W ostatnim wpisie opublikowałem polemiczny artykuł Jerzego Kota „Nie chcę być frajerem”, w którym Wojciech Zawadzki bardzo pochlebnie wyraził się o Jacku Żemantowskim.
Sam mam bardzo pozytywne wspomnienia o wieloletnim prezesie Polskiego Związku Szachowym. Dlatego przypomnę jego sylwetkę.
Był jednym z najbardziej znanych dziennikarzy sportowych w Polsce. Jako młody człowiek chętnie oglądałem jego ciekawe wystąpienia telewizyjne. Jacek Żemantowski był fanatykiem szachów, co często podkreślał w różnych wywiadach. W latach 1988-2000 pełnił funkcję prezesa Polskiego Związku Szachowego.
Osobiście poznaliśmy się na Memoriale Akiby Rubinsteina w Polanicy Zdroju w 1991 roku. Prezes podzielił się wtedy ze mną z problematyką szkolenia młodzieży. Był mocno zaangażowany w tej kwestii i już wtedy wspomniał o planach stworzenia centralnego szkolenia w ramach Akademii Młodzieżowej.
Potem spotkaliśmy się kilka razy w biurze Polskiego Związku Szachowego na Czerniakowskiej w trakcie mojego urlopu w Polsce.
Na początku 1999 roku byłem z wizytą w Warszawie. Wraz z wydawcą „Penelopy” Jerzym Morasiem odwiedziliśmy siedzibę związku.
Zostaliśmy przyjęci przez Jacka Żemantowskiego oraz Zbigniewa Czajkę. Prezes z dumą pokazał nam pomieszczenia biura po remoncie. Wyglądało to całkiem imponująco. Następnie prezes pochwalił się, że sam odnawiał meble, które rzeczywiście pachniały jeszcze świeżością.
Za moich czasów, gdy byłem trenerem kadry PZSzach (1978-1981), lokal dzieliliśmy z łucznikami. Teraz szachiści mieli wszystkie pomieszczenia do swojej dyspozycji.
W pewnym momencie prezes poruszył problemy MASZ. „Nie ukrywam, że liczymy na duże postępy naszych kadr młodzieżowych, które w niedalekiej przyszłości powinny zastąpić naszych seniorów” – powiedział.
Z kolei ja podzieliłem się moimi spostrzeżeniami z pobytu na mistrzostwach świata juniorów w Duisburgu i Halle: Link.
Podkreśliłem, że we współczesnych szachach bez silnej początkowej fazy gry i optymalnie dopasowanego do stylu gry zawodnika repertuaru debiutowego nie ma większych szans na osiąganie liczących się sukcesów na arenie międzynarodowej. Dlatego ten aspekt szkolenia należy mocno uwypuklić w procesie treningowym naszej młodzieży.
Zbigniew Czajka oznajmił, że z akademią nie ma nic wspólnego. Jest ona w fachowej kompetencji Marka Matlaka oraz Ryszarda Bernarda. Niespodziewanie padła z jego strony propozycja, abym wziął udział w najbliższej sesji. „Może Jurek wniesie jakieś nowe impulsy”. Jacek Żemantowski przytaknął i tak niespodziewanie wszedłem do grona elity trenerskiej PZSzach!
O moich doświadczeniach z udziału w trzech sesjach pisałem kilkakrotnie w wielu publikacjach, m.in. na stronie i blogu.
Mimo tak wielkiego zangażowania dla polskich szachów Jacek Żemantowski miał w kraju swoich oponentów i o tym mówił w wywiadzie Wojciech Zawadzki. Sam jednego doskonale znałem, ale nie zdradzę jego nazwiska. To jest już przeszłość!
Jacek Żemantowski był fanem gambitu królewskiego. To właśnie z jego inicjatywy organizowano Królewski Gambit Radomia. Turniej jest dalej kontynuowany i obecnie nosi jego imię. Kiedyś w biurze PZSzach prezes pokazał mi swoją efektowną partię w ulubionym gambicie. Zwierzyłem się mu, że kiedyś też to grałem i nawet zamierzam napisać o tym książkę. „Mam nadzieję, że otrzymam ją i to z autografem”. Niestety praca nad książką trwała kilka lat i nie zdążyłem spełnić swej obietnicy. Dla przypomnienia: link.
Jacek Żemantowski zmarł nagle w 2002 roku w wieku 63 lat.
Zdjęcie zostało wykonane w lokalu PZSzach w 1999 roku. Od lewej strony stoją: Zbigniew Czajka, Jerzy Moraś, Jacek Żemantowski i Jerzy Konikowski.