Archiwum kategorii ‘Polemiki’

sty
19

Kontynuacja odcinka 175

Doświadczenia z mojej trzykrotnej działalności w sesjach Akademii Szachowej PZSZach opisałem w różnych krajowych publikacjach. Z tego względu tylko w skrócie ją przypomnę, dlatego że otrzymuję od czasu do czasu różne pytania w tej kwestii od Internautów.

Zanim przejdę do tego problemu, przypominam – w ogólnych zarysach – zadania każdego trenera szachowego.

//////////////////////////////////////

Trener – ma jasne zadania: doprowadzić zawodników do wysokiej klasy sportowej. Powinien się też sam systematycznie szkolić i zdobywać nowe doświadczenia w swej pracy. Powinien wprowadzać ciągle jakieś ulepszenia w działalności trenerskiej, aby jego podopieczni podnosili swe kwalifikacje sportowe i osiągali sukcesy. Powinien być kreatywny w swym działaniu! Trener, który ma zawężone metody szkoleniowe do kilku stereotypowych czynności, nie może być przedstawiany młodzieży jako ideał szkoleniowca. Tak samo odnosi się to do trenera, który sam się nie szkoli, nie unowocześnia własnego warsztatu pracy i nie publikuje owoców swych doświadczeń w prasie fachowej.

Teoria rozpowszechniona przez pewne osoby w Polsce, że najlepszym trenerem to aktywny arcymistrz z wysokim rankingiem jest po prostu pozbawiona wszelkiej logiki! Wiadomo, że czynny zawodnik nie ma czasu na podwyższanie swej ogólnej wiedzy szachowej. Na przeszkodzie stoi aktywna gra turniejowa i tym samym ograniczenie swej wiedzy do poznawania tych wariantów debiutowych, które sam gra. Dlatego trener-zawodnik przekazuje swym podopiecznym tylko te systemy, które znalazły się w jego własnym repertuarze debiutowym. Nie interesuje go fakt, czy to odpowiada stylowi gry jego podopiecznych. On nie ma czasu na poznawanie nowych otwarć i nowych pozycji. Łączenie roli czynnego zawodnika z pracą trenerską jest w obecnych czasach wręcz niemożliwe. Takiego „trenera” interesuje przede wszystkim kasa!

Przypominam o paradoksach sprzed wielu lat, kiedy to połowa Polski grała obronę francuską. W ten sposób ograniczono m.in. rozwój twórczy Iwety Radziewicz. Wielu zagranicznych obserwatorów talentu tej zawodniczki słusznie oceniało, że powinna grać czarnymi obronę sycylijską, bo to pasuje do jej dynamicznego stylu gry. Ale tego problemu nie zauważyli krajowi szkoleniowcy, często aktywni zawodnicy. W ten sposób zmarnowano niezwykły talent tej szachistki!

Trener z prawdziwego zdarzenia, który nie myśli o karierze zawodnika, ma tymczasem wszechstronną wiedzę. Zmusza go to tego sytuacja. Pracując z wieloma zawodnikami o różnych charakterach i stylu gry jest zmuszony do ciągłej nauki, permanentnego poznawania ogólnej wiedzy i wprowadzania nowych metod szkoleniowych. Oczywiście tak czynią ambitni trenerzy. Wykluczam tych, co pracę szkoleniową traktują przede wszystkim w celach zarobkowych.

Trener jest osobą nie tylko odpowiadającą za przebieg szkolenia oraz za wszystko to, co jest z nim związane. Musi mieć praktycznie oczy naokoło głowy oraz być dobrym obserwatorem, prowadzić ciekawie zajęcia i tym samym motywować swych podopiecznych do dalszych treningów oraz pracy samoszkoleniowej.

Podstawową rolą trenera jest zatem pokierowanie swych uczniów w taki sposób, by nie stracili zainteresowania problemami naszej dyscypliny, aby zdobywanie wiedzy sprawiało im przyjemność i radość. Szkoleniowiec powinien nauczyć też swych podopiecznych kreatywnego myślenia, co w szachach jest bardzo ważne.

Trener może mieć inne podejście do kwestii szkolenia niż inni, ale swoje racje powinien uzasadniać na bazie konstruktywnej dyskusji. Wyklucza się wszelkie dysputy w sposób niegodny i odbiegający od przyjętych form w środowisku, które wymaga dużej klasy.

Jesteśmy przedstawicielami rodzaju sportu o wielkich walorach intelektualnych i ludzie z tym związani powinni wykazywać się dużą kulturą osobistą!

cdn

gru
21

Kontynuacja odcinka 174

Ostatnio głośno zrobiło się wokół udziału Polaków w ekipie Gukesha. Po ostatnim wpisie otrzymałem kilka pytań od Internautów, którzy od niedawna są czytelnikami bloga. „Weterani” znają problem, gdyż w przeszłości dość często omawiałem kwestię działalności Akademii Szachowej PZSzach.

Niektórzy Internauci są zaszokowani faktem, że już w 1999 roku zaproponowałem szkolenie online i główny trener Gukesha Grzegorz Gajewski, który wpisał się w 2003 roku na liście jego przeciwników, korzysta obecnie aktywnie z tej formy współpracy na linii trener-zawodnik!

Były również pytania, dlaczego tak mocno zaangażowałem się w sprawy szkolenia polskiej młodzieży, mimo że od 1981 roku mieszkam w Niemczech.

Pisałem o tym w różnych publikacjach. Dla przypomnienia:

Mój udział w sesji MASZ w Zakopanem 1999 roku stał się możliwy za sprawą Jacka Żemantowskiego.  Był on fanatykiem szachów, co często podkreślał w różnych wywiadach. W latach 1988-2000 pełnił funkcję prezesa Polskiego Związku Szachowego. Inne informacje na Wikipedii.

Osobiście poznaliśmy się na Memoriale Akiby Rubinsteina w Polanicy Zdroju w 1991 roku. Prezes podzielił się wtedy ze mną z problematyką szkolenia młodzieży. Był mocno zaangażowany w tej kwestii i już wtedy wspomniał o planach stworzenia centralnego szkolenia w ramach Akademii Młodzieżowej.

Potem spotkaliśmy się kilka razy w biurze Polskiego Związku Szachowego na Czerniakowskiej w trakcie moich urlopów w Polsce.

Na początku 1999 roku byłem z wizytą w Warszawie. Wraz z wydawcą „Penelopy” Jerzym Morasiem odwiedziliśmy siedzibę związku.

Zostaliśmy przyjęci przez Jacka Żemantowskiego oraz Zbigniewa Czajkę. Prezes z dumą pokazał nam pomieszczenia biura po remoncie. Wyglądało to całkiem imponująco. Następnie prezes pochwalił się, że sam odnawiał meble, które rzeczywiście pachniały jeszcze świeżością.

Za moich czasów, gdy byłem trenerem kadry PZSzach (1978-1981), lokal dzieliliśmy z łucznikami. Teraz szachiści mieli wszystkie pomieszczenia do swojej dyspozycji.

W pewnym momencie prezes poruszył problemy MASZ. „Nie ukrywam, że liczymy na duże postępy naszych kadr młodzieżowych, które w niedalekiej przyszłości powinny zastąpić naszych seniorów” – powiedział.

Z kolei ja podzieliłem się moimi spostrzeżeniami z pobytu na mistrzostwach świata juniorów w Duisburgu i Halle: Link.

Podkreśliłem, że we współczesnych szachach bez silnej początkowej fazy gry i optymalnie dopasowanego do stylu gry zawodnika repertuaru debiutowego nie ma większych szans na osiąganie liczących się sukcesów na arenie międzynarodowej. Dlatego ten aspekt szkolenia należy mocno uwypuklić w procesie treningowym naszej młodzieży.

Zbigniew Czajka oznajmił, że z akademią nie ma nic wspólnego. Jest ona w fachowej kompetencji Marka Matlaka oraz Ryszarda Bernarda.

Niespodziewanie padła z jego strony propozycja, abym wziął udział w najbliższej sesji. „Może Jurek wniesie jakieś nowe impulsy”. Jacek Żemantowski przytaknął i tak niespodziewanie wszedłem do grona elity trenerskiej PZSzach!

 

gru
14

Kontynuacja odcinka 173

Dzisiejszy ONET opublikował ciekawy artykuł Filipa Zielińskiego:

Polacy dochowali tajemnicy. Pomogli zdobyć fortunę. Ujawniamy kulisy

Przypominam, że taką formę pomocy polskim szachistom zaproponowałem już w 1999 roku. Moja inicjatywa i czteroletnia współpraca w tym zakresie z Radosławem Wojtaszkiem została negatywnie oceniona przez Polski Związek Szachowy oraz niektórych trenerów czy nawet zawodników.

Od pewnego czasu pracuję nad książką, której tematem będzie m.in. „Wykorzystanie komputera w szkoleniu szachistów”.

Część tych materiałów zamieściłem już dawno na mojej stronie oraz blogu, np.:

Szachy w moim życiu.: Polemiki, opinie (149)
Akademia Szachowa
Komputery w szachach
Szkolenie

W 2003 roku ówczesny prezes Przemysław Gdański (brat znanego arcymistrza) zorganizował dyskusję na stronie PZSzach na temat Akademia szachowa unowocześniać czy nie?. 

Niestety ta dysputa ograniczyła się tylko do ataków personalnych na moją osobę. Prym w tej akcji wiedli arcymistrz Bartłomiej Macieja (autor teorii: „Szkolenie przez Internet to głupota!) oraz obecny prezes Polskiego Związku Szachowego Radosław Jedynak.

Oto lista przeciwników reform w polskich szachach młodzieżowych opracowana przez Radosława Jedynaka, który na tym forum nazwał mnie obraźliwie volksdeutschem.

W tym gronie znalazł sie także Grzegorz Gajewski – obecnie znakomity propagator szkolenia przez komputer w Indiach,  np.:

Szachy w moim życiu.: Polemiki, opinie (150)

Szachy w moim życiu.: Polemiki, opinie (151)

Wielka szkoda, że ta forma pomocy polskiej młodzieży została odrzucona przez osoby związane z działalnością Polskiego Związku Szachowego. Być może, że to właśnie  jeden z utalentowanych Polaków (Polek) walczyłby o najwyższe w świecie trofeum w szachach!

 

lis
08

Kontynuacja odcinka 172

Współredaktor bloga EDITOR w swoim wpisie przypomniał problem, który opisałem ostatnio w tekście

Szachy w moim życiu.: Problemy szkoleniowe w polskich szachach (252)

W moim poradniku

zająłem sie różnymi aspektami szkoleniowymi, które powinny pomóc młodzieży w samoszkoleniu.

Według informacji wydawnictwa RM książka cieszy się dobrą sprzedażą, co mnie bardzo cieszy!

lis
03

Kontynuacja odcinka 171

W swoim wpisie współredaktor bloga EDITOR przypomniał próbę zmodernizowania działalności Polskiego Związku Szachowego przez Jerzego Pokojowczyka.

O planach Jurka dowiedziałem się od niego w rozmowie telefonicznej, w trakcie której poprosił mnie o kontakty z Chess Base oraz New in Chess.

W tym czasie byłem aktywnym współpracownikiem obu firm i nie było problemów z przekazaniem mu niezbędnych informacji. Jak pamiętam Pokojowczyk odbył nawet podróż służbową do Holandii w celu bezpośrednich rozmów w tej kwestii. Jak ta akcja Jurka ostatecznie się zakończyła, wiemy z tekstu EDITORA.

Sam w 1999 roku zaproponowałem szkolenie wirtualne, co spotkało się również z brakiem zainteresowania osób odpowiedzialnych w Polskim Związku Szachowym za szkolenie młodzieży.

Zwyciężyło hasło studenta fizyki Uniwersytetu Warszawskiego i wówczas czołowego arcymistrza kraju Bartłomieja Maciei:

„Szkolenie przez internet to głupota”!

W 2003 roku odbyła się dyskusja na stronie Polskiego Związku Szachowego pt. „Akademia szachowa – unowocześniać czy nie?” i na liście przeciwników wszelkich reform szkoleniowych polskiej młodzieży, w tym treningów w formie online znalazło się wiele osób, w tym ówczesny prezes PZSzach itd.

 

 

 

 

 

 

paź
18

Kontynuacja odcinka 170

Jak już kilkakrotnie pisałem na blogu, nie wszyscy w Polsce byli zwolennikami „teorii Capablanki”. Krytycznie do tego problemu odnosił się m.in. mistrz Stanisław Gawlikowski, autor pierwszej w powojennej Polsce książce o debiutach.

 

W wpisie Rafał Marszałek przypomniał bliżej sylwetkę Stanisława Gawlikowskiego, którego „spontaniczna ekspresja słowna w życiu codziennym była naznaczona nie byle jakim ryzykiem” była znana w środowisku polskich szachów. Pan Stanisław mówił, co miał na myśli i nie obawiał się jakiś ewentualnych przykrych konsekwencji.

Szachiści go za to bardzo cenili!

Na obozie szkoleniowym kadry w Zakopanem w 1980 roku Stanisław Gawlikowski miał głównie zajęcia z historii szachów. Były oczywiście dyskusje na różne zagadnienia. W pewnym momencie poruszyłem temat znaczenia znajomości otwarć we współczesnej praktyce turniejowej. Poprosiłem autora książki „Teoria debiutów” o opinię w tym aspekcie:

„Pan propagował przecież debiuty już w 1947 roku i mimo tego, to jest najsłabsza strona polskich kadr”.

Gawlikowski zareagował spontanicznie – w swoim stylu – co nie jest jednak do powtórzenia. Na sali siedziało kilku członków kadry. Z humorem potraktowano wypowiedź mistrza. Nikt się nie obraził. Zatem wielką zaletą Pana Stanisława była szczerość m.in. w ocenie stanu wyszkolenia krajowej czołówki!

Mistrz także piórem nie obawiał się pisać prawdy. Niedawno przypomniałem to w wpisie: link.

A jak to jest obecnie? Każda krytyczna opinia o grze naszej czołówki jest traktowana jako zamach na polskie szachy!  

Kiedyś napisałem w ocenie gry znanego arcymistrza, że sam talent nie wystarczy w osiąganiu znaczących wyników w silnych turniejach międzynarodowych. Trzeba intensywnie trenować, około 8-10 godzin dziennie i koniecznie poprawić fazę debiutową!

Arcymistrz obraził się na mnie i zainicjował na facebooku kilka lat temu żałosne przedstawienie, w którym udział wziął też były prezes Polskiego Związku Szachowego, prezes znanego okręgowego związku, trenerzy Młodzieżowej Akademii Szachowej, zawodnicy itd.

Tymczasem od dawna zwracam uwagę na to, że w Polsce mamy (albo mieliśmy) wiele talentów. W artykule „O statystyce i prognozowaniu” (Magazyn Szachista, luty 2005) pisałem m.in., że od wielu lat zajmuję się analizą gry czołówki polskiej i moimi wnioskami dzielę się na łamach krajowej prasy fachowej.

Dlatego nie usprawiedliwiajmy często przeciętnych wyników naszych kadr w turniejach międzynarodowych przejściowym brakiem formy. Dokładna analiza rozegranych partii ilustruje ogólnie niedostateczne przygotowanie początkowego stadium gry.

To jest niepokojące zjawisko, ponieważ w wielu krajach już dawno zrozumiano, że bez dobrej znajomości otwarć szachowych oraz optymalnie opracowanego do stylu gry repertuaru debiutowego nie można liczyć na postęp zawodniczki i zawodnika. Bez tych umiejętności nie można oczekiwać na znaczące sukcesy międzynarodowe…

 

paź
17

Kontynuacja odcinka 169

Problem niedostatecznej znajomości teorii debiutów przez nasze kadry jest znany już od dawna. Tą kwestią zajmowałem się przez wiele lat i dlatego często o tym pisałem, opierając się na konkretnych przykładach z praktyki turniejowej.

Nie byłem jedyny, który zwracał uwagę na te niedostatki w wyszkoleniu krajowej czołówki.

Przypominam trzy charakterystyczne przypadki:

Wiceprezes Włodzimierz Schmidt podkreślił, że słabe przygotowanie debiutowe jest problemem zarówno czołówki kobiet, jak i mężczyzn i zadeklarował gotowość nadzorowania pracy konsultanta debiutowego kadry kobiet i mężczyzn (Protokół z zebrania zarządu Warszawa, biuro PZSzach, Al. Jerozolimskie 49, 27 października 2012 r. godz. 10.00-18.00).

//////////////////////

Kacper Piorun w wywiadzie w piśmie „MAT” (6-2015) powiedział „..podreperowałem się trochę w debiutach, bo wcześniej miałem problemy z uzyskaniem przewagi, albo chociaż pozycji  do gryDebiutowo czuję się teraz pewniej…”.

//////////////////////

Arcymistrzyni Monika Soćko w Macie 4-2017: „ …brakuje nam przygotowania debiutowego na światowym poziomie. Ukrainki, Rosjanki, Amerykanki, Hinduski czy Chinki mają świetne przygotowanie debiutowe, które jest na poziomie męskim arcymistrzowskim. Nam tego brakuje. Gdy gramy bezpośrednio z nimi, to staramy się uciekać w jakieś boczne warianty, co nie jest dobre. Dlatego przydałaby się pomoc ze strony jakiegoś arcymistrza wykwalifikowanego debiutowo”.

cdn

 

 

paź
15

Kontynuacja odcinka 168

Jak już kilkakrotnie pisałem na blogu i stronie, po zapisaniu się do klubu szachowego OKO Caissa Bydgoszcz, zadałem pytanie starszym zawodnikom: jak mam trenować, aby grać lepiej.

