Wyniki szukania dla ‘Młody Technik’
sty
30

Kontynuacja odcinka 7

W IV rozdziale Znaczenie gry końcowej m.in. piszę: „Niezależnie od tego, jak ważną rolę odgrywają debiuty we współczesnych szachach, nie można lekceważyć znaczenia gry końcowej. W wielu pojedynkach szachowych pozycja w toku gry ulega uproszczeniu i gra przechodzi do ostatniego etapu, czyli końcówki. Od tego momentu obaj gracze mają do rozwiązania wiele problemów, np. jak zrealizować przewagę materialną lub pozycyjną osiągniętą w dotychczasowej grze, jak bronić się w trudnych sytuacjach itd…”

… „Dobra znajomość końcówek jest obecnie niezmiernie ważna, ponieważ w myśl nowych przepisów gry w szachy nie ma już odłożonych partii…”

… „Aby uniknąć przykrych niespodzianek w trakcie partii, trzeba koniecznie poznać podstawy gry końcowej. Ważne też jest opanowanie odpowiedniej sprawności rozgrywania różnych typów końcówek. W tym celu każdy szachista z ambicjami sportowymi powinien skorzystać z informacji zawartych w fachowej literaturze szachowej…”

//////////////////////////////////////////

Oczywiście te kwestie są ogólnie znane, ale trzeba o tym ciągle przypominać młodym zawodniczkom i zawodnikom!

Sam napisałem dla polskiej młodzieży następujące książki, które powinny pomóc w osiągnięciu pewnej techniki w grze końcowej:

  1. Jerzy Konikowski: Jak grasz wieżówki?, Spółka Cywilna Piotruś, Warszawa 1998.
  2. Jerzy Konikowski: Szybki kurs końcówek (część 1), Wydawnictwo Penelopa, Warszawa 2002.
  3. Jerzy Konikowski: Sprawdź się w końcówkach pionkowych, wydanie II, Wydawnictwo Penelopa, Warszawa 2006.
  4. Jerzy Konikowski: Sprawdź się w końcówkach wieżowych, Wydawnictwo Penelopa, Warszawa 2008.
  5. Jerzy Konikowski: Sprawdź się w końcówkach ciężkofigurowych, Wydawnictwo Penelopa, Warszawa 2009.
  6. Jerzy Konikowski: Sprawdź się w końcówkach taktycznych, II wydanie, Wydawnictwo Penelopa, Warszawa 2015

lis
10

Jest to poradnik dla młodych i ambitnych szachistów, którzy mają zamiar w możliwie szybkim tempie osiągnąć mistrzowski poziom gry i w następstwie tego znaczące sukcesy sportowe.

Książka składa się, oprócz wstępu i wprowadzenia, z następujących części:

  1. Szybki kurs otwarć szachowych
  2. Zasady pracy nad repertuarem debiutowym
  3. Ćwiczenie techniki liczenia wariantów oraz zmysłu taktycznego
  4. Znaczenie gry końcowej
  5. Analiza i komentowanie partii
  6. Komputer w treningu szachisty

Dodatkowa informacja

RM1

RM2

Szachy dla przyszłych mistrzów
Jerzy Konikowski
160 stron
Wydawnictwo RM Warszawa 2015
ISBN 978-83-7773-359-2

////////////////

Nowe wydanie 2022

ISBN 978 8381 516525

 

 

 

 

lis
08

Kontynuacja odcinka 10.

W przeszłości wielu silnych arcymistrzów i nawet mistrzów świata zajmowało sie układaniem studiów, które były owocem ich analiz z turniejowych pojedynków. W ten sposób teoria końcówek wzbogaciła się o pouczające przykłady, które do dnia dziejszego mają duże znaczenie praktyczne.

Proponuję samodzielną analizę kilku pozycji, które swym charakterem przypominają zakończenie partii szachowej.

