Sprawozdanie z I Memoriału Czerniakowa ukazało się także w biuletynie gry korespondencyjnej KSZGK.
Tym razem wybrałem ciekawą partię z Henrykiem Buczinskim.
Sprawozdanie z I Memoriału Czerniakowa ukazało się także w biuletynie gry korespondencyjnej KSZGK.
Tym razem wybrałem ciekawą partię z Henrykiem Buczinskim.
Sergiusz Czerniakow (zdjęcie z Internetu)
Jak już pisałem kilkakrotnie w przeszłości, turnieje korespondencyjne traktowałem jako poletko badawcze w szukaniu nowych idei w początkowej fazie gry. Dzięki temu udoskonalałem także swoją technikę analizy.
Wyniki sportowe była zatem na drugim miejscu. Przede wszystkim zwracałem uwagę na wartość rozgrywanych pojedynków pod względem rozwoju teorii debiutów.
W przedstawionej partii rozegrałem wariant, który w obecnej dobie komputerów byłby niemożliwy do wypróbowania. W tamtych czasach można było grać takie skomplikowane i czasami nawet niepoprawne otwarcia.
W tym turnieju rozegrałem wiele interesujacych partii i odniosłem nawet sukces. Za to otrzymałem tytuł mistrza krajowego w grze korespondencyjnej!
(zdjęcie z Internetu)
Jerzy Kot jest aktywnym publicystą szachowym oraz znanym zawodnikiem z Wrocławia.
Przedstawiona partia grana była drogą korespondencyjną w I Memoriale Sergiusza Czerniakowa w latach 1970-1973.
Anna Dergatschowa zaliczała się przez kilka lat do ścislej czołówki kobiet Niemiec. Jest córką znanego rosyjskiego mistrza Chasina.
Moja partnerka zaskoczyła mnie rzadkim wariantem, ale udało mi się rozwiązać pomyślnie problemy debiutowe i zainkasować punkt.
Szachy kobiece zawsze wzbudzają emocje. Panie – w odróżnieniu od swych kolegów – grają przeważnie bojowo i do końca. Umówionych remisów prawie nie ma. Sam oglądam bardzo chętnie partie szachistek, ponieważ tutaj zawsze dzieje się coś ciekawego.
W ostatnich czasach płeć piękna daje sobie doskonale radę w pojedynkach z panami. Na uznanie musiały czekać jednak wiele lat!
////////////////////////////
Kiedy w 1929 Vera Menchik, ówczesna mistrzyni świata otrzymała – jako jedyna kobieta – zaproszenie do wzięcia udziału w prestiżowym turnieju w Karlsbadzie (obecnie Karlovy Vary), to austriacki mistrz Albert Becker wystąpił z propozycją założenia klubu jej imienia, którego członkami mieliby stać się pokonani przez nią szachiści. Ku uciesze uczestników Becker został pierwszym członkiem klubu własnego pomysłu.
Inny Austriak, Hans Kmoch założył się, że wystąpi w stroju baletnicy, jeśli Menchik zdobędzie więcej niż trzy punkty. Kmoch do końca turnieju musiał drżeć z emocji. Mistrzyni świata zdobyła dokładnie 3 punkty. Wygrała dwie partie, dwie zremisowała. Przegrała siedemnaście. Turniej zakończyła na ostatnim, 22 miejscu.
Sam rozegrałem sporo partii z zawodniczkami z pozytywnym rezultatem!
Przez wiele lat grałem w I i II lidze niemieckiej (Bundesliga). Były to ciekawe doświadczenia, ponieważ miałem możliwość gry z czołówką Niemiec.
Przedstawiona partia ilustruje mój pojedynek z wielokrotną mistrzynią kraju Giselą Fischdick, którą udało mi się pokonać po interesującej walce.
W dniach 12-13 sierpnia 1969 r. odbyło się towarzyskie spotkanie reprezentacji Warny i Bydgoszczy. Gospodarze wystawili silny skład (siedmiu mistrzów i trzech kandydatów), natomiast u nas było skromnie: jeden mistrz i czterech kandydatów, reszta to zawodnicy I kategorii. Ostatecznie (mecz i rewanż) przegraliśmy 12.5-7.5.
Na szachownicy lidera zmierzyłem się z byłym olimpijczykiem Atanasem Atanasovem i pierwszą partię wygrałem, natomiast drugą przegrałem.
Wyjazd był pod względem turystycznym dla nas bardzo atrakcyjny. Do Warny jechaliśmy pociągiem i zwiedziliśmy po drodze Budapeszt oraz Bukareszt. Drogę powrotną odbyliśmy samolotem na trasie Sofia-Warszawa. Jednakże zamiast w stolicy wylądowaliśmy niespodziewanie, z powodu burzy, w Berlinie wschodnim.
Spędziliśmy na lotnisku kilka godzin. Zaopiekowali się nami przedstawiciele polskiej ambasady, dzięki temu mieliśmy zagwarantowany posiłek i picie.
