Edukacja – Paweł Waluś
Szachy zwane są również grą królewską.
Jak mało która uczy nas logicznego myślenia, planowania z wyprzedzeniem,
a przede wszystkim spokoju i cierpliwości.
Od tego roku dzięki akcji „Szachy w szkole” już najmłodsi uczniowie (klasy I–III) 24 krakowskich szkół mają okazję zmierzyć się z wyzwaniem, jakie stanowi partia szachów.
Cała prawda o refleksie szachisty
Pomysł może budzić pewne obawy. Skupienie uwagi 25-osobowej grupy młodych ludzi nie stanowi przecież łatwego zadania. Nastroje są jednak pozytywne. – Często myślimy, że szachy to gra dla dzieci cichych, spokojnych. Mówi się potocznie o „refleksie szachisty” itd. Wcale tak nie jest. Tak naprawdę „materiał” na dobrego szachistę nie musi być grzeczny i spokojny.
Często są to dzieci, w których drzemie żywioł. Czasami nawet mnie trudno jest stwierdzić, co sprawia, że chcą grać w szachy – mówi Jacek Wolak, prezes Krakowskiego Klubu Szachistów, koordynator Małopolskiego Projektu „Szachy w szkole”, który ma także spore doświadczenie w nauczaniu szachów. Jak się okazuje, zainteresowanie dzieci tą grą wcale nie jest aż takie trudne, jak mogłoby się wydawać. Wystarczy odpowiednie podejście. Sam pomysł na tego typu edukację nie jest nowy. Już w 2011 r. Parlament Europejski wydał oświadczenie, w którym nawoływał kraje członkowskie do prowadzenia w szkołach nauki szachów. W Polsce miało to już miejsce w kilku województwach, teraz przyszedł czas na Małopolskę. – Zainteresowanie tym projektem jest dość duże – od września realizują go 24 krakowskie szkoły. Dodatkowo niemało szkół ma szachy w ofercie dodatkowej, w ramach zajęć pozalekcyjnych, które prowadzą instruktorzy z krakowskich klubów szachowych. Powiedziałbym, że w Krakowie w połowie szkół szachy już istnieją – twierdzi prezes KKSZ. Dlaczego to właśnie szachy cieszą się największym zainteresowaniem spośród gier planszowych, a nie np. warcaby? Niemal każdy zapytany o to człowiek związany z szachami wymienia te same cechy, które królewska gra rozwija: logiczne myślenie, planowanie z wyprzedzeniem, wyobraźnia przestrzenna, zdrowa rywalizacja, umiejętność pogodzenia się z porażką, radzenie sobie z presją czasu oraz stresem, kreatywność, cierpliwość, skupienie, koncentracja, spostrzegawczość i wiele, wiele innych. Szachy są również sposobem na interakcję – przy szachach można po prostu wspólnie spędzać czas, rozmawiać, bawić się i uczyć przy okazji. Oczywiście, im wcześniej zacznie się naukę, tym wiedza jest łatwiej i lepiej przyswajana.
– Naukę gry w szachy najlepiej rozpocząć w wieku czterech lat. W tym okresie dzieci bardzo szybko chłoną różne wiadomości z uwagi na intensywny rozwój mózgu. W zależności od indywidualnych predyspozycji i rozwoju w zajęciach mogą uczestniczyć również trzylatki – twierdzi Edyta Szromba, medalistka Mistrzostw Polski Juniorów oraz właścicielka Szkoły Szachowej. Podkreśla, że już w wieku przedszkolnym warto zaznajamiać dzieci z ideą szachów – sama od kilku lat prowadzi takie zajęcia w krakowskich przedszkolach. Należy to jednak oczywiście czynić w sposób odpowiedni dla poziomu dziecka. W tym już jednak głowa nauczyciela prowadzącego zajęcia.
Nauczyciele się szkolą
Dzięki projektowi „Szachy w szkole” ponad stu nauczycieli przeszło odpowiednie szkolenie i zostało przygotowanych do tego, aby prowadzić zajęcia. Co ciekawe, wcale nie musieli oni mieć wcześniej częstego kontaktu z królewską grą. – Najważniejsze to chcieć. Aby grać w szachy na poziomie, który pozwoli przez rok prowadzić zajęcia, wystarczy 20–30 godzin nauki. Inna sprawa, że nauczyciel musi się sam doskonalić i być przygotowanym na to, że jego uczniowie mogą szybko nauczyć się grać na jego poziomie. Znam wiele takich przypadków – tłumaczy Jacek Wolak. Zdradza również, jak wyglądały kursy przygotowujące nauczycieli do tych zajęć. – Zgłaszali się do nas, którzy z szachami mieli niewiele wspólnego, ale i tacy, którzy uczestniczyli w turniejach szachowych. Skupialiśmy się zarówno na doskonaleniu gry, jak i na przekazywaniu pomysłów edukacyjnych. Bo tak naprawdę to, że ktoś świetnie gra w szachy, nie znaczy, że potrafi tej gry nauczyć. Jeżeli dodatkowo weźmiemy pod uwagę fakt, że nauka odbywa się w dużej grupie dzieci, to zadanie jest naprawdę niełatwe. Staraliśmy się więc podpowiedzieć jak najwięcej sposobów, które mogą się przydać w trakcie nauki – tłumaczy koordynator akcji. Wielu nauczycieli przychodziło na kurs z własnymi pomysłami lub też ustalonym planem zajęć. Chcieli dowiedzieć się, czy ich założenia się sprawdzą, a także poradzić się innych, co zrobić, by osiągnąć największe efekty.
fot. Małgorzata Serafin-Kozyra / mskfoto.com
Materiał na dobrego szachistę nie musi być grzeczny i spokojny. Wszyscy są zgodni co do tego, że najlepiej uczyć poprzez zabawę. – Na początku poznajemy planszę i jej właściwości, a następnie budujemy zamki z białych i czarnych figurek. Aby młodzi szachiści mogli utrzymać koncentrację, zajęcia z cztero-, pięciolatkami trwają maksymalnie 30 minut, w przypadku sześciolatków i starszych dzieci czas ten wydłuża się do 45 minut. Uczymy się przede wszystkim przez zabawę w małych grupkach – do ośmiu osób w przedszkolu, natomiast w szkole są to grupy 12-osobowe. Jako nauczyciel z wykształcenia staram się wymyślać różnorakie metody aktywizujące, które dostosowuję do wieku dzieci. W nauczaniu szachów wspomagam się nie tylko książkami z zakresu królewskiej gry, ale również literaturą pedagogiczną, która ułatwia mi zrozumienie procesu poznawczego u młodych szachistów oraz ich zachowania – taką receptę proponuje Edyta Szromba, z wykształcenia także nauczyciel języka polskiego, historii i WOS-u. Podobne spostrzeżenia ma Jacek Wolak. – To na pewno nie może być tradycyjna nauka w ławkach, jaką osoby w moim wieku pamiętają ze szkoły. Dziś na szczęście wiele się zmieniło i sposób nauczania jest bardziej odpowiedni dla żywiołowych i energicznych dzieci.
Zabawa czy szkolny przymus?