Autor: J.R.Capablanca
„Ostatnie lekcje szachowe” 1941

bview

Wygrana

Autor: A.Alechin
„Tijdschrift” 1933

bview (2)

Wygrana

Autor: M.Euwe
„Tijdschrift” 1924

bview (3)

Wygrana

Autor: W.Smysłow
„Prawda” 1976

bview (4)

Wygrana

Rozwiązywanie pewnych zadań daje szachiście na pewno wiele korzyści, jak poprawa techniki liczenia wariantów, ćwiczenie umiejętności rozgrywania końcówek, rozwijanie fantazji szachowej, poznawanie wielu ciekawych motywów strategiczno-taktycznych, które można potem wykorzystać w praktyce turniejowej.

W mojej książce „Kompozycja w treningu szachisty” zwróciłem uwagę na opinię arcymistrza Lwa Poługajewskiego dotyczącą treningu ze studiami. Przed meczem kandydatów przeciwko Talowi (Ałma Ata 1980) rozwiązał on 100 zadań tego typu, co  miało kolosalny wpływ na ostateczne zwycięstwo. W czasie tego spotkania wykazał nie tylko duże opanowanie psychiczne w ostrych pozycjach – co zawsze było domeną Tala – ale liczył również szybciej i dokładniej warianty od swego znakomitego partnera.

Podejście Lwa Poługajewskiego do rozwiązywania wszelkich problemów w jego grze powinno być wzorcem dla młodych szachistów. W jakimś wywiadzie znakomity arcymistrz przyznał się, że miał kiedyś duże problemy z rozgrywaniem pozycji z izolowanym pionkiem w centrum. Poświęcił kilka miesięcy na analizę partii z taką strukturą pionkową i problem minął. O tym przypadku wspomniałem w moim tekście „Gorzka Prawda” (Szachy-Chess/75-76  2002).

Często się słyszy, że obecnie zawodnik mający problemy z koncentracją w trakcie partii udaje się po poradę do psychologa. Kiedyś takie problemy rozwiązywano po szachowemu. Trener przygotowywał swemu podopiecznemu zbiór różnych kombinacji oraz praktycznych kompozycji i kazał je rozwiązywać w warunkach turniejowych, czyli w głowie i bez przesuwania figur na szachownicy.

Taki sposób treningu polecałem także swoim uczniom i to dawało pozytywne efekty!

kw.
10

Ostatnie wpisy z tej serii wywołały duże emocje. W prywatnej korespondencji do mnie wyrażono różne opinie. Jeden z Internautów uważa, że ta cała awantura była niepotrzebna, ponieważ Daniel Sadzikowski nie ma żadnej pozycji w polskich szachach, więc jego teksty nie mają większego znaczenia.

Z tym się nie mogę zgodzić. Daniel Sadzikowski jest bardzo młodym szachistą i wielka kariera zawodnicza jeszcze przed nim.

Okazało się, że niektórzy Internauci nie zrozumieli istotnego sensu moich tekstów. W głównej mierze chciałem zwrócić uwagę na rzetelność oraz obiektywizm przekazywanych informacji. Zauważyłem, że w niektórych polskich publikacjach nie podaje się źródła, co jest wielkim błędem w sztuce. Np. ukazały się książki z partiami ścisłej czołówki światowej komentowane przez zawodnika chyba II kategorii. Autor nie podaje, skąd czerpał te informacje i to jest niedopuszczalne.

Jest jeszcze sporo innych podobnych książek. Należy się cieszyć, że Daniel Sadzikowski pisze artykuły z teorii debiutów. Ale, moim zdaniem, forma „Ja” jest niedopuszczalna w przypadkach wyrażania ogólnie znanych poglądów, które były już dawno publikowane także w innych polskich pismach fachowych „Magazyn Szachista” i „Panorama Szachowa”!

