Archiwum kategorii ‘Szkolenie’

maj
29

Kontynuacja odcinka 14

Od dłuższego czasu Internauci namawiają mnie do publikacji poruszonych na blogu zagadnień w formie książki. „Jest tutaj tyle ważnych przedstawionych problemów, które są porozrzucane w różnych tematach. Warto to wszystko połączyć w całość…”! 

O tym myślę  już od dłuższego czasu i zbieram odpowiednie materiały, których mam bardzo dużo w swoim archiwum. Zamierzam opisać różnego rodzaju wydarzenia dotyczące aspektów szachów wyczynowych w Polsce na bazie osobistych przeżyć od 1961 roku.

Pisałem we wcześniejszych publikacjach,  że już jako początkujący szachista postanowiłem wyjaśnić problem: dlaczego nasi czołowi szachiści są słabsi od zawodników innych krajów? Dlaczego mistrzowie Polski zajmują przeważnie dalekie miejsca, nawet i ostatnie, w turniejach międzynarodowych i dlaczego nie liczymy się w walce o mistrzostwo świata?

Ostatecznie po lekturze różnych relacji zamieszczonych w miesięczniku „Szachy” z turniejów z udziałem naszych kadr i publikacji książkowych (np. III  Międzynarodowy Turniej Szachowy, Sopot 1951) oraz analizie partii doszedłem do wniosku, że najsłabszym ogniwem w grze naszej czołówki (także kobiet) jest faza debiutowa. W tej kwestii znacznie ustępowaliśmy np. Rosjanom, Czechom, Niemcom, Rumunom, Bułgarom, Jugosłowianom, z którymi bardzo często przegrywaliśmy już w początkowym stadium partii.

I dlatego, gdy zająłem się pracą szkoleniową, to kładłem silny nacisk na znajomość otwarć oraz optymalnie opracowany repertuar debiutowy. W latach 1978-1981 byłem trenerem Polskiego Związku Szachowego i na obozach kadry młodzieżowej propagowałem hasło:

„Studiujcie debiuty, a w grze środkowej i końcówkach dacie sobie na pewno radę!” 

Jednocześnie polecałem studiowanie całych partii, aby można było prześledzić dokładnie wszystkie stadia gry. 

To zawarłem w komunikacie szkoleniowym 1-1979.

Ale nie wszyscy szkoleniowcy byli zgodni  z tą teorią. Na jednym z obozów kadry juniorów doszło między mną i jednym z trenerów do dość ostrej wymiany zdań!

Jako trener kadry wydawałem w latach 1978-1981 różne materiały szkoleniowe. Największym przedsięwzięciem były „Materiały Szkoleniowe”, które ukazywały się w formacie zeszytów A-5 po 12-18 stron. Byłem odpowiedzialny za ich stronę merytoryczną i techniczną, czyli przygotowywałem materiały, następnie sam je przepisywałem na maszynie, kleiłem diagramy itd.

Udało mi się wciągnąć do współpracy wiele osób np.  Krystynę Radzikowską, Małgorzatę Wiese, Jerzego Kostrę, Jerzego Pokojowczyka, Jacka Bielczyka, Henryka Dobosza, Zbigniewa Szymczaka, Ryszarda Bernarda i innych.

Pierwszy numer ukazał się w styczniu 1979 roku w trakcie turnieju strefowego w Warszawie. „Narodziny” jego nie były takie proste. Najpierw sekretarz generalny Polskiego Związku Szachowego Jan Eberle musiał przekonać odpowiedniego pracownika Centralnego Ośrodka Sportowego o potrzebie takich materiałów do szkolenia młodzieży, natomiast ja przez około pół godziny walczyłem w Urzędzie Kontroli Prasy w Warszawie o uzyskanie zgody na ich publikację. Potem ktoś wpadł na pomysł, że materiały szkoleniowe w zasadzie nie potrzebują akceptacji cenzury i w ten sposób udało mi się ominąć później ten urząd.

Przez trzy lata mojej działalności udało mi się wydać 6 numerów. Oczywiście techniczna jakość tych materiałów odpowiadała możliwościom ówczesnych czasów. Natomiast treść każdego zeszytu była interesująca i za to zbieralem pochwały.

Po moim wyjeździe z kraju w 1981 roku kolejni trenerzy kadry nie podjęli się już tego zadania. Dopiero w 2002 roku ukazały się „Wybrane zagadnienia teorii i praktyki szachowej” pod redakcją Ryszarda Bernarda.

