Wiceprezes Włodzimierz Schmidt podkreślił, że słabe przygotowanie debiutowe jest problemem zarówno czołówki kobiet, jak i mężczyzn i zadeklarował gotowość nadzorowania pracy konsultanta debiutowego kadry kobiet i mężczyzn (Protokół z zebrania zarządu Warszawa, biuro PZSzach, Al. Jerozolimskie 49, 27 października 2012 r. godz. 10.00-18.00).
////////////////////////
W piśmie Szachy-Chess (75/76 – 2002) w tekście „Gorzka prawda” pisałem: Współpraca z Radkiem Wojtaszkiem (rocznik 1987) przebiega poprawnie. Tak jak sobie wyobrażałem. Ustaliliśmy repertuar debiutowy dla niego i Radek konsekwentnie pracuje według ustalonego programu. Jeśli coś potrzebuje, to pisze do mnie i ja staram się mu pomóc. Radek jest zawodnikiem z dużą przyszłością. Świadczą o tym jego ostatnie wyniki. Ta współpraca powinna być wzorcem dla innych, że można poprzez internet przeprowadzić proces szkoleniowy z młodzieżą. Taki trening jest o wiele tańszy, niż tradycyjną metodą. Przede wszystkim odpadają koszty przejazdu i noclegu. Choć jeszcze raz powtarzam, że musi być także zachowany kontakt bezpośredni pomiędzy trenerem i jego podopiecznym. Maciek Brzeski jest młodszy od Radka o trzy lata. Dlatego ta współpraca jest trudniejsza i wymaga kogoś, kto by koordynował to szkolenie. To mógłby być np. jeden z rodziców szkolonego, albo jakiś miejscowy trener. Chodzi o to, aby ktoś sprawdzał wykonanie zadań przez młodego zawodnika. Kiedy zacząłem się opiekować Brzeskim, to pierwszym moim zadaniem było ustalenie jakiegoś pasującego do jego stylu gry repertuaru debiutowego. Niestety Maciek grał 1.c4. To był duży błąd. Takich debiutów nie może grać 11-letni chłopak. Przejrzałem jego partie. Maciek grał pewne schematy, których w ogóle nie rozumiał. Był słaby taktycznie, podstawiał materiał itd. Dlatego wspólnie uzgodniliśmy na jednej sesji w Wiśle, że Maciek musi grać 1.e4. Po tym posunięciu powstaje żywa gra figurowa z elementami taktycznymi. Takie pozycje są łatwiejsze do zrozumienia i zapamiętania. Natomiast partia angielska wymaga od gracza dużego wyczucia pozycyjnego, a to przychodzi z czasem… Maciek otrzymał moją książkę „Gram 1.e4”, gdyż to było już gotowe źródło do pracy samodzielnej. Zaleciłem Maćkowi, aby przejrzał poszczególne warianty i w razie problemów skontaktował się ze mną. Z uwagi na wiele opisów w książce Maciek miał możliwość zapoznania się ze strategią i taktyką poszczególnych otwarć. Młody zawodnik zaakceptował wszystkie moje zalecenia i zabrał się pilnie do pracy. W tym czasie mieliśmy ze sobą kontakt za pomocą faksu i moja teczka z korespondencją do niego pęczniala z dnia na dzień. Było po tym widać, że Maciek poważnie traktuje współpracę ze mną. I to mnie bardzo cieszyło. 15 października 2000 roku otrzymałem faks od ojca Brzeskiego, że trener Akademii Marian Twardoń w trakcie mistrzostw Europy w Grecji polecił grać Maćkowi ruch 1.d4. Nie mogłem zrozumieć sensu tej propozycji. Jak mógł etatowy trener Akademii działać przeciwko wcześniej ustalonym w Wiśle wspólnym uzgodnieniom i zaleceniom…
//////////////////////////////////////////////////////
Największym nieszczęściem polskich szachów jest właśnie brak jednomyślności w procesie szkolenia naszej młodzieży. Podałem powyżej jeden przykład z własnych doświadczeń jak to było w czasie mojej jeszcze działalności w MASZ. W innych punktach tego tekstu opisałem w jaki sposób przeszkadzano, lekceważono moje inicjatywy i konkretne działania, które nie przypadły do gustu osobom odpowiedzialnym za centralne szkolenie w Polskim Związku Szachowym.
Włodzimierz Schmidt mocno spóźnił się ze swoim bardzo ważnym wnioskiem. Już w 1999 roku zwróciłem uwagę na ten problem i sam podjąłem konkretne kroki. A co zrobił na tej płaszczyźnie szef polskich trenerów? Nie publikuje żadnych fachowych artykułów i książek. A powinien, ponieważ ma dużą wiedzę i doświadczenie. Dlaczego więc tego nie czyni?