Przy tej okazji przypomniała mi się sytuacji z czasów istnienia ZSRR. Szachiści, który byli z różnych względów na „indeksie”, podlegali cenzurze. Dochodziło wtedy do absurdalnych sytuacji. Lev Alburt w 1979 roku wybrał „wolność” i został zupełnie skreślony z radzieckich publikacji, np ukazała się książka z jego ostatniego turnieju w ZSRR bez jego partii. Z tabeli wykreślono jego nazwisko. Podobnie było z Korcznojem. Sam kiedyś znalazłem w książce po rosyjsku interesującą partię, w której nie podano nazwiska Pachmana. Podobnych sytuacji było wiele.

Kilka osób ustosunkowało się do komentarza Mateusza Bartla: Patrząc na te wpisy, to człowiek naprawdę zastanawia się, co kieruje tymi ludźmi, że piszą takie debilizmy i są w tym konsekwentni. Ja tego nie ogarniam…

Czy to jest godne redaktora naczelnego „MATa” i kilkakrotnego mistrza Polski oraz olimpijczyka?

Załączam najbardziej łagodny komentarz: „Bartel już kiedyś zademonstrował, że potrafi pisać też chamskie wpisy/komentarze”.

Moja rada dla arcymistrza: należy lepiej zająć się intensywnym szkoleniem szachowym. Oglądałem ostatnio wiele partii, których poziom świadczy na duże braki młodego zawodnika. Wczoraj na turnieju w Dubaju w pojedynku ze słabszym przeciwnikiem Mateusz Bartel cudem uratował przegraną końcówkę. Duże brawa za świetną technikę w grze końcowej, ale szczęście może kiedyś minąć…

Na koniec uwaga jednego z Internautów: Środowisko szachowe nie lepsze od piłkarskiego. Tylko że piłkarze są raczej kulturalni, a kibole nie. A w polskich szachach na odwrót.

 

 

 

 

lut
02

raj777 29 stycznia 2014 o godz. 21:18 napisał w swym komentarzu:

Robert Fischer: „Nie wierzę w psychologię. Wierzę w dobre ruchy.”

///////////////////////////////////

W latach 1976-1977 Resortowe Centrum Doskonalenia Kadr Kultury Fizycznej przy Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie zorganizowało dla szachistów szkolenie na trenerów II klasy.

Było to pierwsze tego rodzaju studium dla szachistów, na które Polski Związek Szachowy powołał grupę czołowych zawodników w kraju, którzy musieli spełnić jednak kilka kryteriów. Najważniejsze to posiadanie minimum tytułu mistrza krajowego i kilkuletnia praktyka szkoleniowa. Wyjątkowo dopuszczono kilka osób z niższymi kategoriami, ale z dużym stażem pracy instruktorskiej.

Tematyka zajęć dwuletniego studium (trzy dwutygodniowe sesje z końcowym egzaminem) była bardzo różnorodna. Część wykładów przeprowadzili sami uczestnicy, np. ja omówiłem „Znaczenie gry korespondencyjnej i kompozycji szachowej w kształceniu szachisty”. Była też psychologia. Władysław Schinzel – z zawodu psycholog – przedstawił  m.in temat „Metody kształtowania motywacji”. Był to typowy wykład akademicki z niewielkim wątkiem szachowym.

Inny szachista I kategorii-psycholog, którego nazwiska – z pewnych względów – nie wymienię, omówił „Metody koncentracji i relaksacji”. Po wykładzie zastanawiałem się o praktycznym sensie podanych ćwiczeń w naszej dyscyplinie.

W 1979 roku ówczesny kierownik wyszkolenia PZSzach Zbigniew Czajka zaprosił tego trenera na zgrupowanie kadry juniorów. Miał on prowadzić zajęcia szachowe oraz z psychologii szachów. W tym czasie miałem inne zadania do wykonania, więc nie byłem świadkiem pewnego wydarzenia.  Przedstawił mi to później Czajka: „Byłem tylko kilka dni na początku zgrupowania, po czym wyjechałem do Warszawy. Po kilku dniach otrzymałem telefon od ojca jednego zawodnika: proszę przyjechać na zgrupowanie, gdyż są pewne problemy. Pojechałem natychmiast. Na miejscu dowiedziałem się, że trener prowadzi tylko zajęcia psychologiczne, m.in. na temat Metody prawidłowego oddychania. Najbardziej zdenerwowało mnie to, że szkoleniowiec kazał naszym juniorom ćwiczyć technikę oddychania w wodzie przez rurkę. Natychmiast kazałem mu zwinąć manatki i opuścić obóz. Sam przeprowadziłem ostatnie zajęcia”.