Idea obowiązkowych zajęć z szachów może wydawać się nieco kontrowersyjna, bo mimo wszystko jest to gra, która powinna być traktowana jako zabawa i sposób na spędzanie wolnego czasu, nie zaś jako szkolny przymus. Można jednak podejść do tego z innej perspektywy. – Często i w środowisku szachowym, i wśród zwykłych ludzi panuje przekonanie, że program stworzono po to, by przymuszać dzieci do gry w szachy, aby pojawili się nowi arcymistrzowie i mistrzowie świata. Zdecydowanie nie – cel tego projektu jest inny. Podstawowe założenie jest takie, że ucząc szachów, wspomagamy rozwój dziecka – tłumaczy Jacek Wolak. To zaś przekłada się również na inne przedmioty szkolne. Wiele dzieci ma dziś problem z nauką przedmiotów ścisłych. Kłopot sprawiają im przede wszystkim matematyka, fizyka czy też geografia. Zajęcia z szachów, może nie od razu, ale mogą wpłynąć na poprawienie wyników nauczania w tych dziedzinach. Oczywiście nie oznacza to, że nagle wszyscy będą dostawać same piątki z matematyki. Działa to w mniej bezpośredni sposób. Jak jednak wcześniej wspomniano, królewska gra rozwija logiczne myślenie, wyobraźnię przestrzenną, cierpliwość itd., co pomaga radzić sobie z napotykanymi problemami, zresztą nie tylko w dziedzinach ścisłych. Dzięki szachom analiza i poszukiwanie rozwiązań stają się dla dziecka czymś naturalnym. Jak przyznaje Jacek Wolak, z wykształcenia matematyk, wiele spraw rozwiązywał, przekładając je na sytuację szachową. Innymi słowy, kiedy napotykał jakiś problem, w swojej głowie zamieniał go na schemat z królewskiej gry i w ten sposób sobie z nim radził. Oczywiście wśród dzieci nie będzie to działać tak samo, ale na pewno pomoże.
Przyjemne z pożytecznym
Na samym przedsięwzięciu skorzystają nie tylko najmłodsi, ale również małopolskie kluby szachowe. Jeśli projekt się przyjmie, istnieje duża szansa na to, że sport ten będzie o wiele bardziej spopularyzowany, a tym samym zwiększy się zainteresowanie klubami. Nie da się bowiem ukryć, że zwłaszcza w dużych miastach, gdzie oferta zajęć pozalekcyjnych jest bardzo szeroka, szachy mają silną konkurencję. Wprowadzenie zajęć szachowych w klasach I–III na pewno przyczyni się do wzrostu liczby młodych szachistów. Weźmy tutaj za przykład Warszawę. Jeszcze dziesięć lat temu była tam tylko jedna tego typu organizacja. Silna i licząca się na scenie szachowej, lecz jak na tak wielkie miasto to wciąż marny wynik. Po wprowadzeniu projektu „Szachy w szkole” kolejne kluby zaczęły powstawać jak grzyby po deszczu, zwiększyła się liczba turniejów szachowych dla najmłodszych i ta fala jest teraz widoczna w Mistrzostwach Polski dla najmłodszych. Nie ma co ukrywać, że na to liczy również Małopolski Związek Szachowy. Niewielu wie, że nasze miasto ma bardzo wielu utalentowanych szachistów, którzy osiągają świetne wyniki. W sierpniowych Mistrzostwach Polski w Szachach Szybkich i Błyskawicznych, które odbyły się w Katowicach, małopolskie kluby zdobyły bardzo wiele medali, w tym złote. Jak jednak podkreśla Jacek Wolak, kształtowanie nowych szachistów nie jest i nigdy nie będzie głównym celem tego projektu. – Chodzi o to, żeby dzieci nauczyły się grać w szachy, ale tak naprawdę to nie szachy są w tym najważniejsze, tylko rozwijanie zdolności, które pomagają w nauce. Tu chodzi o rozwój. Nasz związek jako koordynator projektu nie chce naciskać na szkoły, żeby na tych zajęciach kształciły zawodowców. Zabawa przez naukę jest najlepszym sposobem na to, aby zainteresować czymś najmłodszych i pokazać im, jak wielki potencjał może w nich drzemać. „Szachy w szkole” mogą pomóc komuś odnaleźć swoją drogę, odkryć potencjał do tej właśnie gry i rozwijać się proporcjonalnie do skali własnego talentu. Innym uczniom pomogą spojrzeć w odmienny sposób na rodzące się przed nimi problemy i rozwiązać je z korzyścią dla siebie. Z całą pewnością jednak szachy będą przede wszystkim stanowić nowe, ciekawe doświadczenie i świetną zabawę dla najmłodszych, połączoną z nauką – przyjemnie z pożytecznym. I to właśnie wydaje się w tym wszystkim największą zaletą.
Źródło