Analiza występów naszych zawodniczek i zawodników w silnych turniejach pokazuje, że większość naszych porażek wynika właśnie ze słabego przygotowania debiutowego. Nasze kadry bardzo często przegrywają swoje pojedynki już w pierwszej fazie gry. Dlaczego więc nic albo niewiele robi się w kierunku, aby ten stan się zmienił?
W ostatnim czasie opublikowałem w pismach „Magazyn szachista” i „Panorama szachowa” sporo przegranych partii naszych arcymistrzów. Niedawno oskarżono mnie na jednym blogu o to, że się cieszę z naszych klęsk. Bzdura! Jako trener od kilku lat zwracam uwagę na problemy słabego wyszkolenia naszych kadr i komentuję po to przegrane partie, aby zwrócić uwagę na te kwestie. Wiadomo, że z porażek można wyciągnąć bardzo istotne wnioski! I taki jest cel moich publikacji!
Ostatnio jeden z moich współpracowników zwrócił mi uwagę na tekst pewnego trenera MASZ, który na swoim blogu m.in. napisał: „Mnie książki interesują w ogóle a szachowe w szczególności. Książki debiutowe staram się mieć na „podglądzie”. Są mi one niezbędne w pracy trenerskiej ale nie przydaję im nadmiernego znaczenia. Bardziej moja uwaga ukierunkowana jest na te pozycje, które dotyczą gry środkowej, strategii”.
Właśnie! Na tym polega problem polskich szachów! Od dawna mówi się, że nasze kadry reprezentują poziom wyszkolenia nie dorównujący czołówce światowej i nie widać perspektyw, aby ten stan się szybko zmienił. Włodzimierz Schmidt zwraca słusznie uwagę na słabe przygotowanie debiutowe naszych zawodniczek i zawodników, tymczasem czołowy trener MASZ stwierdza, że szkoli swoich podopiecznych w innym kierunku.
Na moim blogu była już mowa o tym, że oczywiście jest łatwiej trenować grę środkową i końcówki, gdyż tutaj praktycznie teoria się nie zmienia. Można mieć notatki opracowane 30 lat temu i korzystać z nich przez kolejne 30 lat, nie zmieniając ich treść. A więc z takimi zapiskami można przez lata przeprowadzać treningi indywidualne i zespołowe. Trener ma więc łatwe życie, nie wymagające większego wysiłku twórczego. Dlatego głosi – dla własnej wygody – teorię, że to są najważniejsze fazy partii szachowej. Często powołuje się przy tym na autorytet pewnego szkoleniowca, którego czołówka światowa traktuje z dużą rezerwą. Wiem to z moim doświadczeń i wielokrotnych rozmów przeprowadzonych z zawodnikami czołówki światowej na turnieju w Dortmundzie.
Przytaczam wypowiedź dwunastego mistrza świata Anatolija Karpowa: „Każda faza partii, otwarcie, gra środkowa i końcówka ma duże znaczenie. Jeżeli na początku gry, któraś ze stron uzyska przewagę materialną lub pozycyjną, to zniwelować ją w grze środkowej będzie bardzo trudno. W tej sytuacji do końcówki może w ogóle nie dojść. Bez poprawnej gry w debiucie, nie można więc myśleć o sukcesach w szachach”.
To jest właśnie bardzo trafna teoria, z której powinni brać przykład nasi trenerzy MASZ, zawodniczki i zawodnicy z wyższymi ambicjami sportowymi!
Inaczej jest ze szkoleniem fazy debiutowej. Tutaj teoria ciągle się zmienia. Każdy turniej przynosi praktycznie nowe idee, a więc nowy materiał do analiz i pracy. Szkoleniowcom lubiącym więc wygodne życie jest na rękę głoszenie tez znanego trenera, który nigdy nie był znawcą teorii debiutów i w tej kwestii nie napisał żadnej fachowej książki!
Nasi trenerzy powinni – w ramach Młodzieżowej Akademii Szachowej – w pierwszym rzędzie przygotować kadrom młodzieżowym optymalnie dopasowane do ich stylu gry repertuary debiutowe! Bez tego nie można myśleć o wielkich sukcesach w turniejach wyższej rangi. Ubiegłoroczny superturniej w Dortmundzie oraz tegoroczny otwarty turniej w Gibraltarze pokazał, jakie słabe są strony polskich szachów wyczynowych!
Wniosek: Szef polskich trenerów Włodzimierz Schmidt powinien możliwie szybko zwołać na roboczą naradę swoich trenerów-podopiecznych w celu omówienia słabości polskich szachów i opracowania jednolitego programu szkolenia naszej młodzieży w ramach MASZ. Jeśli to nie nastąpi, to jeszcze przez najbliższe lata będziemy dreptać w miejscu!
Dla przypomnienia: