Archiwum kategorii ‘Pismo „MAT”’

paź
27

Kontynuuję temat rozpoczęty w tekstach: link 1 oraz link 2.

Teraz chciałbym odnieść się do wypowiedzi Kacpra Pioruna w wywiadzie na stronach 12–13.  Arcymistrz stwierdził, że ostatnio podreperował się w debiutach. O słabej stronie w grze Pioruna pisałem już dawno, np.

Link 1
Link 2
Link 3

Dobrze więc, że arcymistrz wreszcie pojął znaczenie dobrze przygotowanego repertuaru debiutowego. Kacper Piorun ma obecnie 24 lata i jeśli dalej więcej czasu poświęci na efektywny trening, to może niedługo znajdzie się w ścisłej czołówce krajowej.

Następnie Kacper Piorun wyraża opinię, że solving pomaga w szachach. Jest to bardzo ogólna teoria i może tylko wprowadzić duże zamieszanie w umysłach polskiej młodzieży. Szkoda, że Paweł Dudziński nie zadał prostego pytania: czy rozwiązywanie zadań wszystkich kategorii ma aspekt szkoleniowy? Ciekawe byłoby usłyszeć odpowiedź!

Proponuję obejrzenie teraz następujących zadań. Pytanie dla szachistów – praktyków (trenerów): mają one jakąkolwiek wartość szkoleniową?

Pierwsze dwa to samomaty. Definicja: w samomatach zaczynają białe i zmuszają czarne do dania im mata. Czarne oczywiście nie chcą go dać i bronią się przed tym!

Autor: Peter Sickinger
Die Schwalbe 2011

bview

Samomat w 2 posunięciach

Autor: Frank Richter
Die Schwalbe 2011

bview (1)

Samomat w 3 posunięciach

Następne dwie pozycje to maty pomocnicze (zwane też współmatami). Definicja: w tego typu problemach zaczynają czarne i współpracują z białymi w celu dania sobie mata.

Autor: Almiro Zarur
Die Schwalbe 2013

bview (2)

Mat pomocniczy w 2 posunięciach

Autor: Wiktor Czepiżny
Die Schwalbe 2013

bview (3)

Mat pomocniczy w 3 posunięciach

Proponuję rozwiązanie tych zadań i odpowiedź na moje pytanie: można takie pozycje polecać młodzieży w treningu szachowym?

 

paź
25

szachowy-boks4

FAKT PZSzach – „Już wkrótce, w najnowszym „Macie”, ekskluzywny wywiad z Pawłem Dziubińskim, a także odpowiedź federacji WCBO i jej prezydenta Iepe Rubingha na zarzuty Dziubińskiego dotyczące sfałszowania wyniku jego walki z mistrzem świata Frankiem Stoldtem.” (źródło: oficjalny profil PZSzach na facebooku).

Tymczasem zachęcamy do obejrzenia krótkiego reportażu na temat szachoboksu, gdzie oprócz Pawła Dziubińskiego wypowiada się także znany bokser (również szachista) Artur Szpilka!

http://eurosport.onet.pl/boks/krwawe-szachy-ciagle-zywe/xh1fl” (zr. PZSzach)

 

 

 

paź
21

Po ukazaniu się wpisu otrzymałem kilka komentarzy dotyczących solvingu, z których część znalazło się na blogu. Tak jak zapowiedziałem, tylko konstruktywne i w kulturalnym tonie uwagi będą tutaj publikowane.

Problem, czy solving jest sportem, został wystarczająco wyjaśniony w linku:

Natomiast jesteśmy znakomici w solvingu, w dyscyplinie, która niestety nie zalicza się do szachów w świetle kryteriów i definicji FIDE. W rozwiązywaniu zadań szachowych nie ma bowiem elementów twórczości, które charakteryzują szachy, a występują w grze bezpośredniej, korespondencyjnej i kompozycji szachowej…

