Archiwum kategorii ‘Polemiki’

gru
05

zakazana_historia_V_akcept_pop.aizakazana_historia_6_miniatura_0

Recenzja Marka Baterowicza najnowszych „Zakazanych historii” 5 i 6 tom wydawnictwa Penelopa.

   W kolejnych ( 5 i 6) tomach „Zakazanej historii” ( Warszawa, Wyd.Penelopa, 2013) dr Leszek Pietrzak przybliża nam nowe rewelacje z dziejów Polski, a czasem  Europy i świata. Kompetencje autora są poza dyskusją, albowiem jest nie tylko historykiem, ale ponadto był pracownikiem Urzędu Ochrony Państwa, Instytutu Pamięci Narodowej, Biura Bezpieczeństwa Narodowego a także członkiem komisji weryfikacyjnej WSI. Na tych stanowiskach miał dostęp do wielu dokumentów, które pozwalały na nowe spojrzenie w wielu kontekstach historycznych. I dlatego nie jest przesadą twierdzić, że w nowych tomach „Zakazanej historii”  znalazły się teksty nieraz doprawdy sensacyjne i łamiące tabu. Dr Pietrzak nie jest autorem rozpieszczanym przez nomenklaturę postkomunistycznego układu, dość wspomnieć, że 3 maja 2008 r. ABW na polecenie Prokuratury Krajowej dokonało rewizji w jego mieszkaniach w Warszawie i Lublinie, rekwirując ponad 3 tysiące kopii dokumentów i zdjęć dotyczących antykomunistycznego podziemia i losów jego żołnierzy, a więc tzw. żołnierzy „wyklętych”. Charakter „zabezpieczonych” materiałów niedwuznacznie wskazuje na panoszące się nadal w IIIRP silne wpływy post-komunistów z nadania jeszcze wręcz stalinowskiego, utrwalane także przez obóz Michnika. Konfiskatę historycznych dokumentów można określić bez wahania za szczególny przejaw represji wobec współautora „Atlasu antykomunistycznego podziemia” ( wydanego przez IPN).

   Jak czytamy na okładce 5-tego tomu dr. Pietrzak znowu przeciera szlaki zajmując się tematami, które polscy historycy – poza nielicznymi wyjątkami – skrzętnie omijają.   Należy do nich np. sprawa masowych deportacji Polaków na Daleki Wschód rozpoczęta przez  ZSRR w lutym 1940  ( patrz rozdział: „Dramat Kresów”), przeprowadzonych w czterech falach wywózek, gdyż piątą przerwał atak Niemiec na Rosję. Według polskich historyków deportacje objęły w sumie do miliona osób, a śmiertelność ( już w trakcie podróży) sięgała 25% – ciała nieszczęśników Sowieci porzucali obok torów lub palili w lokomotywie, zwanej niekiedy „krematorium na kółkach”. W Anglii zrealizowano film dokumentalny o tej tragedii pt. „The Forgotten Odyssey” ( tytuł niestety nie pasuje do dantejskich warunków tych wywózek, ani do gehenny w łagrach ), a liczbę deportowanych oblicza się tam nawet do półtora miliona. W obliczu tych sowieckich zbrodni dziwi pewne milczenie polskich władz w rocznicę rozpoczęcia tychże deportacji. A przecież – jak pisze dr Pietrzak – „to tak jakby prezydent i rząd Izraela zapomnieli o kolejnej rocznicy rozpoczęcia żydowskiej zagłady w czasie II wojny światowej”. Nie ujmując w niczym tragedii Katynia, deportacje na Sybir wielokrotnie przewyższyły katyńską zbrodnię. Podobnie jak wymordowanie blisko 120 tysięcy Polaków w  latach 1937/8 w ramach tzw. „operacji polskiej” NKWD, określonej mianem polskiego Holokaustu w ZSRR ( patrz: „Arcana” nr.106/7, 2012 ), o którym jako pierwsi pisali historycy…rosyjscy ( Iwanow, Pietrow) czy prof.Kuromiya ( Indiana University), a dopiero potem polscy. Trzeba tu jednak dodać, że prześladowania Polaków w ZSRR rozpoczęto już w latach 1924-1935 pod pretekstem rozbicia „siatki POW” i likwidacji polskich obwodów autonomicznych, zginęły tysiące Polaków. Nie oszczędzono też polskich księży („Czarna księga komunizmu”, str.341/4).

      Warto  jeszcze wspomnieć słowa dr. Pietrzaka w kontekście tych rzadko poruszanych aktów ludobójstwa: „…w czasach polsko-rosyjskiego pojednania polskie władze nie zrobiły nic, aby polscy historycy mieli dostęp do rosyjskich archiwów” ( tom5, str.34). Do tego stopnia polski rząd trwa „na kolanach” przed włacami Kremla ?

     Jednocześnie w Rosji fałszuje się obraz Armii Krajowej, o czym Autor wspomina w rozdziele „Jak Rosjanie piszą historię AK” ( tom 5, str.127 – 136). Ten proceder fałszowania roli Armii Krajowej rozpoczęto w Rosji dopiero w r.2005 w reakcji na powstanie Muzeum Powstania Warszawskiego ( 2004) stworzonego przez Lecha Kaczyńskiego, gdyż z tej okazji świat dowiedział się, że Armia Czerwona nie udzieliła pomocy walczącym warszawiakom. Retorsją za prawdę o tym jest więc agresja fałszu o AK, za Putina robi się wszystko, by obraz Armii Krajowej zdeformować. Publicyści rosyjscy posunęli się do kalumnii, np.: „…stosowane przez AK metody walki nosiły kryminalny, bandycki charakter” (!).  Dr Pietrzak podkreśla tu, że w Rosji historia to nadal „polityka robiona wstecz” ( zresztą podobnie w Niemczech), a historycy mają wyłącznie pomagać państwu w prowadzeniu rosyjskiej polityki ( str.127).

      Tom 5 i 6 „Zakazanej historii” przynoszą w sumie sześć rozdziałów o tzw. żołnierzach wyklętych czyli o powstaniu antysowieckim, które trwało dwanaście lat ( pisał też o nim w „Czerwonej Mszy” Bohdan Urbankowski). Dopiero w r.2011 ustanowiono Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych ( jest to pośmiertne zwycięstwo Lecha Kaczyńskiego i Janusza Kurtyki, projektodawców tego święta), a stało się to wreszcie po 22 latach istnienia tzw. niepodległej Polski, w istocie post-peerelowskiej hybrydy. O transakcji w Magdalence mówi ważny rozdział „Teatr Kiszczaka”, faktycznego reżysera Okrągłego Stołu, który – jak ujawnia Autor – mógł się rozpocząć minutą ciszy, by uczcić pamięć zamordowanych niedawno kapłanów Stefana Niedzielaka i Stanisława Suchowolca. Niestety wniosek adwokata Siły-Nowickiego oddalono na propozycję tow. Cioska i za zgodą …ks.Orszulika! Ta haniebna kapitulacja była – jak zauważa dr Pietrzak – jakimś fałszem, którego duch od początku unosił się nad tymi obradami ( str.148). Obradami zresztą czysto pozornymi, bo rzeczywisty pakt zawarto już w Magdalence w strugach alkoholu. Tam komuniści uzyskali abolicję swych grzechów, a zatem  nietykalność, potwierdzoną potem „grubą kreską”. Podobnie sądził premier Jan Olszewski: „podstawowe kwestie uzgodniono wcześniej, a pertraktacje przy Okrąłym Stole dotyczyły spraw drugorzędnych” ( str.159). Z analizy tych wydarzeń wynika, że Okrągły Stół jest symbolem kompromisu, zawartego pod wpływem haków ( str.16)). A rozdział „Ojcowie chrzestni IIIRP” ( tom 5) skłania do konkluzji, że w Polsce po roku 1989 nadal wielkie wpływy posiadają generałowie z kręgu WRON-okracji, manipulując wymiarem sprawiedliwości na poziomie tragifarsy.

     Niektóre rozdziały „Zakazanej historii” podejmują tematy z dziejów europejskich jak np. „Haki Hitlera” ( tom 5) lub „Powstanie berlińskie” czy „Wrześniowa zdrada aliantów” ( oba w tomie 6), wymuszona dodatkowo rzeczywistą militarną niemocą naszych sojuszników. Znajdujemy też tekst o tragicznych skutkach umowy podpisanej z Sowietami przez rząd londyński w r.1941, zresztą pod presją Anglików. Jest i rozdział o zagładzie ludności polskiej na Wołyniu ( tom 6) czy o prawdziwych powodach partyjnego antysemityzmu w r.1968 ( tom 6), o armii Kremla ( dywizji Berlinga) i o partyzantach Hitlera. O szpiegu Olegu Pieńkowskim ( potomku polskich zesłańców?), który uratował Amerykę i świat, płacąc za to życiem w straszliwy sposób ( tom 6). Nie wymienię wszystkich tematów, te sensacje niechże odkryją sami czytelnicy. Dodam tylko, że pewne rozdziały dotyczą spraw bardzo współczesnych jak grabież polskich dóbr kultury przez Rosję ( tom 6) albo tragedii  Tupolewa, przedstawionej na tle konfliktu polityki Lecha Kaczyńskiego z imperialnymi dążeniami Kremla w tekście „Osobisty wróg Putina” ( tom 5). Tekst ten odzwierciedla doskonale motywacje strony stojącej za ewentualną „katastrofą”,  w sposób elegancki sugerując jednym tylko pytaniem możliwość zamachu: „ Czy śmierć ta nie miała być ostrzeżeniem dla wszystkich środkowo-europejskich przywódców, aby nie próbowali stawać na drodze rosyjskiego imperializmu ?” ( str.179). Dodam jeszcze, że ogromną zaletą „Zakazanej historii”, oprócz niezaprzeczalnej wagi informacji, jest potoczysty styl Autora, czasem bliski gawędy, dzięki któremu owe tomy czyta się prawie jednym tchem.

Marek Baterowicz

wrz
10

Dzień dobry!

Choć nie wszystkie Pańskie wpisy przypadają mi do gustu to jednak wykonuje Pan wspaniałą pracę popularyzując szachy. Na swoim blogu zamieszcza Pan masę ciekawych i różnych wiadomości ze świata królewskiej gry i dlatego pomyślałem sobie, że to Pana zainteresuje:

Jak można promować szachy

Magnus Carlsen rozegrał mecz szachowy na pięknym i chyba najbardziej popularnym klifie Norwegii – Preikestolen. Ciekawe kiedy w Polsce doczekamy się podobnej promocji szachów.

Pozdrawiam z Oslo

Bartek – wierny, choć krytyczny czytelnik

////////////////////////////

Panie Bartku!

Gdyby moje wszystkie teksty podobały się każdemu czytelnikowi mojego bloga, to życie byłoby fajne i zarazem nudne. A tak coś się dzieje i wywołuje emocje.

Marzę, aby polskie szachy doczekały się wreszcie szachisty klasy Magnusa Carlsena. A tekstami w stylu „Wszystko jest super” tego celu na pewno nie osiągniemy.

Trzeba więc pisać prawdę o polskich szachach i o ich problemach. Trzeba krytykować słabe strony systemu szkolenia polskiej młodzieży i jednocześnie proponować nowe rozwiązania!  I temu celowi służą moje krytyczne wpisy!

Dziękuję za ciekawego linka i zapraszam do przesyłania następnych informacji o życiu szachowym w Norwegii. W 1980 roku byłem na mistrzostwach świata juniorów w Skien wraz z Romanem Tomaszewskim jako trener  i widziałem doskonałą organizację turnieju w wykonaniu norweskich działaczy. Mam też miłe wspomnienia z całodziennego pobytu w Oslo.

sie
31

Andrzej Niklas napisał: W 1997 roku mm. Jacek Bednarski wspominał olimpiadę w Tel-Awiwie 1964:

– „W ciągu ostatnich 30 lat świat szachowy zmienił się ogromnie, że wspomnę choćby skutki inwazji komputerów. Zaistniała groźba powolnego upadku szachów – czy znajdą się chętni do studiowania tysięcy wzorcowych, bezbłędnie poprowadzonych przez maszyny  partii? Albo uczenia się produkowanych setkami przez komputery nowinek debiutowych?

(…) W tym czasie nie tylko Rosjanie, ale również Węgrzy, Jugosłowianie, a nieco później i Bułgarzy mieli zorganizowany bank informacji z partiami potencjalnych przeciwników. Nasza drużyna nie dysponowała żadnymi materiałami tego typu, ani wtedy, ani przez wiele następnych lat. Moimi źródłami informacji były gazety i pisma np.

Szachmaty w SSSR i Szachmatnyj Biuletień, które mogłem kupić w kiosku na rogu ulicy. Ale też były to czasy, gdy dystans pomiędzy czołówką światową i czołówką krajowa nie był tak przepastny, jak obecnie.”

sie
22

Andrzej Niklas napisał:

Lewon Aronjan

Aronjan (2008) – Studiowałem książki Alechina, Kaspariana i Botwinnika. Szachy lat 60-70 wydawały się być bardziej delikatne niż obecne. W nich nie było komputerowej skazy. Za to gra była bardziej kreatywna i innowacyjna.

Władimir Akopjan

Akopian (2011) – Dawni mistrzowie grali lepiej niż obecni. Nie odtwarzali komputerowych posunięć. Mieli głębsze zrozumienie szachów. Alechin, Capablanca, Spasski, Petrosjan, nie mówiąc już o Fischerze. Nie mogę kategorycznie powiedzieć, że Alechin czy Fischer nie popełniali błędów. Oni też je popełniali. Ale oni je rozumieli. Obecni zawodnicy popełniają więcej błędów. Nie mam na myśli Kasparowa, ale młodych zawodników przedstawianych jako gwiazdy. Całe życie studiowałem klasykę, jak uczyli mnie trenerzy.

sie
21

Andrzej Niklas napisał: Botwinnik o Kasparowie, Karpowie i Fischerze (1995 rok). Myślę, że to wspaniali i najwybitniejsi szachiści swoich czasów. W grze kombinacyjnej Kasparow przewyższał Fischera, natomiast Fischer przewyższał Kasparowa w grze końcowej. Fischer to wielki talent, który obiektywnie oceniał pozycje i głęboko obliczał warianty. Uważam, że Karpow przewyższa Kasparowa wszechstronnością talentu.

Kasparow o Carlsenie i Karjakinie (2012 rok). Carlsen to prawdziwy naturalny talent, a Karjakin to też talent, ale dużo studiuje.

Anand o Fischerze i Carlsenie (2010 rok). Oboje mieli czy mają wyjątkowe zdolności w prostych pozycjach.

Kramnik o Karpowie (2004 rok). Blog.

Kramnik o Fischerze (2004 rok). Na pewnym etapie miał rzeczywiście wszystko: energię, determinację, siłę gry, itd., zupełnie jak gdyby wszystkie szczęśliwe promienie skupiły się w jednym punkcie. Nie miał żadnych słabych punktów.

Kramnik o Kasparowie (2004 rok). Jest szachistą, który zdaje się nie mieć słabych punktów. Przynajmniej ja nie potrafię wskazać słabości, które mógłby mieć, gdy był u szczytu formy. Jest niewiarygodnym pracoholikiem; pracuje nawet intensywniej niż Fischer. Kasparow jest efektem splotu szczęśliwych okoliczności: dobrego trenera w dzieciństwie, sprzyjających warunków do nauki, niesamowicie silnej woli. Jeśli chodzi o silną wolę, Kasparowa można porównać z Botwinnikiem, z tym że uczeń przerósł mistrza, jako że jest znacznie bardziej elastyczny. Jak już powiedziałem twardość Botwinnika była jego atutem, lecz jednocześnie słabością. Kasparow choć twardy jest otwarty na wszelkie zmiany. Potrafi zmienić swój wizerunek na szachownicy w przeciągu pół roku. Kasparow chłonie jak gąbka; nasiąka zmianami, wszystko co zaobserwuje następnie przetwarza i włącza do swojego arsenału. Sądzę, że to najistotniejsza cecha, która wyróżnia go spośród innych szachistów.

Obiektywnie rzecz biorąc, wiele nauczył się od Karpowa. Przed meczem, Kasparow nie rozumiał wszystkich aspektów gry Karpowa. Można je pojąć w pełni dopiero kiedy gra się przeciwko niemu. Karpow wiele nauczył Kasparowa podczas ich meczu w 1984 r. Jak widać z jego późniejszych partii, Kasparow udoskonalił niektóre aspekty gry, które tradycyjnie uważano za atuty Karpowa.

Kasparow ma niewątpliwie ogromny talent. Nie ma w szachach niczego, z czym nie mógłby sobie poradzić. Innym mistrzom świata zwykle czegoś „brakowało”. Nie można powiedzieć tego o Kasparowie: on potrafi zrobić dosłownie wszystko. Kiedy zechce błyskotliwie rozegrać pewien typ pozycji, zrobi to. W szachach nie ma dla niego rzeczy niemożliwych.

Jednakże, nie można być absolutnie doskonałym we wszystkim w każdym okresie życia. Kasparow też miał słabe strony na każdym z etapów kariery, ponieważ nikt nie potrafi jednocześnie skoncentrować się na wszystkim. Ale on umie pozbyć się słabości w przeciągu 2 – 3 miesięcy.

Potem obnaża się kolejna słabość ale nie wiadomo która. Bardzo ważne, żeby jak najszybciej wykorzystać jego szybko znikający słaby punkt, ponieważ już wkrótce go nie będzie.

Jest oczywiste, że w 1984 r. Kasparow miał pewne problemy z defensywą, był nieco zbyt impulsywny, czy też proaktywny. Ale już w 1985 r. zaprezentował zupełnie inny styl gry. Kasparow zdaje sobie sprawę, jeśli coś idzie nie tak w pewnym momencie i potrafi skorygować swoją słabość. Jest niezrównany, jeśli chodzi o zdolność uczenia się!

sie
20

Andrzej Niklas napisał: W kolejce do kasy. Polecam lekturę artykułu Ministra Mucha daje miliony na premie dla działaczy. Za co?

Polski sport ledwo dyszy, działacze nie robią nic, by postawić go na nogi, ale Joanna Mucha (36 l.) chce ich nagradzać! Minister sportu i turystyki planuje przeznaczyć ponad 4 miliony złotych na nagrody pieniężne dla działaczy sportowych.

O nowym pomyśle pani ministry informuje „Rzeczpospolita”. Według nowego projektu rozporządzenia resortu wyróżniony będzie mógł otrzymać jednorazowo ponad 18 tys. złotych! Mucha znalazła sobie świetny moment, by docenić dzialaczy – gdy w igrzysakch olimpijskich w Londynie ponieśliśmy klęskę, bo tak należy ocenić 10 medali zdobytych przez 218 sportowców.

Źródło: Fakty.pl

//////////////////////////////

Ciekawe, czy w tej kasie znajdzie się działka dla dzialaczy Polskiego Związku Szachowego?

lip
07

Historię tworzą wszyscy ludzie, ale do rewolucji i postępu doprowadzają ci, którzy są najbardziej inteligentni. Wybraliśmy 15 największych geniuszy, którzy zadziwili lub nadal zadziwiają świat potęgą swoich umysłów.

Geniuszem określa się zazwyczaj osoby o ponadprzeciętnych zdolnościach intelektualnych albo te, których dokonania niemal zmuszają do posłużenia się takim określeniem. Wyróżnienie 15 najwybitniejszych geniuszy w dziejach świata jest zadaniem niezwykle trudnym, ponieważ ludzkość, wbrew pozorom, co rusz otrzymuje nadzwyczajnie uzdolnione jednostki. Nasz subiektywny ranking zawiera zarówno tych, za którymi przemawia astronomiczny iloraz inteligencji, jak również wielkich odkrywców i naukowców, którzy dokonali rzeczy przełomowych.

1. Albert Einstein

Na pierwszym miejscu stawiamy Alberta Einsteina, czyli twórcę teorii względności i jednego z najwybitniejszych fizyków w dziełach ludzkości. Jest autorem ponad 300 prac naukowych, laureatem Nagrody Nobla oraz jednym z najbardziej wpływowych naukowców w historii.

2. William James Sidis

Sidis był matematykiem, kosmologiem, socjologiem, antropologiem, językoznawcą oraz jurystą. W wieku 11 las rozpoczął naukę na Harvardzie, stając się najmłodszą osobą przyjętą na uczelnię (potem został najmłodszym profesorem w historii uniwersytetu). IQ Sidisa zostało oszacowane na 250-300!

3. Leonardo da Vinci

Malarz, architekt, filozof, muzyk, pisarz, odkrywca, matematyk, mechanik, anatom, wynalazca i geolog, który zasłynął jako twórca wybitnych obrazów i genialny wynalazca. Żył na przełomie XV i XVI wieku, ale jego umysł wyprzedzał epokę o kilka stuleci.

4. Arystoteles

Jeden z trzech najsłynniejszych filozofów greckich (obok Sokratesa i Platona) już w IV w. p.n.e. kreował poglądy, które były obiektami badań wiele wieków później. Jego zasługi dla astronomii, biologii, fizyki czy logiki są nieocenione.

5. Wolfgang Amadeusz Mozart

Pierwszy utwór napisał, gdy miał 5 lat, a jako jedenastolatek skomponował debiutancką operę. Choć był genialnym dzieckiem, za życia nie zdobył sławy. Jego utwory wyprzedzały epokę i były niezrozumiałe dla XVIII-wiecznej Europy. Kolejne pokolenia nie miały już wątpliwości, że Mozart był genialnym kompozytorem.

6. Galileusz

Włoski fizyk zrewolucjonizował naukę, wprowadzając doświadczalną metodę do badań przyrodniczych. Za życia zmagał się z Kościołem, obalając w sposób naukowy stawiane przez niego tezy. Bez jego odkryć astrologicznych i fizycznych trudno sobie wyobrazić funkcjonowanie współczesnego świata.

7. Marilyn vos Savant

Amerykańska pisarka i felietonistka trafiła do Księgi Rekordów Guinnessa jako osoba o największym ilorazie inteligencji. Po kilku latach sporów i rozważań nad prawdziwością wyniku osiągniętego przez vos Savant uznano, że jej iloraz inteligencji u szczytu możliwości intelektualnych wynosił 228. Niebywałe możliwości umysłowe od wielu lat potwierdza w swoich publikacjach.

8. Nikola Tesla

Tesla jest autorem około 300 patentów, co czyni go jednym z największych wynalazców w dziejach ludzkości. Serb jest pomysłodawcą m.in. silnika elektrycznego, radia, baterii słonecznej, dynama rowerowego czy elektrowni wodnej. Do dziś nie wiadomo, czy wszystkie wynalazki Tesli zostały już ujawnione.

9. Johann Von Neumann

Ten węgierki matematyk, inżynier, chemik, fizyk i informatyk jest twórcą teorii gier, teorii automatów komórkowych, a także uczestnikiem projektu Manhattan. Nieprzypadkowo porównuje się jego dokonania z osiągnięciami Einsteina.

10. Pablo Picasso

Twórca kubizmu i jeden z najwybitniejszych artystów XX wieku od najmłodszych lat imponował talentem malarskim. Niedługo później ujawniły się jego zdolności rzeźbiarskie i ceramiczne, a także smykałka do grafiki, które tylko potwierdziły tkwiący w nim geniusz.

11. Issac Newton

Anglik jest twórcą praw ruchu i powszechnego ciążenia, które dostarczyły podstaw do rozwoju fizyki, analizy matematycznej, optyki i inżynierii. Ten wybitny naukowiec zajmował się także astronomią, historią, badaniem Biblii oraz alchemią.

12. Terence Tao

Australijczyk chińskiego pochodzenia nauczył się czytać i pisać w wieku dwóch lat. Niedługo potem poszedł do szkoły, a już w wieku 24 lat uzyskał tytuł profesora matematyki na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles. Do dziś dokonuje kolejnych odkryć matematycznych i zdobywa coraz bardziej prestiżowe wyróżnienia.

13. Sho Yano

Amerykanin azjatyckiego pochodzenia jest posiadaczem jednego z najwyższych odnotowanych ilorazów inteligencji (IQ Yano kształtuje się na poziomie 200). W wieku 4 lat został pianistą, rok później – kompozytorem, a obecnie zajmuje się zgłębianiem tajników… medycyny.

14. Garri Kasparow

16-letni Kasparow zdobył tytuł szachowego arcymistrza. Niedługo potem stanął przed szansą na zdobycie mistrzowskiego tytułu i mając 22 lat, został najmłodszym szachowym mistrzem świata w historii. Jeden z najinteligentniejszych ludzi na świecie przez lata nosił koronę szachowego mistrza i toczył zacięte boje nie tylko z ludźmi, ale i komputerami.

15. Akrit Jaswal

Jaswal rozwijał się w zawrotnym tempie i mając 7 lat, przeprowadził pierwszą operację. Jego zainteresowanie medycyną nie słabnie, a ambicje sięgają bardzo daleko – Hindus pragnie wynaleźć lek na raka.

KD

Źródło 

 

 

 

maj
19

Mateusz Bartel wywalczył sobie prawo do udziału w turnieju w Dortmundzie. Jest to sukces, tym bardziej, że jak to już zostało kilkakrotnie podkreślone, nie przyniesiono mu zaproszenia w „teczce”, ale wywalczył je bezpośrednio przy szachownicy. Myślę, że ostatni sukces am Bartla w Aerofłocie oraz perspektywa gry w Dortmundzie może być potraktowana jako szansa zaistnienia w szachowym świecie. Oczywiście myślę tu o szachach międzynarodowych. Z pewnością całe polskie środowisko szachowe trzyma kciuki za pana Mateusza. Zdaję sobie sprawę z pewnej presji która ciąży na naszym arcymistrzu, ale trzeba powiedzieć wprost, że jeżeli am Bartel nie wywalczy jakiegoś przyzwoitego miejsca w Dortmundzie, to stracimy kolejną szansę na zaistnienie w wielkim świecie. I nie wiadomo, kto i kiedy otrzyma taką drugą możliwość.

Kondycję naszej kadry seniorów znamy już od dłuższego czasu, i wiemy czego można się po nich spodziewać. Większość z nich nie jest w stanie podjąć wyzwania topowych zagranicznych szachistów. Nasza dotychczasowa nadzieja, czyli Radek Wojtaszek prawdopodobnie nie będzie grać w renomowanych turniejach, bo jasno widać, że gra w lokalnych klubach szachowych zapewnia mu stały wzrost rankingu. Udział w poważnych turniejach mógłby odbić się spadkiem notowań, a wiadomo że to „boli”. Jak tak dalej będzie, to ranking am Wojtaszka niedługo dojdzie do 2750 i pewnie tak naprawdę nikt nie będzie w stanie wytłumaczyć, w jaki sposób uzyskał tak duży wynik! Zresztą nawet jego obecny ranking stanowi zagadkę. Ale jak widać, to progres rankingu zadowala sponsorów, a nie gra w renomowanych turniejach. Sponsorzy inwestują pieniądze w Wojtaszek Comarch Team, ale z tego jak dotąd niewiele wynika. Niby są jakieś szkolenia, ale czy rzeczywiście? Jakie są realne korzyści z działalności team-u? Jakie są perspektywy szkoleniowe, zważywszy na problem zatrudniania czynnych zawodników jako trenerów? Problem ten był już nie raz podnoszony. A może utworzenie WCT było po prostu sposobem na biznes?

O Dariuszu Świerczu wiele powiedziano i napisano, ale duży „push” medialny, czyli wywiady, i artykuły w których porównywano go do Kasparowa, Karpowa, Fischera i innych, nie przekłada się na wyniki Darka. Jakieś tam są, ale chyba nie takie jakie powinny być w związku z całą otoczką jaką stworzono wokół niego. Proszę zobaczyć, lata lecą, a 18-letni chłopak słabo progresuje. Nie ma jakiś większych osiągnięć. Jest na dobrej drodze do celu, który osiąga większość juniorów, czyli przepadnięcia gdzieś w tłumie. Może przyrównanie go do Kasparowa i innych, pomogło w przyciągnięciu sponsorów którzy słyszeli o byłym mistrzu świata, a skoro ktoś im podaje na tacy chłopaka przyrównywanego do Garriego, to zwabieni tym dali pieniądze. Dobry marketing robi swoje. Ale gdzie Świercz ma zacząć porządnie grać jak nie na jakimś solidnym turnieju? Gra w nowej warszawskiej świetlicy szachowej to trochę za mało, jak na rozwój utalentowanego juniora, a właściwie już seniora. Chyba już czas aby zostawił tornister w Akademii Szachowej i zaczął poważne występy turniejowe, bo nie chcielibyśmy aby za kilka lat mówiono: „…ach tak, Darek Świercz, był kiedyś taki zdolny junior, szkoda że przestał grać…”.

Krzysztof Kledzik

 

maj
03

Na blogu am Bartla trwa dyskusja związana z problemem braku postępów naszych juniorów. Zauważyłem, iż sporo osób negatywnie wypowiada się na temat pracy trenerów i ich postawy wobec swoich podopiecznych. Na pewno są trenerzy lepsi i gorsi, i to nie tylko w szachach ale i w innych dziedzinach sportu. Nie chcę usprawiedliwiać tych, którzy ewidentnie rozminęli się z powołaniem. Ale myślę, iż nie należy całej winy za brak rozwoju juniorów zrzucać na trenerów. Zwróciłem uwagę na komentarz osoby podpisującej się „mamakrzysia”. Czytamy tam, że „żeby nie było tak jak z moim synem – „trener” pobawi się dzieckiem jak zabawką i wyrzuci jak śmiecia jak się znudzi”. Nie chcę podważać wagi jej wypowiedzi, gdyż nie znam szczegółów tej sprawy. Dlatego w tym momencie nie polemizuję z opinią mamykrzysia, ale toczę rozważania ogólne. Z moich obserwacji wynika, iż często tak jest, że rodzice wyolbrzymiają zdolności własnych dzieci, niepotrzebnie zmuszając je do czegoś, co nie stanowi ich pasji. Gloryfikują swoje pociechy, pokładając w nich wielkie nadzieje. Chcieli by widzieć swoje dzieci w roli kogoś, kogo fałszywe wyobrażenie mają przed własnymi oczami. Nierzadko jest tak, iż nie słuchają rad osób które przyglądają się z boku całej sytuacji i potrafią na chłodno, krytycznym okiem ocenić czy rzeczywiście ich dziecko ma zdolności w określonej dziedzinie, czy jest to tylko „pobożnym” życzeniem jego rodziców. Taką osobą może być trener, który ze względu na swoje doświadczenie może na spokojnie i bez zbytnich emocji ocenić, czy dziecko rokuje nadzieje. Pewnie w tym celu trzeba przeprowadzić kilka zajęć szachowych, po których warto szczerze porozmawiać z rodzicami. Jeżeli dziecko jednak nie rokuje nadziei na karierę szachową, to trudno się dziwić trenerowi że rezygnuje z dalszych zajęć z nim. Zatem to czy postąpił słusznie, czy rzeczywiście „pobawił się dzieckiem jak zabawką i wyrzucił jak śmiecia jak się znudzi”, zależy od konkretnego przypadku i bez zaznajomienia się z argumentami obu stron nie można jednoznacznie przekreślać kompetencji i postawy etycznej takiego trenera.

Nigdy nie trenowałem nikogo, ale w trakcie pracy na uczelni widziałem już wielu studentów, którzy kompletnie nie nadawali się do studiów na kierunku chemii. Niektórzy z nich przyszli na mój wydział bo nie dostali się na medycynę czy biologię, choć pamiętam też osobę, która wybrała studia chemiczne bo nie przyjęto jej na polonistykę! To nie są już dzieci, więc przynajmniej teoretycznie powinni sami decydować o wyborze kierunku studiów. Teoria teorią, ale w sporej liczbie przypadków, to rodzice wymuszają na nich taki wybór! Jeden z moich dobrych znajomych, z urodzenia zapalony humanista, studiował chemię tylko ze względu na presję i pasję swoich rodziców (obydwoje też są chemikami). To nie miało szansy powodzenia, więc po przemęczeniu się prawie czterech lat, zrezygnował z dalszej nauki chemii, właśnie i nie tak dawno ukończył jeden z kierunków humanistycznych, o którym marzył od zawsze. Proszę zauważyć, że to są (przynajmniej teoretycznie) dorosłe osoby, a co mówić o dzieciach i ich zajęciach szachowych?

Natomiast Rutra w swoim komentarzu napisał, iż ma III kategorię szachową, w szachy gra od czterech lat i że rzadko używa silnika. Z kontekstu wpisu wynika, iż chodzi o program szachowy wykorzystywany do analizy partii. Rutra twierdzi, iż to trzeba lubić. Ale raczej nie chodzi o lubienie czy nielubienie programów szachowych i analiz wykonywanych przez nie, ale o świadomość iż analizy komputerowe trzeba stosować umiejętnie. Niestety sporo osób wykorzystuje analizy komputerowe jako zamienniki własnego myślenia, zapominając o tym iż w trakcie prawdziwej partii szachowej nie można posługiwać się komputerem, a trzeba zdać się wyłącznie na własny umysł. Rutra badał też losy młodziutkich szachistów, których pamiętał z turniejów 15-minutowych. Wraz z upływem lat, szachiści ci zniknęli gdzieś w tłumie. Nie znam wszystkich przyczyn ich zniechęcenia do gry, ale może część winy ponoszą te turnieje w których brali udział. Pamiętam jak mm Czerwoński powtarzał mi, iż mam grać wyłącznie partie dłuższe niż 15 minut na zawodnika. Te krótsze nie mają dostatecznych walorów szachowych. Może więc juniorom od Rutry brakowało dostatecznego zaplecza teoretycznego, a przygotowania szachowe które czynili polegały na próbie ogrania przeciwnika w debiucie, np. poprzez złapanie figury? Wobec braku startów w turniejach z dłuższymi partiami, ich umiejętności wystarczyły na krótko, a brak systematycznej i rozwojowej pracy nie pozwolił na wyrwanie się poza 15-minutowe turnieje? Trudno powiedzieć, to są tylko moje domysły.

Piotrkaim uważa, że „Uważałbym jednak za ostrą przesadę, gdyby ktoś namawiał rodziców do skasowania alternatywnych zajęć tylko po to, by dziecko mogło „w całości” poświęcić się szachom. Nie tędy droga. Dobry trener powinien wiedzieć, że potrzebna jest równowaga”. O nadmiarze zajęć którymi obarcza się dzieci, pisałem już w innym miejscu. Może warto by zrobić rozgraniczenie pomiędzy dziećmi które po prostu lubią grać w szachy, a tymi które mają ewidentne predyspozycje i szachowy talent. Dzieci które tylko lubią grać, niech dalej chodzą np. na lekcje fortepianu czy gitary. Ale myślę, że jeżeli dziecko przejawia wyjątkowe zdolności szachowe, to warto ograniczyć zajęcia dodatkowe, szczególnie jeżeli terminarz juniora jest nimi przeładowany. Oczywiście warto zostawić te, które pomogą w ogólnym rozwoju i będą pewną przeciwwagą dla szachów. Np. pływanie na basenie z pewnością poprawi kondycję dziecka i korzystnie wpłynie na jego sprawność i samopoczucie. Ale z pakietu lekcji chińskiego, baletu, fortepianu i jeździectwa chyba warto zrezygnować.

Krzysztof Kledzik

maj
02

Będę pisał w punktach, żeby się nie pogubić:

1. Warcaby na 100 i 64 polach są do siebie podobne, ale nie takie same. Te mniejsze są nawet bardziej nasycone taktycznie. Taktyka w warcabach jest naprawdę piękna, czasami trzeba poświęcić prawie wszystkie kamienie, żeby wygrać. Oto filmik z symultany byłego mistrza świata w warcabach 100-polowych, Baby Sy-nazywano go warcabowym Fischerem z uwagi na to, że pochodzi z mało warcabowego kraju i Talem z uwagi na piękny kombinacyjny styl gry: polecam obejrzenie warcaby w youtube. Proszę zwrócić uwagę na kombinację przeprowadzaną od 1:20. Prawda, że ciekawa? Warcaby stupolowe są bardzo popularne w Holandii i to ten kraj ma największą ilość silnych zawodników i turniejów. Co weekend odbywa się na terenie tego małego państewka wiele turniejów, jest w czym wybierać!

2. GO jest przede wszystkim „długie” i mało pasuje do europejskiej kultury i mentalności.

3. Proponuję spróbować pograć w Rummikub. Zabawa jest naprawdę przednia. Dużo logicznego myślenia i zauważyłem, że ludzie lubią tę grę. Nawet, jeśli nie lubią szachów to raczej polubią Rummikub.

4. Co do szachów w szkołach to mam bardzo negatywne zdanie. Jest to czysty socjalizm, rozdawnictwo i działanie na szkodę społeczeństwa. Osoby odpowiedzialne za ten nieudany projekt dołożą swoje 3 grosze do powolnej śmierci polskiej edukacji. Czemu ma właściwie służyć nauka gry w szachy w szkołach? Jeśli ma być to zabawa, to powinna odbywać się w klubach a nie w szkołach finansowanych z podatków. Jeśli ma być to coś poważnego, to skąd wziąć odpowiednich instruktorów? Dzisiaj w Polsce jest ich naprawdę niewielu! Ostatecznie skończy się to tak, że szachów uczyć będą nauczyciele po krótkich kursach. Będzie to wyrzucanie kasy w błoto bo tacy ludzie nie nauczą nikogo grać. Na szczęście unia jedynie zaleciła szachy dla szkół a nie je wymusiła. Oznacza to, że i tak ich w nich nie będzie. Kolejna sprawa to ogromne koszta. Trzeba by płacić instruktorom, ale również kupować sprzęt. Dzisiaj w polskiej edukacji na nic nie ma pieniędzy. Na nic! Zamyka się szkoły i zwalnia nauczycieli przedmiotów przydatnych w życiu bardziej niż szachy np. matematyki. W moich okolicach masowo likwiduje się i łączy placówki. Bo nie ma forsy. W takiej sytuacji optowanie za wydaniem dziesiątek milionów złotych na wprowadzenie szachów do szkół to działanie przeciwko społeczeństwu. W szkołach w PL nie ma kasy nawet na naukę języków. Uczy się ich w wielkich grupach. Jest niewiele godzin. Powodem znów jest brak kasy. Jestem szachistą ale przede wszystkim CZŁOWIEKIEM i sprzeciwiam się publicznemu rozdawnictwu kasy na cele do niczego niepotrzebne. Szachami powinny zająć się kluby i związki. Te są jednak nieudolne i swoją nieudolność chcą przenieść na ramiona podatników. Bardzo to przykre. Do tego szachy jak staną się masowe to stracą swoją wartość postrzeganą i więcej im to przyniesie szkody niż pożytku. Znam setki podobnych przypadków biznesowych, to się nigdy nie udaje. Marka raz stracona najczęściej jest nie do uratowania.

5.Szachy mają poparcie parlamentu EU bo są najbardziej zakorzenione w kulturze i najpopularniejsze z gier w Europie. Federacje szachowe zorganizowane są tragicznie (bo są subsydiowane z podatków, co zawsze oznacza kolesiostwo, brak odpowiedzialności i rozdawnictwo publicznej forsy) ale i tak o niebo lepiej niż federacja warcabowa. Natomiast w moim mieście lokalny klub brydżowy uczy w szkołach brydża. Można go wybrać zamiast WFu i chętnych jest sporo-dzieciaki nie chcą nosić stroju i butów na WF a karty są lżejsze. Póki co całość nieźle działa. Myślę, że federacja brydżowa nie starała się o wprowadzenie brydża jako gry oficjalnej w szkołach, bo brydż jest raczej grą dorosłych. Wielu zawodników – łącznie ze światową czołówką-zaczyna grę na studiach, po nich, albo już po 30tce. W szachach to niespotykane.

 Marcin Zimerman

  • Szukaj:
  • Nadchodzące wydarzenia

    gru
    26
    czw.
    2024
    całodniowy MŚ (rapid i blitz)
    MŚ (rapid i blitz)
    gru 26 – gru 31 całodniowy
    World Championship (rapid) 2024, Web 26 – 28 Dec 2024, New York (USA) World Championship (blitz) 2024, Web 30 – 31 Dec 2024, New York (USA) Więcej informacji na ChessBase News
    sty
    17
    pt.
    2025
    całodniowy Tata Steel Masters 2025
    Tata Steel Masters 2025
    sty 17 – lut 2 całodniowy
    Tata Steel Masters 2025, Web (13) 17 Jan – 2 Feb 2025, Wijk aan Zee (Netherlands) Dodatkowa informacja
  • Odnośniki

  • Skąd przychodzą

    Free counters! Licznik działa od 29.02.2012
  • Ranking FIDE na żywo

  • Codzienne zadania

    Play Computer
  • Zaprenumeruj ten blog przez e-mail

    Wprowadź swój adres email aby zaprenumerować ten blog i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach przez email.