 

 

 

Dalej »
kw.
11

W tym odcinku przedstawiona jest partia Jacek Tomczak – Władimir Kramnik z olimpiady w Batumi 2018.

Link

Źródło

mar
26

W kolejnym odcinku analizowane jest zwycięstwo Radosława Wojtaszka z Arkadijem Naiditschem (Isle of Man 2018).

Link

Źródło

mar
19

W kolejnym wykładzie Piotr Kaczorowski przedstawił partię Caruana-Carlsen, Tromsoe 2014, dotyczącą obrony skandynawskiej.

Link

Źródło

gru
13

paź
07

Kontynuacja odcinka 176

W trakcie pracy nad książką „Złoto dla Polski” w pewnym momencie zadałem sobie pytanie: „Czy dożyję jeszcze takiej chwili, gdy nasi szachiści powtórzą sukces z Hamburga lub przynajmniej będą walczyć o najwyższe trofeum w konkurencji drużynowej”?

Wszyscy byliśmy świadkami tego, że prawie mogło się to zdarzyć w Batumi: link.

Przez cały czas olimpiady oglądaliśmy znakomitą grę naszych zawodników. Po raz pierwszy od 1945 roku drużyna włączyła się do walki o złoty medal i niewiele brakowało do pełnego szczęścia. Były wielkie emocje i 4 miejsce to wielki sukces oraz nadzieja, że w następnych olimpiadach Polacy będą również walczyć o najwyższe pozycje.

Na czym polega ta niezwykła metamorfoza naszego zespołu? Odpowiedź jest bardzo prosta: nasi zawodnicy byli po raz pierwszy doskonale przygotowani debiutowo do tej ważnej i trudnej imprezy. Nie przegrywaliśmy pojedynków już w początkowej fazie gry, co często widzieliśmy w przeszłości.

Walczyliśmy z czołówką świata jak równy z równym!

Do trójki najlepszych w Polsce arcymistrzów: Jana-Krzysztofa Dudy, Radosława Wojtaszka i Kacpra Pioruna, selekcjoner Bartosz Soćko – sam znawca otwarć szachowych – powołał świetnie przygotowanych  młodych debiutantów Jacka Tomczaka oraz Kamila Draguna. W skład ekipy weszli także doświadczeni analitycy Kamil Mitoń i Daniel Sadzikowski.

Jednym słowem nasze męskie szachy reprezentowali w Batumi najlepsi z najlepszych i dlatego w końcowym rozrachunku odniesiono największy sukces na olimpiadzie w powojennych czasach!       

Mnie osobiście szczególnie to cieszy, gdyż od dawna zwracam uwagę na istotne znaczenie debiutów we współczesnych szachach wyczynowych w swoich publikacjach np. link i także na tym blogu np. wpisy: link 1 i link 2.

Dalej »
wrz
15

Kontynuacja odcinka 175

Jutro odbędzie się Nadzwyczajne Wyborcze Walne Zgromadzenie Delegatów Polskiego Związku Szachowego, na którym zostanie – po niespodziewanej rezygnacji Adama Dzwonkowskiego – wybrany nowy prezes. 

Wielka szkoda, gdyż Adam Dzwonkowski był pierwszym od lat szefem PZSzach, który opowiedział się za pluralizmem i za gotowością współpracy ze wszystkimi osobami, którym na sercu leżą problemy polskich szachów wyczynowych. Odciął się tym samym od swoich niektórych poprzedników, którzy nie uznawali osób o odmiennych poglądach od oficjalnej linii działania związku!

Obaj kandydaci ogłosili swoje programy, które zostały opublikowane na stronie PZSzach: Dla przypomnienia źródło.

Jestem przekonany, że wszyscy oczekujemy takiego prezesa, który będzie w głównej mierze otwarty na wszelkie problemy zgłaszane przez polskich szachistów!

A spraw do rozwiązania jest wiele. W pierwszej kolejności trzeba opracować wreszcie „Centralny i spójny system szkolenia”, bowiem nasza „złota młodzież” już dawno nie przywozi z mistrzostw świata i Europy worków medali. Coś z tym trzeba zrobić!   

Sam jestem emocjonalnie od dawna związany z polskimi szachami. Na przestrzeni wielu lat zgłaszałem sporo koncepcji szkoleniowych, które były jednak odrzucane przez kierownictwo MASz.