Zgodnie z definicją sprecyzowaną przez FIDE – szachy są jedną z najstarszych, intelektualnych i kulturowych gier, która stanowi kombinację sportu, naukowego myślenia i elementów sztuki. Myśliciele i znawcy szachów wielokrotnie dodawali takie uzupełnienia: „Szachy są wiedzą pod względem treści, sztuki pod względem formy, grą zaś w swej istocie“ oraz „Szachy zawierają w sobie elementy kultury, sztuki i intelektualnych zdobyczy całej historii cywilizacji“. Patrząc z tego punku widzenia „Solving“ nie spełnia podstawowych kryteriów fidowskiej definicji szachów, jakimi są elementy sztuki, oryginalności czy twórczości. Solvingowcy nie zostawiają po sobie ani pięknych partii, ani kombinacji, tylko wyniki rywalizacji 

Solving może mieć aspekt szkoleniowy, ale tylko w małym wymiarze. Tę kwestię wyjaśniłem wystarczająco w mojej książce Kompozycja w treningu szachisty (Penelopa 2003).

Na ten temat rozmawiałem wcześniej ze znanym trenerem rosyjskim Markiem Dworeckim w trakcie szkolenia niemieckich trenerów w Kienbaum koło Berlina w 1995 roku. Ta dyskusja i jego  wykład o znaczeniu kompozycji szachowej w treningu potwierdziło moje podejście do tej kwestii.

W obecnej dobie komputerów solving nie ma żadnego pożytecznego znaczenia w twórczości kompozytorów szachowch. Nikt bowiem nie zajmuje się, z braku czasu, bezpośrednim rozwiązywaniem problemów, lecz sprawdza się je za pomocą różnych programów szachowych, które są łatwo dostępne.

Tak jak napisałem w wpisie solving obecnie można traktować przede wszystkim jako rozrywkę. Może mieć też aspekt propagandowy.

Imprezy w rozwiązywaniu zadań, w połączeniu z kongresem kompozycji szachowej, umożliwiają też spotkania fachowców tej branży z całego świata i tym samym wymianę doświadczeń, pomysłów twórczych itd.

Tak to przedstawił mi kilka lat temu jeden niemiecki problemista. Przy okazji bierze on udział w konkursach w rozwiązywaniu zadań dla zabawy. Nie przygotowuje się do tych zawodów, gdyż nie widzi w tym żadnej potrzeby. Własne kompozycje i innych problemistów testuje z pomocą „maszyny”. Wszelkie wyjazdy na te imprezy finansuje z własnej kieszeni, gdyż niemieckie władze szachowe nie wspierają solvingu.

W prywatnej korespondencji kilka osób zwróciło uwagę na stabilność wyników czołówki w solvingu. Ta sytuacja nie zmienia się od wielu lat. Konkurują ze sobą praktycznie dwa kraje: Polska i Anglia.

Sam kiedyś zajmowałem się rozwiązywaniem zadań, szczególnie w trakcie Zjazdów Problemistów Polskich.

Pismo1 (Kopie 2)

Pismo4

paź
18

Niedawno jeden z czytelników bloga napisał mi, że kupił sobie pismo Polskiego Związku Szachowego MAT (6-2015) i jest mocno nim rozczarowany: Za mało treści szachowej, za dużo wywiadów!

U mnie akurat odwrotnie. Treść szachową studiuję w innych publikacjach, natomiast zainteresowały mnie właśnie wywiady.

Najpierw omówię dwa: Jana Rusinka i Kacpra Pioruna, które są związane z odbytym niedawno w Ostródzie 58.Międzynarodowego Kongresu Kompozycji Szachowej i 39.Mistrzostw Świata w Sovingu: link.

Polacy zdobyli siódme złoto z rzędu i tym samym są na czele tabeli wszechczasów! Rzeczywiście w tej konkurencji dominujemy w świecie.

Wynika to ze znakomitych warunków, jakie zapewnia naszym solverowcom Polski Związek Szachowy: pełne finansowanie startów w zawodach, obozy treningowe i stypendia z Ministerstwa Sportu!

Z tego co się orientuję, takiego wsparcia nie mają solverowcy w innych krajach i dlatego pozycja naszych profesjonalistów będzie niezagrożona jeszcze przez wiele długich lat!

Do tych interesujących wywiadów wrócę jeszcze w następnych odcinkach. Sam temat „Solving” był już omawiany na blogu.

Dla przypomnienia:

Link 1
Link 2
Link 3
Link 4
Link 5
Link 6
Link 7
Link 8

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

sie
09

Czytając kolejne artykuły zamieszczone w czasopiśmie MAT 4(36) 2013, zwróciłem uwagę na kilka aspektów przewijających się w wypowiedzi prezesa Tomasza Delegi. Dwa z nich chciałbym tu poruszyć. Przy okazji jak bumerang wracam do mojej wcześniejszej uwagi o nienajlepszej manierze zwracania się do siebie per Ty zarówno w sytuacjach oficjalnych, jak i obecnie, w wywiadzie przeprowadzonym przez Piotra Kaima dla czasopisma związkowego MAT. „Ty-kanie” i „jedzenie sobie z dzióbków” pozostawił bym raczej na chwile nieoficjalne.

Nowo wybrany prezes zapytany o sposoby ratowania prestiżu silnych (ale podupadających openów) odpowiedział, iż pomoc dla organizatorów takich imprez szachowych nie powinna polegać na finansowym wspieraniu ich przez Polski Związek Szachowy. Zastrzegł że rolą PZSzachu jest jedynie pokazywanie palcem co dobre, a co nie (parafrazuję), i co można zrobić aby pozyskać fundusze na takie turnieje. Typowy jednokierunkowy przepływ pieniędzy i sposobu myślenia urzędniczego – PZSzach łupi prowincjonalne kluby za pomocą wysokich składek i opłat klasyfikacyjno-rankingowych, ale jak ta sama „prowincja” zwróci się do niego o pomoc finansową w celu wspomożenia turnieju, to naraz okazuje się że związek nie może przychylić się do tej prośby. Nie może / nie chce / nie potrafi – niepotrzebne skreślić. Cóż, nikt nie lubi wypuszczać z rąk pieniędzy, a szczególnie urzędnicy.

Równie dyskusyjną sprawą jest wielka chęć Tomasza Delegi do przyznania członkom zarządu pensji za pełnione funkcje. Co więcej, kwestię tą nowy prezes włączył do swojego programu wyborczego i zaliczył do priorytetów obecnej kadencji. Wiadomo, że generalnie za pracę należy się wynagrodzenie, ale należy tu oddzielić od siebie pracę zarobkową i tą, wykonywaną bez wynagrodzenia przez członków różnych stowarzyszeń. Właśnie o niej mówi ustawa „Prawo o stowarzyszeniach”, której zapisy stara się odczytać na własną korzyść nowo wybrany prezes. Zapewnił on iż nie jest prawnikiem, co jednak nie przeszkadza mu w interpretowaniu odpowiedniego zapisu prawnego. Dobrze wiemy, że w prawie polskim (i nie tylko polskim) czarne nie musi być czarne, a białe może nie być białe, bo to zależy od interpretacji zapisu w odpowiednim kodeksie. Z racji posiadanych kompetencji zwykle zajmują się tym prawnicy, i dlatego na miejscu prezesa Delegi właśnie im powierzyłbym ocenę zgodności z prawem zagadnienia możliwości pobierania wynagrodzenia przez członków zarządu PZSzach.

Domyślam się, że prezesowi bardzo zależy na pozytywnym dla niego załatwieniu tej kwestii, ale w przypadku pobierania pieniędzy publicznych (PZSzach jest współfinansowany z budżetu państwa), to radziłbym zachować daleko idącą ostrożność połączoną ze skonsultowaniem zagadnienia z którymś z warszawskich prawników. Lepiej zrobić to teraz, niż później „gęsto” tłumaczyć się panom w eleganckich garniturach skrojonych na potrzeby CBA lub CBŚ.

Krzysztof Kledzik

sie
06

Z ciekawością sięgnąłem po ostatni numer czasopisma związkowego MAT 4(36) 2013 gdyż domyślałem się, iż będą w nim przedstawione zagadnienia związane ze zmianą władz PZSzach-u. Tak też się stało. Oczywiście znalazłem i inne tematy nad którymi warto zastanowić się przez chwilę, a także różne mniej czy bardziej ciekawe „perełki”. Do takich zaliczam na przykład określenie Bartłomieja Maciei czołowym polskim arcymistrzem, użyte w tekście artykułu pt. „Ciekawostki rankingowe” na stronie 4. Zwrot ten jest daleko idącą uprzejmością w stronę naszego byłego kadrowicza, który już dawno przestał być postrzegany jako czołowy arcymistrz w Polsce (był nim w pierwszej połowie lat 2000-ych). Osiągnięcia am Maciei w ostatnich kilkunastu latach były coraz bardziej mizerne, i chyba dobrze się stało że ten zawodnik w końcu opuścił naszą kadrę narodową.

