Archiwum kategorii ‘Trenerzy i szkolenie’
[tu znajdował się logotyp PZSzach, ale PZSzach nie zezwolił na publikację tutaj logotypu PZSzach]
[tu znajdowało się zdjęcie z facebook’a PZSzach, ale PZSzach nie zezwolił na publikację tutaj rzeczonego zdjęcia PZSzach]
Osoby legitymujące się minimum II kategorią szachową – potwierdzoną w Centralnym Rejestrze PZSzach lub posiadające wpis do legitymacji szachowej – mogą być zwolnione z części szachowej.
W numerze 5(53)2015 czasopisma MAT przeczytałem wywiad z am Krasenkowem.
Napisał to co Pan zawsze twierdził na swoim blogu, że na początku nauki szachów trzeba stosować zrównoważony rozwój, i że praca nad debiutami jest pracą ciągłą i niezbędną. To jest ok, ale jednocześnie am Krasenkow za bardzo przesuwa naukę debiutów na okres bycia dorosłym szachistą.
Pisał że to ma się odbywać w dorosłej karierze mistrzowskiej. A to już jest za późno na naukę debiutów. Juniorzy nie mogą przespać ich nauki.
Am Krasenkow podpiera się ideami radzieckiej szkoły szachowej. No dobrze, ale ona przynosiła efekty 40-50 lat temu, a wtedy były inne czasy szachowe. Obecnie w dobie internetu, programów szachowych, szachowych baz danych, wielkiej ilości turniejów, wszystko się zmienia.
Teraz są inne realia, wszystko przyspieszyło, w tym i opracowanie jakiś idei szachowych, szczególnie debiutów które szybko rozwijają się. A więc nauka szachów też musi się dostosować do czasów współczesnych. Dlatego nie można bezkrytycznie opierać się na szkole radzieckiej. Ona dobrze funkcjonowała w tamtych czasach. Ale teraz są inne czasy i inne wymagania szachowe, inne potrzeby i metody szkoleniowe. Trzeba się do nich dostosować i nadążać za nimi.
Ciekawe że przy okazji rozmowy o Młodzieżowej Akademii Szachowej, am Krasenkow wspomniał o postępach Kamila Draguna, ale jednocześnie zadał pytanie „A ile talentów zostało pogrzebanych?”. Czy chodziło w tym pytaniu o to, że to Akademia Młodzieżowa pogrzebała nasze talenty juniorskie?
Jako trener i publicysta szachowy od lat zwracam uwagę na istotę znajomości teorii debiutów.
Problem ten jest, niestety, piętą Achillesową wielu czołowych polskich szachistów. Pokazałem to na bazie mnóstwa partii, które opublikowałem w krajowych pismach fachowych oraz książkach.
Nie ulega żadnych wątpliwości, że Mateusz Bartel jest utalentowanym szachistą i ma na swoim koncie wiele sukcesów. Jestem przekonany, że mógłby osiągnąć jeszcze lepsze wyniki, gdyby zajął się solidnie swoim bardzo skromnym repertuarem debiutowym. Tę kwestię poruszyłem już kilkakrotnie na blogu.
W tegorocznym turnieju w Bielu nasz arcymistrz w pojedynku przeciwko Sutovskiemu zagrał wariant, który od dawna ma złą reputację. Teoria debiutów stawia przy ruchu 6…0-0 znak zapytania i o tym powinien wiedzieć Mateusz Bartel.
Ta wiedza była mnie znana już 50 lat temu! Oto moja partia z 1965 roku: link.
Na niniejszym blogu wielokrotnie zwracano uwagę, że trenerem w jakiejś dziedzinie sportu nie musi koniecznie być osoba, która będąc zawodnikiem zbierała same laury i zajmowała szczyty na podium. Bywało tak w historii sportu, że wybitni trenerzy nie osiągali znaczących sukcesów jako czynni zawodnicy, w przeciwieństwie do swoich podopiecznych, których potrafili wykierować na wielkich sportowców.
Podobnie arcymistrz szachowy nie musi być dobrym trenerem, a być może w ogóle nie sprawdzi się w tej roli. Ta znana prawda spowodowała kiedyś burzę w polskim środowisku szachowym, a tymczasem wspomnianą tezę potwierdza sam prezes Delega, który w numerze 4(52) 2015 czasopisma MAT powiedział wprost: „…to, że ktoś jest arcymistrzem, nie oznacza, że jest trenerem albo dobrym instruktorem, nie oznacza, że swoją wiedzę potrafi w sposób jasny, prosty i przystępny przekazywać!”.