Natomiast ciekawe zajęcia na zgrupowaniach z ogólnej teorii psychologii prowadził Władysław Schinzel, choć była to czysta teoria. Pamiętam, że pewnego dnia jeden z  młodych zawodników zadał pytanie: „Panie Władku, od pewnego czasu stwierdzam u mnie zastój sportowy. Czy mógłby mi pan coś zaproponować”?  Nastąpił interesujący wykład teoretyczny, ale bez żadnych konkretnych wskazówek praktycznych.

Po zajęciach przeprowadziłem z zawodnikiem rozmowę indywidualną. Zaproponowałem mu analizę swej dotychczasowej twórczości szachowej. Przedstawiłem mu moje spostrzeżenia o jego grze i zaproponowałem rozszerzenie repertuaru debiutowego o nowe elementy białym i czarnym kolorem oraz wprowadzenie więcej urozmaicenia w grze, nawet przez stosowanie jakiś gambitów. W uzasadnieniu wyjaśniłem mu, że zauważyłem w jego partiach zbyt wiele monotonii i za mało aktywnych poczynań.

Było to jedno z moich ostatnich zgrupować kadry. Wkrótce potem w 1981 roku wyjechałem z Polski. Nie wiem, czy ten zawodnik skorzystał z moich rad. Jedno jest pewne, że do końca lat 80-tych ubiegłego stulecia zaliczał się do ścisłej czołówki krajowej. Potem nagle zniknął z pola widzenia.

cdn

sie
24

W Magazynie Szachista (czerwiec 2013) w artykule „O tym się mówi…” jest zamieszczona interesująca wypowiedź Kramnika. M.in. stwierdza: „Byłem dobrze przygotowany do turnieju. Zwykle mi się to udaje, ale np. w meczu z Anandem w 2008 r. wszystko posypało się. Wielu sądzi, że to kwestia grupy trenerów i popracowania nad nowymi ideami. Ale to nie tak, wszyscy mają trenerów i silne komputery, ale jedni znajdują  nowe koncepcje, a inni nie. Moja specjalność to debiut i przejście do gry środkowej. Tu nie chodzi o wiedzę, tylko o zrozumienie oraz pojęcie kierunku działania”.

Władimir Kramnik jasno wypowiada się o roli debiutów w jego twórczości szachowej. Oczywiście przygotowanie musi być połączone z następną fazą partii, czyli grą środkową.

Powracam jeszcze do poprzedniej części tej serii oraz stwierdzenia Kramnika: „Dlatego aby wykazać przewagę w debiucie, trzeba szukać nowych dróg i zmusić rywala do pracy głową przy szachownicy. Tak właśnie pracuje Magnus Carlsen i zdecydowanie wyróżnia się na tle innych, którzy tego nie dostrzegają. Jako pierwszy przyjął tę metodę kilka lat temu i kontynuuje z sukcesem. Po prostu przeskakuje debiut, co jest może podejściem ekstremalnym, ale ma swój sens”.

////////////////////////////////////////////////////

Nie mogę się zgodzić z opinią, że Carlsen „przeskakuje debiut”. Właśnie jego silną bronią jest świetnie opracowana faza debiutowa. Jest też w tym zakresie bardzo wszechstronny, ponieważ jego repertuar jest bardzo bogaty w wiele otwarć. Jest to dowód, że Magnus Carlsen przykłada do tej części partii wielką uwagę. Studiując całe partie, analizuje też pozostałe fazy gry i dlatego ma doskonałą technikę.