Zmieniając temat, zwróciłem uwagę na wypowiedź Jurija Kryworuczko (str. 5), w której zachęca zaawansowanych już szachistów do studiowania książek Kasparowa oraz co mnie szczególnie cieszy, do analizowania partii z jego meczów z Anatolijem Karpowem. Kasparow jest uznanym autorytetem szachowym, ale i on nie uchronił się przez pisaniem fragmentów swoich książek metodą „kopiuj i wklej”, choć w zamieszczonych bibliografiach podaje źródła z których czerpał informacje oraz fragmenty analiz szachowych.

Dorota Rzepecka w artykule poświęconym rozdaniu statuetek Hetmanów opisała przypadek Marioli Woźniak, która otrzymała wspomnianą nagrodę w kategorii fair play. Bardzo dobrze że w prasie fachowej wspomina się o przejawach dobrego zachowania podczas rozgrywania partii szachowych. W erze dopingu, zarówno farmakologicznego (sporty fizyczne) jak i elektronicznego (sporty „psychiczne”) miło przeczytać, że można jeszcze liczyć na czyjąś uczciwość i bezinteresowną uprzejmość, a nawet przychylność. Takie osoby naprawdę zasługują na wyróżnienie. We wspomnianych artykule przedstawiono też nazwiska innych laureatów Hetmanów. Wśród nich chyba największe kontrowersje budzi przyznanie nagrody Jerzemu Ziemackiemu, gdyż napisane przez niego artykuły do prasy noszą znamiona tekstów propagandowych.

Co robić aby grać lepiej? Nad tym pytaniem zastanawiał się Michał Krasenkow i Piotr Kaim w wywiadzie pt. „Do gołych króli”, zamieszczonym na stronie 34. Ze względu na toczącą się w internecie dyskusję o metodach szkolenia w szachach, podejrzewam, że wywiad ten był specjalnie przygotowany, aby wykazać słuszność metod treningowych sprzed 100 lat. Odpowiedź na postawione we wstępie do artykułu pytanie jest „jasna i oczywista”, i zgodna z lansowaną tezą o słuszności jedynie poprawnej metody treningowej trenera MD. Wywiad skupia się na udowodnieniu tezy, że w celu poprawy gry należy studiować końcówki i to najlepiej te opisane przez Marka Dworeckiego (a jakże!). A ja pytam się po raz kolejny, czy oprócz też Capablanki i Dworeckiego, nie ma już nowszych i lepszych metod treningowych? Michał Krasenkow wyraził opinię, iż kładzenie nacisku na pracę nad debiutami jest śmiesznym podejściem. Ręce opadają. Śmiać się, czy płakać? W dalszej części wypowiedzi am Krasenkow uściśla swoją tezę, ale pozostaje co najmniej zdziwienie nad jednoznacznością jego pierwszej oceny. Z drugiej strony trochę „usprawiedliwiam” pana Michała, bo nie pierwszy raz używa on określeń raczej nieprzemyślanych i delikatnie mówiąc, kontrowersyjnych. Widocznie „ten typ tak ma”, cytując słowa piosenki Ryszarda Rynkowskiego.