Zgadzam się z tym całkowicie, że wszelkie problemy powinny być załatwiane wewnątrz naszego środowiska. Jest tylko jeden warunek, że władze PZSzach są gotowe na wysłuchanie wszelkich wniosków i propozycji dotyczących ewentualnej poprawy działalności związku i to na różnych płaszczyznach.

Kiedy zaproponowałem w 1999 roku w ramach MASz pewne udoskonalenia treningowe oraz konsultacje drogą emailową, spotkało się to z negatywnym stanowiskiem osób odpowiedzialnych za szkolenie polskiej młodzieży. Po prostu nie zaakceptowano mojej współpracy z Radosławem Wojtaszkiem oraz Maciejem Brzeskim. Nie reagowano na moje listy i postulaty, co przyjąłem jako lekceważenie mojego zangażowania się w działalności szkoleniowej.

Ówczesny kierownik wyszkolenia tłumaczył się, że to nie jego „działka”, natomiast prezes PZSzach nie miał czasu na zapoznanie się z moimi doświadczeniami w szkoleniu z czołowymi juniorami kraju. Dlatego opublikowałem tekst „Quo vadis polskie szachy”? (Magazyn Szachista sierpień 2003), aby zwrócić uwagę na ważne problemy.

Rezonans jego był taki:

1.Artykuł był bardzo potrzebny, gdyż ukazał aktualne i istotne problemy naszych szachów.

2.Natomiast według niektórych działaczy Polskiego Związku Szachowego artykuł był niepotrzebny i wręcz zaszkodził wizerunkowi polskich szachów.

Wspomniana publikacja „Quo vadis polskie szachy?” spowodowała w sierpniu 2003 roku na Forum Polskiego Związku Szachowego polemikę p.t. „Akademia Szachowa unowocześniać czy nie?”. Wziąłem w niej udział, gdyż chciałem zademonstrować korzyści szkoleniowe moich propozycji. Gospodarzem Forum był ówczesny prezes PZSzach. Dyskusją sterował znany arcymistrz, syn wiceprezesa PZSzach.

Niestety większość forumowiczów została fałszywie ukierunkowana przez arcymistrza i zamiast na problemie unowocześnienia Akademii, skoncentrowała się w głównej mierze na atakach personalnych. Młody człowiek – wówczas student fizyki na Uniwersytecie Warszawskim – dyrygował destrukcyjną dyskusją, próbując wszystkich przekonać o szkodliwości treningu za pomocą komputera, poczty elektronicznej i Internetu oraz mojej negatywnej roli w rozwoju polskich szachów!

Teraz czekamy na merytoryczne działania nowego zarządu Polskiego Związku Szachowego m.in. w kwestii optymalnych rozwiązań szkoleniowych!  

 

 

 

Dalej »
wrz
14

Kontynuacja odcinka 174

Kandydat na prezesa Polskiego Związku Szachowego Radosław Jedynak w swoim programie poruszył wiele istotnych aspektów dotyczących działalności Młodzieżowej Akademii Szachowej. Te problemy tkwią w polskich szachach już od wielu lat i są, jak to wynika z wielu fachowych przekazów, nadal aktualne. Na bazie własnych doświadczeń opisałem to m.in. w tekście „Gorzka Prawda” („Szachy/Chess” 75/76 – 2002).

Jak już podałem w poprzedniej części, udało mi się w Zakopanem w pełni zrealizować plan szkoleniowy. Kolejna sesja z moim udziałem odbyła się w Wiśle w dniach 13-21.04.2000. Dwa miesiące wcześniej rozmawiałem z kierownikiem wyszkolenia PZSzach i przypomniałem moje trzy życzenia, które uzgodniłem wcześniej na pierwszej sesji z kierownictwem MASz: obecność Radka Wojtaszka, odpowiednie warunki do zajęć (sala i sprzęt wraz z zegarami) oraz wypełnione przez uczestników zgrupowania ankiety zawodnika. Zapewniono mnie, że  wszystko będzie jak należy.

Na miejscu okazało się, że nie ma Wojtaszka. W ten sposób kierownictwo MASz dało mi do zrozumienia, że zaproponowany przeze mnie trening wirtualny, jako uzupełniająca forma szkolenia, został odrzucony.

Nie było przygotowanych ankiet. Część przywiozłem ze sobą, resztę skopiowaliśmy w pobliskim sklepie i rozdaliśmy uczestnikom do wypełnienia. Z tego materiału korzystali potem wszyscy trenerzy.