W obecnych czasach poziom gry czołówki światowej jest bardzo wyrównany i nie zawsze udaje się jednej stronie uzyskać przewagę w debiucie. Ważne są pozostałe stadia gry. I tutaj Magnus bryluje, ponieważ już w na początku swej kariery szachowej zrozumiał, że praca nad debiutami to studiowanie całych partii!!

Przytaczam bardzo pouczający pojedynek Carlsen-Kramnik z tegorocznego Memoriału Tala, w której młody Norweg po prostu „wymęczył” Kramnika w końcówce. W fazie debiutowej niewiele zyskał, gdyż grał z graczem wielkiej klasy. Swoją wielką technikę gry pokazał w dalszej części partii!

cze
15

Tomek

Prezes Polskiego Związku Szachowego Tomasz Sielicki nie będzie kandydował na tę funkcję na następną kadencję. Jak zaznaczył, wypełnił swoją misję i nie zamierza „siedzieć na kilku stołkach”. W niedzielę w Warszawie odbędzie się zjazd sprawozdawczo-wyborczy.

– Moja misja się skończyła. W lipcu 2009 roku wygrałem wybory na stanowisko prezesa związku. Za jeden z głównych celów postawiłem sobie zjednoczenie środowiska, w którym ścierały się poglądy różnych grup ze szkodą dla dyscypliny i wizerunku królewskiej gry. Po czterech latach mogę stwierdzić, że to, co sobie założyłem, zostało zrealizowane – powiedział Sielicki, który w marcu skończył 53 lata.

Jak zaznaczył, zgoda buduje, niezgoda rujnuje. Efektem „zgody” są liczne osiągnięcia, zwłaszcza młodych zawodników, w mistrzostwach świata i Europy, wdrożenie projektu „Edukacja przez szachy w szkole”, znaczny wzrost w kraju liczby turniejów, także międzynarodowych.

– Wielokrotnie podkreślałem, że najważniejsze jest dobro dyscypliny, jej rozwój, popularyzacja, promocja, a nie załatwianie swoich prywatnych spraw. Jest mi wciąż niezmiernie miło, że moje wysiłki zostały docenione przez najważniejszą grupę, jaką są zawodnicy. To od nich rok temu otrzymałem w podziękowaniu puchar, a i na co dzień spotykałem się z wielką serdecznością – dodał Sielicki.

W rozmowie przyznał, że nie jest zwolennikiem „rozdrabnia się” i przypomniał, że jest pierwszym zastępcą prezesa europejskiej unii (ECU), zasiada we władzach Komitetu Wykonawczego międzynarodowej federacji (FIDE), a od kwietnia jest członkiem zarządu Polskiego Komitetu Olimpijskiego.

– Nie chcę siedzieć na kilku stołkach, dlatego nie będę się ubiegał o reelekcję podczas Walnego Zgromadzenia Sprawozdawczo-Wyborczego PZSzach. Mam nadzieję, że pałeczkę oddam w dobre ręce. Kandydatem jest Tomasz Delega, działacz, sędzia, trener oraz zawodnik. To mój zastępca, a także sekretarz generalny – powiedział absolwent Wydziału Elektroniki Politechniki Warszawskiej.

Wyraził też nadzieję, że będzie miał trochę więcej czasu, by zasiadać przy 64 polach. – Chcę wrócić nie tylko do gry w szachy, ale także do brydża sportowego. W sezonach 2003/04 i 2007/08 zdobyłem tytuł drużynowego mistrza Polski. W styczniu 2008 roku zwyciężyłem w jednym z pobocznych turniejów Festiwalu Corus w Wijk aan Zee. A jak zostałem prezesem, to tylko raz miałem karty w ręku – wspomniał Sielicki.

Źródło

paź
03

Na blogu Gali Śledziewskiej znalazłem ciekawy artykuł:

Tradycyjne przedmioty to już za mało. Białostockie szkoły ponadgimnazjalne prześcigają się w wymyślaniu specjalności i dodatkowych zajęć. W ten sposób chcą przyciągnąć uczniów i lepiej przygotować ich do wybrania zawodu. Język rosyjski w biznesie, niemiecki dla budowlańców czy produkcja zdrowej żywności – to tylko niektóre z nowych propozycji, jakie wprowadziły w tym roku.

Patryk Żemajduk i Maciej Krasucki to uczniowie drugiej klasy w III LO w Białymstoku. Od tego miesiąca uczęszczają na zajęcia z języka rosyjskiego w biznesie. – Dodatkowy język, a do tego specjalistyczny, na pewno przyda się na studiach – nie ma wątpliwości Patryk.
Nie bez znaczenia jest też specyfika Białegostoku. – Mieszkamy w strefie przygranicznej. Wiele tutejszych firm współpracuje z rosyjskimi przedsiębiorcami – zauważa Maciej Krasucki.

Obaj uczniowie już teraz dość dobrze władają rosyjskim. Liczą jednak, że znajomość specjalistycznego słownictwa zwiększy ich szanse na rynku pracy. Lekcje odbywają się dwa razy w tygodniu, w ramach zajęć dodatkowych. Chętnych nie brakuje. – Uczniowie będą poznawać formalne teksty i zwroty grzecznościowe, nauczą się też autoprezentacji, pisania listu motywacyjnego i słownictwa związanego z poszukiwaniem pracy – wylicza Anna Awier, autorka pomysłu i nauczycielka rosyjskiego w III LO.

Propozycje nowych, atrakcyjnych zajęć dla uczniów przygotowały głównie licea, ale swoją ofertę poszerzyły też niektóre szkoły zawodowe. Do kuratorium oświaty wpłynęło kilkanaście propozycji.

Na języki obce stawia też Zespół Szkół Budowlano-Geodezyjnych. Młodzi ludzie poznają tu język niemiecki związany z zawodem. – Przede wszystkim są to zajęcia dla uczniów technikum budowlanego – mówi Małgorzata Sutuła, dyrektorka placówki. – Poznają oni nazwy narzędzi, materiałów czy czynności w pracowni zajęć praktycznych. Myślę, że to przydatne lekcje, tym bardziej że wiele instrukcji obsługi maszyn jest w języku niemieckim. Poza tym, część uczniów może trafić na tamtejszy rynek pracy. Z pewnością będzie im łatwiej. Dlatego zajęcia cieszą się dużym zainteresowaniem.

Z kolei uczniowie z klasy matematyczno-informatycznej w IV LO będą mogli dwa razy w tygodniu grać w szachy.

– Szachy pobudzają logiczne myślenie i wpływają na łatwość uczenia się – tłumaczy Bożena Karpowicz, dyrektorka liceum. – Postanowiliśmy to sprawdzić i będziemy prowadzić badania efektywności. Pod koniec roku porównamy wyniki uczniów, którzy grali w szachy z tymi, którzy tego nie robili. Nawet gdyby udało się nam tylko oderwać młodych od komputera i zainteresować innymi formami spędzania wolnego czasu, to też będzie sukces.

Na promocję wiedzy o zdrowym odżywianiu stawia natomiast Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych nr 2. – Wprowadziliśmy nową specjalizację w zawodzie technik technologii żywności – wyjaśnia Urszula Makowska, dyrektorka ZSP nr 2. – Uczniowie klas czwartych będą się uczyć sposobów produkcji żywności dietetycznej oraz rodzajów diet. Poznają też zasady zdrowego odżywiania. Kształcimy na takich kierunkach mając świadomość, że ludzie nie zawsze wiedzą, na czym to polega.

Wzbogacanie oferty kształcenia to sposób szkół na przyciągnięcie uczniów. Nowości pojawiają się co roku. Kilka lat temu prawdziwym hitem były klasy mundurowe. Kłopotu z naborem nie miały też oddziały prawnicze, lotnicze, architektoniczne czy dziennikarskie.

www.poranny.pl

mar
10

W czasach mojej młodości nie organizowano tyle imprez szachowych, co dzisiaj. Szkoły niechętnie akceptowały zwolnienia na wyjazdowe i kilkudniowe turnieje w okresie roku szkolnego. Praktycznie można było więc grać „do syta” tylko w wakacje, ale imprez też nie było za wiele.

W rozwiązaniu tego problemu pomogła mi  gra korespondencyjna. Moje pierwsze partie drogą pocztową rozpocząłem w 1964 roku. Zacząłem od krajowego turnieju klasyfikacyjnego na I kategorię. Jedną normę można było uzyskać wtedy tym sposobem. Potem zacząłem grać w europejskich turniejach.

Grę w turniejach korespondencyjnych traktowałem jako poletko doświadczalne w celu badania różnych wariantów i otwarć. Nie interesowały mnie konkretne wyniki, lecz korzyść teoretyczna z rozegranych partii. Analizy te potem wykorzystywałem w artykułach i książkach. Do dnia dzisiejszego sięgam po dawne notatki ze starymi analizami, które często można wykorzystać jeszcze w różnych komentarzach. Ale najważniejszą korzyścią uzyskaną z gry korespondencyjnej, to zdobycie dużej techniki analizy. To pomaga mi do dzisiaj w pisaniu książek, komentowaniu partii i opracowywaniu różnych artykułów teoretycznych.

Z tego względu zawsze propagowałem szachy drogą pocztową wśród moich podopiecznych jako doskonałą możliwość treningową. Dzisiaj są już inne możliwości techniczne. Turniejów metodą klasyczną, czyli poprzez pocztę prawie już się nie organizuje. Partie rozgrywa się metodą elektroniczną. Dzięki temu turnieje korespondencyjne obecnie można przeprowadzić w znacznie szybszym tempie. Można więc szybciej przebadać jakieś warianty czy otwarcia. Grę korespondencyjną polecam więc młodym szachistom, którzy uczęszczają do szkoły i w okresie nauki nie mają za bardzo dużo możliwości grania w normalnych turniejach!

Zwracam uwagę na jeszcze bardzo ważną kwestię wartości partii korespondencyjnych. Zawodnicy poświęcają na analizę swych pojedynków wiele godzin. Obecnie korzystają również z pomocy komputerów. Z tego względu te partie są bardzo cenne pod względem teoretycznym i dlatego warto z nich korzystać, nawet jeśli grane są przez nieznanych zawodników!

Informacja na stronie

lis
07

Krytyka Marka Dworeckiego w odniesieniu do twórczości Aleksieja Suetina (1926-2001) jest raczej przejawem jakieś osobistej antypatii. Suetin był bardzo znanym autorem wielu książek i artykułów, które zostały przetłumaczone na wiele języków. Jego prace i analizy miały ogromny wpływ na rozwój teorii debiutów, czym przykładowo Dworecki nie może się poszczycić.

Kilka lat temu widziałem w jednym polskim miesięczniku też krytyczną wypowiedź dotyczącą pisaniu książek przez mało znanych autorów, chociaż pojęcia znany i nieznany są bardzo dyskusyjne. Warto wiedzieć, że poważne wydawnictwa przed publikacją tytułu, dokonują oceny książki i szans jej sprzedaży. W stosunku do mało znanych autorów kryteria są znacznie ostrzejsze. Zresztą nie zawsze dzieła znanych autorów i silnych zawodników prezentują wysoki poziom, ponieważ część z nich traktuje napisanie książki, jako rodzaj „fuchy”. Z kolei często słabszy gracz może być twórcą ciekawej pracy, gdyż on bardzo poważnie traktuje swoją rolę.

Książkę przed zakupem warto obejrzeć, poradzić się trenera, ale krytycznie podchodzić do ocen „pseudospecjalistów”. Niektórzy z nich wydają negatywne oceny z prostej zazdrości lub niechęci do autora.