Krzysztof Kledzik

lip
15

MAT3

Najnowszy numer czasopisma MAT 3(35) 2013 jest wydaniem z czasów zmiany władzy w Polskim Związku Szachowym. Nadmienia o tym am Mateusz Bartel we wstępie do wspomnianego periodyku, choć uważam że podkoloryzował w nim obecny stan szachów w Polsce pisząc, iż: „ustępujący prezes zostawia Związek w dobrej kondycji, co chyba doceniło środowisko szachowe, skoro namaszczony przez niego kandydat nie będzie miał rywala…”. Co innego Związek, co innego środowisko szachowe w Polsce – tych dwóch rzeczy nie utożsamiał bym ze sobą. Być może rację ma am Bartel twierdząc (parafrazuję), iż ustępujący prezes „zrobił dobrze” związkowi. Nie trudno zauważyć, że wysiłki władzy skierowane były głównie ku najbliższemu otoczeniu PZSzach-u. Zatrudnianie szachistów w biurze związku, równie kontrowersyjna sprawa warszawskiego biura, to tylko dwa spośród wielu przykładów zastanawiających posunięć ustępującego prezesa. Natomiast nie widziałem chęci wspomożenia tzw. prowincji, czyli działalności szachowej poza największymi ośrodkami w kraju. Do tego należy dodać brak parcia na sukces naszych zawodowych szachistów i akceptowanie takiego stanu rzeczy przez władze związku. Reasumując – oceniam negatywnie działalność ustępującego prezesa, choć „oddając cesarskie cesarzowi” trzeba przyznać iż ma on zasługi w organizowaniu sponsorów.

Natomiast uważam za niezręczność wypowiedź am Bartla, w której wyraża on osobiste podziękowanie prezesowi Sielickiemu za czas i energię poświęconą polskim szachom. Wyrażenie osobistego podziękowania przez redaktora pisma przygarniętego przez związek…, hmmm…, to brzmi tak jakoś, hmmm… Czy rzeczywiście ogólnopojęte polskie środowisko szachowe tak chętnie dopisze się do osobistych podziękowań redaktora naczelnego? Tu bym polemizował, bo może zrobi to grupa szachistów skupiona wokół PZSzach-u, ale raczej nie kluby i osoby zmuszone do płacenia wysokich składek (i wszelkich innych horrendalnych opłat) na rzecz związku, osoby które obserwowały likwidację bądź deprecjację wagi prestiżowych turniejów w kraju, osoby którym zlikwidowano lokalne kluby szachowe, itp.

Zgadzam się z wypowiedzią am Bartla, w której wskazuje on na konieczność zastanowienia się nad przyczyną generalnego niepowodzenia naszych reprezentantów na legnickich mistrzostwach Europy. Kibice już to zrobili, ale czy dokonały tego osoby w związku odpowiedzialne za przygotowanie szachowe i sportowe? Warto zauważyć, że do tej pory PZSzach nie przedstawił żadnej gruntownej analizy tego wydarzenia. Zakończę te przemyślenia cytatem z am Bartla: „Pozostaje nam liczyć na to, ze kadra narodowa wyciągnie wnioski i na listopadowych DME spisze się lepiej”. Oby tak się stało, bo jeszcze ciągle mam nadzieję, że w końcu zobaczę jakieś spektakularne osiągnięcia naszych reprezentantów.

Krzysztof Kledzik

maj
17

Niedawno rozegrany turniej pretendentów w Londynie był z pewnością dużym wydarzeniem szachowym, ale mam spore wątpliwości, czy redaktor M. Bartel nie przeholował nieco w swojej gloryfikacji tego wydarzenia. Rzecz dotyczy krótkiego artykułu jego autorstwa, otwierającego czasopismo MAT nr 2(34) 2013. Zdanie „londyńskie zmagania były najbardziej dramatycznym turniejem ostatnich lat, a może nawet całej historii szachów”, budzi duże wątpliwości, szczególnie jego druga część. Jest sporo wydarzeń w dziejach naszej gry, które bardziej pretendują do miana „najbardziej dramatycznych w historii szachów” niż obecny turniej osób chętnych do walki o tytuł mistrza świata. Myślę, że wystarczy przypomnieć pojedynek Fischera ze Spasskim i dwa mecze Karpowa – np. w Baguio oraz w Moskwie w 1984 roku. Do tej kolekcji można też dodać mecz zjednoczeniowy, rozegrany pomiędzy Kramnikiem i Topałowem. Wymienione przeze mnie przykładowe pojedynki (i cała otoczka wokół nich) odcisnęły chyba większe piętno (pozytywne bądź negatywne) w historii szachów, niż ostatni turniej pretendentów.