Największym rozczarowaniem dla mnie było brak zegarów. To uniemożliwiło mi przeprowadzenie treningu praktycznego, jak to zrealizowałem w Zakopanem. Zostałem w ten sposób zmuszony do zmiany koncepcji treningowej. Na moje starania u kierownika sesji  zegary znalazły się pod koniec zgrupowania. Na zajęcia było to już za późno, ale mogliśmy przynajmniej przeprowadzić turniej błyskawiczny z nagrodami książkowymi, które przywiozłem ze sobą.

Sesja zaczęła się od mojego dwugodzinnego wykładu inauguracyjnego pt. „Wspólne idee: gra praktyczna kompozycja”. Poruszyłem na bazie przykładów praktycznych i studiów następujące tematy:

1. Odciągnięcie
2. Własna figura przeszkadza
3. Zugzwang
4. Nowotny
5. Słaba promocja
6. Widłowe uderzenia
7. Warto znać studia

Jako trener polecam swoim podopiecznym rozwiązywanie pouczających zadań i studiów, ale zbliżonych swym charakterem do gry praktycznej. Wykluczam jednak trening z zadaniami typu samomaty, maty pomocnicze i bajkowe, ponieważ te problemy nie mają żadnego aspektu szkoleniowego. Wręcz przeciwnie, uważam, że szkodzą w normalnym rozwoju szachisty. Niech tymi zadaniami zajmują się problemiści, ale nie zawodnicy, szczególnie młodzi.

Powracam do moich treningów. Została przydzielona mi utalentowana grupa średniaków, w której m.in. byli: Paweł i Dorota Czarnota, Marcin Tazbir, Piotr Brodowski, Dominika Hermanowicz itd. Tematem zajęć były różne formy ataku na króla. Wobec braku zegarów musiałem zrezygnować z zajęć praktycznych. Na szczęście sala treningowa była duża. Każdy miał swój stolik i komplet szachów. Na tablicy demonstracyjnej pokazywałem różne partie wzorcowe. W krytycznych momentach zadawałem wiele pytań, na które młodzież musiała po analizie odpowiedzieć. Była dyskusja i wymiana uwag. Był to trening aktywny. Taka forma szkolenia jest też bardzo efektywna, pod warunkiem, że trener zadaje wiele pytań i zmusza tym samym podopiecznych do intensywnej pracy. Młodzież pracowała sumiennie i otrzymała ode mnie bardzo dobrą ocenę.

W sumie byłem zadowolony z pobytu w Wiśle, choć pozostał pewien niedosyt: nieobecność Radka Wojtaszka i brak zegarów.

Z kierownictwem MASz uzgodniłem, że przyjadę na kolejną sesję, ale postawiłem dwa warunki: obecność Wojtaszka i dostęp do zegarów. Otrzymałem zapewnienie, że nie będzie z tym żadnych problemów!

Krótko przed rozpoczęciem zgrupowania (Wisła, 3-11 sierpnia 2000) dowiedziałem się, że znowu nie będzie Wojtaszka. W taki to sposób definitywnie moja propozycja pomocy szkoleniowej młodzieży za pomocą poczty elektronicznej nie znalazła uznania u kierownictwa MASz.

W Wiśle czekała mnie kolejna niespodzianka. Przydzielono mi grupę najmłodszych i ulokowano w małej salce. Nie było oczywiście obiecanych zegarów.

Poprosiłem kierownika sesji o odpowiednie lokum. Tłumaczył się, że nie otrzymał do dyspozycji innych pomieszczeń. Była to nieprawda. Potem miałem okazję obejrzeć ośrodek, w którym mieszkaliśmy i było tam kilka wolnych sal, w których można było przeprowadzić bez problemu odpowiedni trening.

Pod koniec zgrupowania odbyła się w holu budynku symultana. Miejsca było tam bardzo dużo. Tam też można było pracować z grupą. Znalazły się też niespodziewanie zegary. Tak więc na moje zajęcia kierownik zgrupowania nie zagwarantował mi odpowiednich warunków treningowych i sprzętu, natomiast na swoją symultanę miał wszystko. To się nazywa zmysł organizacyjny!