W trakcie zwiedzania Warny wraz z Edwardem Wiśniewskim i Markiem Rogalewiczem
Z Lidią Fentzel (przyszłą mamą Jolanty Turczynowicz-Kieryłło) w drodze na salę gry
W dniach 1-13 sierpnia 1974 r. odbył sie już po raz ósmy w ośrodku campingowym „Goła Zośka” nad jeziorem Rospuda międzynarodowy festiwal szachowy z udziałem 53 zespołów.
Czołówka
1.Zeleznicar I (Jugosławia) 31
2.Hutnik Kraków (Nowa Huta) 26
3.Anilana I Łódź 25
4.Avia Świdnik 24.5
5.Start I Łódź 24.5
6.Pocztowiec Poznań 23.5
7.MOKFI Lublin 23.5
8.SG Lipsk (NRD) 23.5
Graliśmy w składzie: Konikowski, Gąsiorowski, Porębski i Maczek.
W ostatniej rundzie wylosowaliśmy drużynę Startu Łódź. Zaproponowaliśmy naszym przeciwnikom pokojowe zakończenie meczu. Ich kapitan Wiktor Matkowski nie zgodził się uzasadniając: „Mam stare porachunki z Konikowskim”.
Rewanż jednak się nie udał!
W grze kibicowała mi żona Sylwia!
Grażynę Szmacińską poznałem na mistrzostwach Polski juniorek w Wiśle w sierpniu 1970 roku. Byłem tam trenerem Hani Jagodzińskiej. Grażyna wywalczyła pierwsze miejsce. Drugą była Sylwia Grzegorzek, moja przyszła żona.
Grażynę spotykałem potem bardzo często na różnych imprezach. Częściej w latach 1978-1981, kiedy byłem trenerem kadry Polskiego Związku Szachowego. Była w drużynie, która na olimpiadzie szachowej na Malcie w 1980 roku – pod moim kierownictwem – zdobyła brązowy medal.
Na wycieczce w czasie zgrupowania kadry kobiet i juniorek w Zakopanem (15-30 czerwca 1979 roku). Od lewej strony: Szmacińska, Pinkas (trener), Konikowski (trener). Drugi rząd: H.Jagodzińska, Sosnowska, Brustman. Trzeci rząd: Maziarka, Grabczyńska i Czajka (kierownik zgrupowania).
////////////////////////////
W dniach 1-12 sierpnia 1975 roku odbył się XIV Międzynarodowy Festiwal w Augustowie z udziałem ponad 400 zawodników z Polski, Czechosłowacji, NRD, Jugosławii, Norwegii i Szwecji. Grając w drużynie „Hutnik Nowa Huta” na I szachownicy spotkałem się z mistrzynią Polski.
Często podkreślałem w różnych publikacjach, że gra korespondencyjna stanowiła dla mnie znakomite poletko doświadczalne. Dzięki niej udało mi się zbadać rzadkie warianty oraz systemy debiutowe, na które w normalnych warunkach turniejowych i przy tykajacym zegarze – nigdy nie mógłbym się zdecydować.
Oczywiście dość często te moje eksperymenty debiutowe ujemnie wpływały na wyniki sportowe. Szczególnie w czasach, gdy nie było jeszcze komputerów i zdarzały się pomyłki w samodzielnej analizie. W „erze maszyn” rzadko grałem w turniejach, ale za to częściej próbowałem różne idee w partiach treningowych.
Jednym z moim partnerów był Jerzy Przybylski z Grudziądza, z którym znam się od 1964 r. Rozegraliśmy ze sobą wiele ciekawych partii, do których należy niżej przedstawiona.
Pamiątka z mistrzostw juniorów okręgu bydgoskiego (Świecie 1965). Stoją od lewej strony: Henryk Modrzejewski, Tomasz Kaźmierski, Kazimierz Grabowicz, Grzegorz Chrapkowski, Jerzy Przybylski, Edward Wiśniewski (sędzia) i Zenon Gronżalski. Siedzą od lewej: Janusz Gross, Jerzy Ryźlak, Włodzimierz Łozicki, Jerzy Konikowski, Andrzej Sobolewski i Ryszard Wolny (zdjęcie ze zbiorów Andrzeja Sobolewskieg).
Jako junior zainteresowałem się dość wcześnie pozycją, która może powstać w różnej kolejności posunięć, np.:
1.d4 Sf6 2.c4 g6 3.Sc3 Gg7 5.e4 d6 5.f4 0-0 6.Sf3 c5 7.d5 e6 8.Ge2 exd5
Teraz bicie 9.cxd5 zaliczane jest do obrony „Nowoczesny Benoni”, natomiast po 9.exd5 mamy do czynienia z obroną królewsko-indyjską.
Dla przypomnienia trzy tematyczne pojedynki:
Można też grać 9.e5!?, co przedstawiłem w partii.
Po osiedleniu się w Niemczech omówiłem te systemy w kilku artykułach oraz następujących książkach:
Modern Benoni – Four Pawns Attack (USA 1987)
Modernes Benoni-richig gespielt (Niemcy 1989) razem z arcymistrzem Eckhardem Schmittdielem
Oczywiście dalej stosowałem te otwarcia w partiach turniejowych. Poniższa była grana w mistrzostwach Dortmundu. Grałem dość ryzykownie, ale skutecznie. Przeciwnik w końcowej fazie nie bronił się optymalnie i zainkasowałem punkt.