Arcymistrz Bartel napisał dalej, iż „to bardzo dobrze, bo emocje związane z turniejem dają szanse na to, że o szachach będzie głośniej w najbliższych latach”. Zgadzam się że turniej takiej rangi jest dobrą reklamą szachów, ale rzetelną reklamą, a nie propagandą sukcesu, serwowaną nam przez Polski Związek Szachowy. Na szachistów zagranicznych i ich wpływ na kształtowanie współczesnych szachów właściwie zawsze możemy liczyć, w przeciwieństwie do naszych krajowych asów, którym niestety ciągle pozostaje gaszenie świateł na salach gry. Przez dłuższy czas PZSzach oraz osoby mu przychylne nie przyjmowały do wiadomości tego prostego faktu, jednakże lektura nowszych wpisów na niektórych blogach wskazuje, iż osoby z kręgów sympatyków Polskiego Związku Szachowego w końcu przejrzały na oczy i dostrzegły mizerię polskich szachów.

Redaktor Bartel obawia się też o zbytnie rozdęcie objętości czasopisma MAT, wypełnionego opisami wspaniałych turniejów i meczów. Ale chyba tych rozgrywanych na świecie, a nie w Polsce. Obecnie można ekscytować się grą szachistów spoza naszego kraju, gdyż niestety nasi rodacy-seniorzy nie dostarczają nam wrażeń podnoszących nasze szachowe i sportowe morale. Chociaż akurat o nasze morale jestem spokojny, gorzej z tym przynależnym polskiej kadrze narodowej.

Krzysztof Kledzik

mar
25

Kilka dni temu znajomy napisał mi w emailu: „Byłem ostatnio w Empiku i widziałem najnowszego MAT-a. To jakaś groteska, ale z tym pismem współpracują osoby, które pana w różnych sytuacjach atakowali i nawet obrażali, jak Bartłomiej Macieja, Waldemar Świć, Michał Krasenkow i redaktor naczelny pisma Mateusz Bartel. Ale z nowym redaktorem prowadzącym Piotrem Kaimem nie było chyba nigdy zatargów…”?

Odpowiedziałem, że nie przypominam sobie takiego przypadku. Piotr Kaim brał wprawdzie udział w 2003 roku w pamiętnej „dyskusji” o unowocześnieniu akademii, ale nie znalazł się na liście Radosława Jedynaka: Link.

Czyli z tego wynika, że nie stanął po stronie przeciwników reform w szkoleniu polskiej młodzieży i wprowadzenia wirtualnego szkolenia w ramach działalności Młodzieżowej Akademii Szachowej. Natomiast po chamskich i obraźliwych tekstach Radosława Jedynaka zareagował: „Dzięki notkom takim, jak powyższa, człowiekowi nie chce się zabierać głosu w tym Forum”.

Natomiast w obronie swego kolegi stanął natychmiast zasłużony szkoleniowiec Polskiego Związku Szachowego,  późniejszy trener kadry i wychowawca młodzieży Artur Jakubiec: Link. 

Obaj byli przeciwko wszelkim zmianom w systemie szkolenia. Ale gdy w tamtym roku wprowadzono oficjalnie do działalności MASZ trening drogą internetową, czyli to co ja zaproponowałem już w 1999 roku, to Artur Jakubiec znalazł się oczywiście na liście trenerów wirtualnych obok innych moich oponentów z tamtego okresu.

Tam gdzie w grę wchodzą pieniądze, to ludzie szybko zmieniają swoje poglądy. Gdyby  Artur Jakubiec poparł mnie jednak w tamtym czasie, to już od 10 lat mógłby zarabiać jako trener wirtualny MASZ, podobnie jak jego koledzy! 

New Picture (4)

Nowy redaktor prowadzący resortowe pismo Polskiego Związku Szachowego „MAT” Piotr Kaim.

Partie Piotra Kaima

 

mar
22

Z ciekawości przeczytałem kilka artykułów w najnowszym wydaniu czasopisma MAT (nr 1, 2013 r.). W szczególności zwróciłem uwagę na artykuł am Maciei, wypowiedź am Soćki, wywiad Krzysztofa Jopka oraz publikację trenera Świcia. Poniższe uwagi dotyczą dwóch pierwszych z wymienionych przeze mnie artykułów.