Powracam do moich treningów. Ostatecznie zgodziłem się przeprowadzić zajęcia w tak niedogodnych warunkach. Mam duże doświadczenie z pracą z młodymi zawodnikami od 10 do 12 lat. Najlepiej prowadzi się trening w grupie 4-5 osobowej. Przy liczbie 8 osób powstaje już za duży chaos. Miałem nadzieję, że dam sobie jednak radę. Niestety okazało się to praktycznie niemożliwe. W czasie zajęć dochodziło często do rękoczynów. Wyrywano sobie figury z ręki i rozrzucano szachy. Najbardziej agresywnego młodzieńca wypraszałem za drzwi. Ale to nic nie dało. Młody człowiek kopał w drzwi i treningu nie można było również dalej prowadzić.

Poprosiłem kierownika sesji o przydzielenie mi do pomocy jakiegoś trenera w celu podziału na dwie grupy. Nie było takich możliwości kadrowych. Wobec braku zapewnienia mi godnych warunków treningowych, zrezygnowałem z zajęć z grupą najmłodszych. Prowadziłem od tego momentu konsultacje indywidualne.

Zgrupowanie w Wiśle było pasmem wielkich rozczarowań. Na dwie sesje w 2000 roku poświęciłem w sumie cztery tygodnie urlopu wypoczynkowego i moje zaangażowanie poszło na marne. Natychmiast po powrocie do Dortmundu zadzwoniłem do kierownika wyszkolenia PZSzach i poinformowałem go, że zrywam dalszą współpracę z akademią!

Poniższy odcinek pochodzi z tekstu „Gorzka Prawda” („Szachy/Chess” 75/76 – 2002).

A jednak koledzy mieli rację …

Końcowy wniosek: Mam kontakty z wieloma osobami w kraju i wiem z różnych opinii, że powinno się coś zmienić w działalności Młodzieżowej Akademii Szachowej. Ale to jest już problem nowych władz Polskiego Związku Szachowego!

 

 

Dalej »
wrz
13

Kontynuacja odcinka 173

O zajęciach w ramach MASz w Zakopanem (2-10.1999), na których udało mi się w pełni zrealizować jedną z moich metod treningowych,  pisałem już w różnych publikacjach, także na blogu. Dla przypomnienia:

Zajęciom przygląda się kierownik sesji Ryszard Bernard. Na pierwszym planie widać Radosława Wojtaszka i Katarzynę Tomę.

Oto fragment mojego artykułu, który ukazał się w miesięczniku „Szachista” (listopad 2001).

szach1 (Kopie)

szach3

Natomiast wcześciej, wkrótce po zakończeniu sesji, opracowałem podsumujący materiał i wysłałem wszystkim uczestnikom mojej grupy.

Dalej »
  • Szukaj:
  • Nadchodzące wydarzenia

    mar
    31
    pon.
    2025
    całodniowy 25th European Women’s Chess Cham...
    25th European Women’s Chess Cham...
    mar 31 – kw. 11 całodniowy
    Mistrzostwa Europy Kobiet w Rhodos. Wvniki    
    kw.
    25
    pt.
    2025
    całodniowy GCT Poland (rapid)
    GCT Poland (rapid)
    kw. 25 – kw. 27 całodniowy
    Home – Grand Chess Tour  
    kw.
    26
    sob.
    2025
    całodniowy Grand Chess Tour Superbet Rapid&...
    Grand Chess Tour Superbet Rapid&...
    kw. 26 – kw. 30 całodniowy
    W dniach 26-30.04.2025 r. w Warszawie odbędzie się 10. edycja Grand Chess Tour (Superbet Rapid&Blitz). Uczestnicy: Jan-Krzysztof Duda (Polska) Alireza Firouzja (Francja) Weselin Topałow (Bułgaria) Levon Aronina (USA) Maxime Vachier-Lagrave (Francja) Władimir Fedosejew (Słowenia) Praggnanandhaa[...]
    kw.
    28
    pon.
    2025
    całodniowy GCT Poland (blitz)
    GCT Poland (blitz)
    kw. 28 – kw. 29 całodniowy
    Home – Grand Chess Tour
    paź
    10
    pt.
    2025
    całodniowy European Individual Championship
    European Individual Championship
    paź 10 – paź 19 całodniowy
    5th IPCA European Individual Chess Championship 2025
  • Odnośniki

  • Skąd przychodzą

    Free counters! Licznik działa od 29.02.2012
  • Ranking FIDE na żywo

  • Codzienne zadania

    8
    7
    6
    5
    4
    3
    2
    1
    abcdefgh
    Play Computer
  • Zaprenumeruj ten blog przez e-mail

    Wprowadź swój adres email aby zaprenumerować ten blog i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach przez email.