W czasach komunizmu w Polsce popularny był taki slogan: „Czy się stoi czy się leży, 2000 się należy”!
W 1982 roku zostałem – po wygraniu konkursu – przyjęty do pracy na uniwersytecie w Dortmundzie. Umowa opiewała na 2 lata. Zaraz się zorientowałem, że tutaj jest zupełnie inne podejście do pracy. Jakieś rutynowe czynności są niewystarczające, aby utrzymać etat. Tutaj trzeba się wykazać dużą aktywnością i kreatywnością. Udało mi się to. Najpierw przedłużono moją umowę pracy o dalsze półtora roku, potem na czas nieokreślony. Za kilka miesięcy idę na emeryturę.
Mam dwa polskie programy telewizyjne i czytam regularnie prasę krajową. Wiem, że stosunek do pracy w Polsce całkowicie się zmienił, niż było to w czasach PRL. Hasło przytoczone na początku mojego tekstu zniknęło ze słownictwa. Teraz każdy pracodawca – podobnie jak w Niemczech – wymaga od swoich pracowników coś więcej, niż normalne czynności. Zasada BMW (bierny, mierny ale wierny) nie ma racji bytu. Dlatego Polska rozwija się dynamicznie i jest już w czołówce światowej!
Ale czy ten postęp dotarł już do Polskiego Związku Szachowego? Mam duże wątpliwości.
Akademia Młodzieżowa Polskiego Związku Szachowego została powołana do życia w 1996 roku. Od samego początku jej działalności wywoływała duże emocje i negatywne oceny. Ogólna krytyka głosi, że mimo zdolnej młodzieży – nie wychowuje zawodniczek i zawodników światowego formatu. Jest tylko jeden wyjątek: Radosław Wojtaszek.
Narzuca się więc logiczny wniosek: trzeba coś zmienić. Już dawno zaproponowałem pewne ciekawe rozwiązania. Dwaj trenerzy odpowiedzialni za funkcjonowanie Akademii – bez jakiejkolwiek dyskusji – postawili szlaban! Zabrakło im tej właśnie kreatywności działania. Mimo tego, otrzymali pełne wsparcie władz Polskiego Związku Szachowego.
Prezes Polskiego Związku Szachowego Tomasz Sielicki wspomniał ostatnio na łamach związkowego pisma „MAT” o unowocześnieniu Akademii. Czekamy więc na efekty tych zamiarów!