Powracam jeszcze do sylwetki Marka Dworeckiego. Pisałem już na blogu, że poznałem go osobiście w 1978 roku na mistrzostwach świata juniorów w Grazu, kiedy to przyjechał jako trener wraz z ekipą ZSRR (zawodnicy Jusupow i Dołmatow, am. Tukmakow, też jako trener). Spędziliśmy razem wiele chwil na wspólnych spacerach i dyskusjach. Wywarł pozytywne wrażenie i wiele skorzystałem w rozmowach o problemach pracy trenerskiej. Jako ciekawostkę wspomnę, że Dworecki wykazał się także świetną znajomością historii swego kraju, opowiadając wiele ciekawych i nieznanych mi faktów, przy czym zaskoczył mnie wówczas otwartą krytyką Stalina, twierdząc iż był największym zbrodniarzem w historii świata…

Ponownie widzieliśmy się rok później na MŚ juniorów w Skien, a do kolejnego spotkania doszło dopiero w 1995 roku, w ośrodku przygotowań olimpijskim pod Berlinem. Wtedy Dworecki miał kilka godzin wykładów na zgrupowaniu czołowych trenerów Niemiec. Poruszył wiele ważnych tematów, znanych mi częściowo z jego książek, m.in. mówił o „Znaczeniu kompozycji szachowej w kształceniu szachisty”. Tym zagadnieniem zajmuję się praktycznie od początku działalności szkoleniowej i zawsze uważałem korzystanie z osiągnięć problemistyki jako doskonały środek trenowania abstrakcyjnego myślenia.

W Niemczech ten temat nie jest traktowany poważnie przez trenerów i samych zawodników. Musiałem przez wiele lat toczyć ciężkie boje z moimi podopiecznymi, aby ich zachęcić do rozwiązywania studiów i efektownych problemów w celu ćwiczenia zmysłu kombinacyjnego i techniki w grze końcowej. Wykład Dworeckiego pomógł mi w rozwinięciu tej tezy.

W końcowej fazie zgrupowania Dworecki zaskoczył wszystkich obecnych stwierdzeniem, że nigdy nie istniała „szkoła Botwinnika”, co przyjęte zostało z dużym zażenowaniem. Osoba wieloletniego mistrza świata cieszy się w Niemczech wielkim szacunkiem i osiągnięcia jego szkoły były i są tutaj dobrze znane.

Dodam własny przykład. W 1969 roku odbyły się w Warszawie Mistrzostwa Armii Zaprzyjaźnionych. W meczu z Armią Radziecką wystąpił przeciwko mnie 16-letni Anatolij Karpow. Młody mistrz zaskoczył mnie efektowną ofiarą pionka i moja pozycja szybko się rozleciała. Po parttii Karpow oznajmił, że ta idea pochodziła od Botwinnika, a on jest uczniem jego szkoły.

Zresztą sam Dworecki w książce „Technika gry szachowej” (wydawnictwo „Arden” 2001, str.192 przyznał, że przez pięć lat był wykladowcą w słynnej szkole Michaila Botwinnika. Po cóż więc była ta cała maskarada w Berlinie?

  • Szukaj:
  • Nadchodzące wydarzenia

    paź
    29
    wt.
    2024
    całodniowy MŚ juniorów
    MŚ juniorów
    paź 29 – lis 9 całodniowy
    W dniach 29.10-09.11.2024 we Florianopolis (Brazylia) odbywają się Mistrzostwa Świata Juniorów do lat 14, 16 oraz 18. Więcej informacji na stronie PZSzach Informacja na ChessBase News
    lis
    20
    śr.
    2024
    całodniowy FIDE World Championship 2024
    FIDE World Championship 2024
    lis 20 – gru 15 całodniowy
    Mecz o  mistrzostwo świata: Ding Liren – Gukesh D Więcej informacji: Szachy w moim życiu.: Mistrzostwa Świata odbędą się w Singapurze! (konikowski.net)    
  • Odnośniki

  • Skąd przychodzą

    Free counters! Licznik działa od 29.02.2012
  • Ranking FIDE na żywo

  • Codzienne zadania

    Play Computer
  • Zaprenumeruj ten blog przez e-mail

    Wprowadź swój adres email aby zaprenumerować ten blog i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach przez email.