Kontynuacja odcinka 45
Po wpisie Editora Lider polskich szachów 28 otrzymałem sporo uwag w tej kwestii. Tym zajmę się w następnych odcinkach. Na razie zamierzam skończyć temat „Akiba Rubinstein”.
Sam z twórczością naszego znakomitego arcymistrza zainteresowałem się szerzej dopiero po ukazaniu się książki w języku rosyjskim „Akiba Rubinstein” autorstwa Razuwajewa i Murachweriego (Moskwa 1980).
Wcześniej poznałem osobiście Jurija Razuwajewa w czasie turnieju w Polanicy Zdroju w 1979 roku. Byłem w tym czasie trenerem kadry Polskiego Związku Szachowego i dlatego miałem możliwość bez większych problemów dyskusji z nim na różne tematy o szachach.
Znałem jego wcześniejszy kontrowersyjny tekst o Akibie Rubinsteinie, w którym nazwał naszego rodaka m.in. „rosyjskim szachistą, prekursorem – obok Czigorina – radzieckiej szkoły szachowej”. To spotkało się oczywiście z decydowaną reakcją polskiego środowiska szachowego (Ten przypadek został obszernie przedstawiony w naszej książce z Jackiem Gajewskim „Akiba Rubinstein, RM 2017”). Dlatego w rozmowie z Jurijem nie podnosiłem tego tematu, aby nie „rozdrażnić” arcymistrza.
Zadałem mu w pewnym momencie pytanie: „Jak oceniasz karierę Rubinsteina?”. Odpowiedział, że był znakomitym szachistą i wniósł wiele dla rozwoju teorii debiutów. „Ale był też wielkim technikiem końcówek, szczególnie wieżówek” drążyłem temat.
„Zgadza się, ale to wynika z praktyki. Debiutów trzeba się nauczyć i zrozumieć, natomiast technikę w grze końcowej można wytrenować w toku gry lub nawet z pomocą odpowiednich ćwiczeń” – odpowiedział. Nie powiedział właściwie nic nowego, gdyż znałem to z lektury różnych publikacji.
Na tym polegała właśnie niezwykła siła radzieckich szachów: Doskonała znajomość fazy debiutowej umożliwiała w toku gry uzyskanie przewagi w grze środkowej i następnie przejście do korzystniejszej (wygranej) końcówki!
Tymczasem u nas w Polsce rozpowszechiano absurdalną „Teorię Capablanki”, o której była wielokrotnie mowa na tym blogu!
Sam już na początku mojej przygody z szachami zadawałem sobie i innym pytanie: „Dlaczego nasi czołowi szachiści nie odnoszą znaczących sukcesów na arenie międzynarodowej. Nie mamy zdolności do uprawiania tego intelektualnego sportu, czy są jakieś inne przyczyny”?
Ten dylemat próbowałem wyjaśnić w latach 1978-1981, kiedy byłem pracownikiem Polskiego Związku Szachowego i miałem możliwość dysputy z różnymi osobami, które miały coś do powiedzenia w tym temacie.
Najbardziej „uświadomił” mnie w tej kwestii Stanisław Gawlikowski – znany publicysta i badacz historii szachów.
Pisałem już kiedyś na blogu, że w 1980 roku w Zakopanem na zgrupowaniu kadry narodowej miał on kilka wykładów na temat historii naszej dyscypliny. Bardzo dowcipnie (nie wszystko mogę powtórzyć) przedstawił pozycję polskich szachów w świecie, która właściwie niewiele zmieniła się od 1945 roku.
M.in. powiedział, że przed wojną Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które finansowało wyjazd naszej reprezentacji na olimpiady stawiało jeden warunek: „Będą pieniądze, ale musi być w drużynie choć jeden prawdziwy Polak”! Dla przypomnienia: W drużynie w Hamburgu 1930 grał nasz Kazimierz Makarczyk!
Natomiast w rozmowie prywatnej Stanisław Gawlikowski wyjaśnił mi, dlaczego – według niego – rozpowszechnia się w polskim środowisku szachowym „Teorię Capablanki”, a nie osiągnięcia Polaka Akiby Rubinsteina.
Nie wnikając jednak w szczegóły tej dyskusji, w książce o Akibie Rubinsteinie wspólnie z Jackiem Gajewskim przedstawiliśmy kolosalne osiągnięcia naszego genialnego arcymistrza w rozwoju królewskiej gry i to, że jego twórczość powinna być wzorcem dla tych polskich szachistek oraz szachistów z ambicjami osiągania wyników sportowych na skalę światową! Powinna być też kierunkiem działania naszych trenerów, aby w tym duchu szkolili naszą utalentowaną młodzież!
Źródło