Moje spostrzeżenia dotyczące stanowiska am Maciei dotyczą jak zwykle przykładania nadmiernego znaczenia naszego zawodnika do bezwzględnego porównywania osiągnięć dawnych szachistów z osiągnięciami obecnie żyjących. Nie wiem dlaczego am Macieja przywiązuje tak dużą wagę do tego zagadnienia, przy braku odniesienia swojej oceny do czasów w których żyli opisywani szachiści. Np. nasz kadrowicz wymienia znanego wszystkim szachistom Wilhelma Steinitza, przy czym nadmienia iż obecnie grałby on na poziomie przeciętnego mistrza międzynarodowego. Nie wiem co ma na celu takie stwierdzenie, czy nobilitację poziomu gry współczesnych szachistów, czy dyskredytację osiągnięć Steinitza. Uważam że właściwym podejściem jest ocenianie poziomu gry wielkiego Wilhelma tylko poprzez pryzmat czasów w których żył i przeciwników z którymi zmierzył się przy szachownicy. Porównywanie poziomu gry dawnych szachistów do poziomu np. obecnej czołówki światowej mija sie z celem, gdyż takie podejście nie uwzględnia realiów czasowych. W jednym z dawnych komentarzy dotyczącym „złotych myśli” am Maciei wspominałem, iż trzeba osiągnięcia szachistów oceniać z perspektywy czasów w których żyli: Link 

Natomiast z zainteresowaniem przeczytałem artykuł am Soćki o jego występie w Pucharze Rosji, przy czym jednak nie obyło się bez pewnego zgrzytu. Niezbyt podobało mi się oświadczenie naszego arcymistrza który stwierdził, iż pojechał na wspomniany turniej bez większych ambicji, i że grał na luzie. Co to znaczy że zawodowy sportowiec jedzie na zawody bez ambicji? To znaczy że albo jest złym zawodowcem, albo trwoni dotacje od Polskiego Związku Szachowego i od podatników, albo że już powinien zrezygnować z gry zawodowej. Nawet jeżeli nie liczył na zajęcie jednego z czołowych lokat na podium, to jako zawodowiec powinien to inaczej wyrazić w opublikowanym artykule, oświadczając np. „że był świadomy dużego zagrożenia ze strony przeciwników i dlatego na chłodno oceniał swoją sytuację zdając sobie sprawę, że nie będzie łatwo walczyć o pierwsze miejsce”. Czy nie lepiej to brzmi? Chyba lepiej, a na pewno bardziej profesjonalnie. Równie niezręcznie zabrzmiało stwierdzenie że grał na luzie, bo to (razem z tym brakiem ambicji) sprawia wrażenie jakby am Soćko miał w tzw. „głębokim poważaniu” cały turniej. Nasz zawodnik mógł przecież powiedzieć np. „że starał się opanować negatywne odczucia, czyli tremę i obawę przed innymi zawodnikami, tak aby móc skupić się na samej grze z „czystym” umysłem, nie obciążonym niepotrzebnymi deprymującymi emocjami”.

Gdybym ja był sponsorem i zastanawiał się komu przekazać pieniądze na szkolenia szachowe i wyjazdy na turnieje, to po przeczytaniu wspomnianego oświadczenia naszego arcymistrza, prawdopodobnie bym zrezygnował z jego sponsorowania. Finansowanie sportowca publicznie głoszącego brak ambicji sportowych, według mnie kompletnie mija się z celem.

Krzysztof Kledzik

  • Szukaj:
  • Nadchodzące wydarzenia

    gru
    26
    czw.
    2024
    całodniowy MŚ (rapid i blitz)
    MŚ (rapid i blitz)
    gru 26 – gru 31 całodniowy
    World Championship (rapid) 2024, Web 26 – 28 Dec 2024, New York (USA) World Championship (blitz) 2024, Web 30 – 31 Dec 2024, New York (USA) Więcej informacji na ChessBase News
    sty
    17
    pt.
    2025
    całodniowy Tata Steel Masters 2025
    Tata Steel Masters 2025
    sty 17 – lut 2 całodniowy
    Tata Steel Masters 2025, Web (13) 17 Jan – 2 Feb 2025, Wijk aan Zee (Netherlands) Dodatkowa informacja
  • Odnośniki

  • Skąd przychodzą

    Free counters! Licznik działa od 29.02.2012
  • Ranking FIDE na żywo

  • Codzienne zadania

    Play Computer
  • Zaprenumeruj ten blog przez e-mail

    Wprowadź swój adres email aby zaprenumerować ten blog i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach przez email.