Myślę że prezes Delega dobrze zrobił, pokazując rozdźwięk pomiędzy umiejętnościami zawodniczymi, a umiejętnościami trenerskimi w szachach.
To są przecież dwie całkiem odmienne dziedziny, a używając modnego obecnie zwrotu, całkiem odmienne kompetencje.
Krzysztof Kledzik
W odcinku 44 podałem tytuły książek testowych, które ukazały się w Niemczech. Ich treścią były głównie materiały szkoleniowe opracowane w trakcie mojej pracy trenerskiej w latach 1971 – 1981 z dziećmi i młodzieżą w Krakowie, w punkcie szkoleniowym w Częstochowie oraz w ramach mojej działalności na stanowisku trenera kadry Polskiego Związku Szachowego.
W czasach PRL-u wydać książkę szachową mogły tylko osoby mające jakieś specjalne względy. Ja takich nie miałem. Pierwsza książka testowa mojego autorstwa „Sprawdź swoją siłę w końcówkach taktycznych” ukazała się już w wolnej Polsce w 1994 roku. Wydawnictwo ma w planie jeszcze w tym roku trzecią i poprawioną wersję książki.
Mój wkład w publikacjach książek testowych w Polsce jest dość skromny:
3. Końcówki wieżowe oraz uzupełniająca pozycja
W swojej pracy trenerskiej doszedłem do wniosku, na bazie wieloletnich obserwacji, że młodzi podopieczni szybko się nudzą w trakcie analizy skomplikowanych końcówek.
Dlatego przygotowałem sobie zbiór pouczających pozycji, ale w lekkiej formie. Okazało się, że trafiłem w „10-tkę”. Moi uczniowie z ochotą poznawali podstawy najważniejszych końcówek i nie potrzebowali do tego jakiś trudnych arcymistrzowskich analiz, których jest pełno w różnych podręcznikach z gry końcowej. Formą uzupełniającą w ćwiczeniu techniki były oczywiście książki testowe.
Te własne doświadczenia i materiały szkoleniowe postanowiłem przekazać polskiej młodzieży. W wydawnictwie „Penelopa” ukazała się w 2002 roku pierwsza pozycja z zaplanowej serii „Szybki kurs końcówek” o końcówkach elementarnych i pionkowych.
Składa się z trzech rozdziałów:
1. Końcówki elementarne: mat samotnemu królowi
2. Podstawy końcówek pionkowych
3. 50 ćwiczeń w celu pogłebięnia zdobytch wiadomości.
Miałem w planie komplet podobnych książek w zakresie wszystkich typów końcówek. Zamiar nie został jednak zrealizowany i z pewnością nie będzie!
W poprzednim odcinku pisałem, że w mojej działalności trenerskiej starałem się prowadzić aktywne zajęcia, aby zmobilizować podopiecznych do samodzielnej pracy. Moim zdaniem jest to jedyny sposób na szybkie zrozumienie przez uczniów istoty poruszonych problemów. Szczególnie w trakcie studiowaniu końcówek zostanie osiągnięty większy efekt szkoleniowy, jeśli podopieczny sam znajdzie właściwą drogę.
W tym celu przygotowałem przez lata pracy trenerskiej w Polsce zbiór pouczających pozycji z różnych faz partii do samodzielnych ćwiczeń.
Na początku 1985 zadebiutowałem książeczką w największym wydawnictwie książek szachowych w strefie języka niemieckiego Joachim Beyer Verlag. Zaraz potem wziąłem udział w większym projekcie o grze końcowej.
W 1985 roku spotkałem się z wydawcą na Międzynarodowej Wystawie Książki we Frankfurcie nad Menem. Zaproponowałem mu serię książek o końcówkach w formie testów. Joachim Beyer zgodził się i w ten sposób moje materiały szkoleniowe zostały udostępnione szerszej publice.
Zainteresowanie tymi książkami jest bardzo duże. Niektóre pozycje osiągnęły kilkutysięczne nakłady. W ostatnich czasach, z uwagi na różne programy komputerowe, sprzedaż wprawdzie zmalała, ale mimo tego wydawnictwo wznawia systematycznie publikacje poszczególnych tytułów.
W zakresie gry końcowej opublikowałem prawie cały komplet tematyczny. Brakuje tylko samodzielnej książki o końcówkach hetmańskich, choć zostały one wyczerpująco omówione w innych pozycjach. Dla przypomnienia lista wszystkich publikacji:
4 książki zostały przetłumaczone na obce języki:
Holandia: Link
Hiszpania: Link 1, Link 2 i Link 3
Trener szachowy powinien być wszechstronnie wykształcony. Nie wyobrażam sobie szkoleniowca, który specjalizuje się np. tylko w grze końcowej, a o innych fazach gry nie ma większego pojęcia. A takich „pedagogów” spotkałem sporo w moim życiu.
Mnie kiedyś przyczepiono naklejkę „Debiuty”, co nie jest zgodne z prawdą. Oczywiście od dawna głoszę tezę, że „Otwarcia są fundamentem partii”, ale zawsze, jako trener, zwracałem także uwagę na istotę gry środkowej i końcowej.
Podobnie w pracy publicystycznej zajmowałem się wszystkimi częściami partii.
Jako początkujący trener próbowałem różnych metod szkoleniowych, aby moje zajęcia były interesujące i efektywne. Literatury fachowej na ten temat właściwie nie było. Trzeba było więc wypracować własne sposoby treningowe.
W latach 1966 i 1967 uczestniczyłem w zgrupowaniach kadry juniorów Polskiego Związku Szachowego. Metody prowadzenia tamtych zajęć nie przypadły mi do gustu. Było za dużo gadania i mało praktyki. Niewiele zostało w pamięci!
Dlatego w swoich zajęciach główny nacisk kładłem na zajęcia praktyczne. Tablica demonstracyjna służyła mi przede wszystkim do wyjaśnienia problematyki. „Prawdę” na szachownicy musieli znaleźć moi podopieczni, których dzieliłem na małe grupki (najlepiej dwuosobowe). Np.
W tej pozycji zadawałem pytanie uczniom: ile potrzebują białe wykonać ruchów w celu szybkiego zamatowania czarnego króla?
- 17 ruchów?
- 6 ruchów?
- 12 ruchów?
Nawet dzieci stosunkowo szybko potrafiły znaleźć właściwą drogę.
W treningu z końcówkami również stosowałem podobną metodę. Np.
Pytanie: mogą białe, będące na ruchu, wygrać tę pionkówkę? A jak przedstawia się sprawa przy ruchu czarnych?
Podopieczni w trakcie analizy znaleźli właściwe rozwiązanie i sposób prowadzenia gry, co zostało na długo w głowie (może i na całe życie).
Przeprowadziłem eksperymenty z różnymi pozycjami z dziećmi i młodzieżą. Najpierw pokazywałem sam drogę realizacji przewagi na tablicy demonstracyjnej. Na następnych zajęciach sprawdzałem stopień zapamiętania rozwiązania. Nie wszyscy potrafili to powtórzyć. Potem wypróbowałem te same sytuacje w treningu praktycznym. Wyniki były oszałamiające. Przerobiony materiał nie „uleciał w siną dal”!
Dlatego w mojej działalności szkoleniowej trening praktyczny stał zawsze na pierwszym planie i ten sposób prowadzenia zajęć polecam wszystkim trenerom!
Jan Krzysztof Duda jest naszą największą nadzieją i o tym dyskutowaliśmy już wielokrotnie na tym blogu. Młody arcymistrz ma wielu swoich fanów w kraju, do których i ja należę. Wszyscy oczekujemy na dalszy i szybki rozwój twórczy oraz sportowy Janka.
Oczywiście wiele zależy od jego osobistego trenera, który mu zaaplikuje szkolenie na wysokim poziomie i odpowiednio przygotuje do startów w imprezach szachowych.
Do niedawna jego opiekunem był Leszek Ostrowski, szkoleniowiec całkowicie oddany szachom i mający duże osiągnięcia na tym polu.
Dlatego bardzo mocno zaskoczył mnie list Gościa, który napisał:
Dotyczasowego trenera Leszka Ostrowskiego, który pracował dotychczas z Jankiem Dudą i opracował mu odpowiedni program samoszkolenia, zwolniono i funkcję tę przejął arcymistrz Kamil Mitoń. Samoszkolenie oczywiście nie wystarczy Dudzie, ktoś musi mu doradzać, ale nie konkurenci, którzy boją się, że ich przerośnie!
Ale tylko fachowcy rozumią problem, że trenerem nie może być aktywny, czynny gracz, albo wielka sława – tacy mogą dawać tylko konsultacje w poszczególnych wariantach czy o zawodnikach.
Zgadzam się całkowicie z Gościem. Przypominam jak to przed laty najlepszego wówczas juniora Marcina Kamińskiego trenował czynny arcymistrz i potem wspólne analizy wykorzystał w bezpośrednim pojedynku. Kamil Mitoń jest aktywnym zawodnikiem i na pewno ma jeszcze wielkie ambicje sportowe. Czy będzie uczciwie szkolił Janka? Osobiście mam wielkie wątpliwości!