Poradzono mi, aby zaczął naukę od gry końcowej. Tak zalecał bowiem studiowanie szachów były mistrz świata Jose Raoul Capablanca (1888-1942).

Byłem zdziwiony taką teorią, która polecała naukę szachów od „tyłu”. Kupiłem sobie jednak dwa tomy końcówek Stanisława Gawlikowskiego i pionkówki Zygmunta Szulcego. Zabrałem się pilnie do ich studiowania. „Gawlikowski” okazał się dla mnie za trudny. Przerzuciłem się więc na „Zakończenia pionowe” Szulcego. Książka była łatwiejsza, ale w sumie trening z końcówkami nie przyczynił się do podniesienia siły gry, gdyż dalej przegrywałem partie. Okazało się, że nie mogłem wykorzystać zdobytej wiedzy o grze końcowej, ponieważ przegrywałem pojedynki już w fazie debiutowej albo na początku gry środkowej. Do końcówek wcale nie dochodziło.

Postanowiłem więc trenować wbrew nauce Capablanki i zająłem się otwarciami.  To przyniosło szybkie efekty. Wkrótce stałem się najlepszym juniorem miasta, następnie województwa, a w końcu czołowym zawodnikiem Polski w kategorii do lat 20.

Tymczasem „teorią Capablanki” był zafascynowany Jerzy Lewi, który namiętnie analizował końcówki. Zaniedbał jednak otwarcia, co odbiło się na wynikach sportowych na początku jego kariery.

Opisałem to w moich wspomnieniach. 

Jurek miał jednak tak wielki talent, że wkrótce został mistrzem Polski seniorów. Z jego karierą można zapoznać się na blogu Przemysława Jahra.

Jednakże braki debiutowe Jurka uwidoczniły się w dwóch silnych imprezach międzynarodowych:

Polanica Zdrój 1969

Turniej strefowy Ateny 1969 

Po turnieju w Atenach Jurek wyemigrował do Szwecji, ale sukcesów tam nie odniósł, m.in. przegrał treningowy mecz z Ulfem Anderssonem. Wkrótce tragicznie zginął.

//////////////////////////////////////

W swojej działalności trenerskiej często opowiadałem swoim podopiecznym o Jerzym Lewim, jako wielkim zmarnowanym polskim talencie, który zlekceważył w swojej grze fazę debiutową. Również o innych polskich zawodnikach (zawodniczkach), co nie wykorzystali, wskutek fałszywego szkolenia, swoich naturalnych możliwości.

Przypominam ocenę wielokrotnej mistrzyni Polski o sytuacji w polskich szachach:

Monika Soćko: Magazyn SZACHISTA (czerwiec 2009):

Ranking rzędu 2400 czy 2500 można zdobyć samym talentem, ale dalszy rozwój wymaga dobrych trenerów i wielkiej własnej pracy. Tak, polscy szachiści są leniwi. Naturalnie nie wszyscy, ale większość.

 

 

wrz
26

Kontynuacja odcinka 165

Jak już kilkakrotnie pisałem w różnych publikacjach, także na blogu, że „teorię Capablanki” poznałem jako początkujący sympatyk szachów w 1961 roku.

Mimo braku jej logicznego uzasadnienia, jest ona nadal popularna w Polsce ze szkodą dla prawidłowego rozwoju utalentowanej polskiej młodzieży.

Dlatego – jako trener i publicysta – z obowiązku przypominam ten problem permanentnie od lat w różnych tekstach, np. ostatnio

Szachy w moim życiu.: Przed końcówką jest debiut (193) (konikowski.net)

Szachy w moim życiu.: Polemiki, opinie (165) (konikowski.net)

Ale także w 1961 roku spotkałem się również z rozsądną opinią, że bez znajomości debiutów, nie ma szans na odnoszenie sukcesów sportowych. Jak już pisałem w przeszłości, uświadomił mnie w tej problematyce zawodnik I kategorii Feliks Chybicki. Udostępnił mnie także archiwalne miesięczniki „Szachy”, w których znalazłem wiele ciekawych opisów z turniejów międzynarodowych świadczących o „klasie polskich szachów”.

////////////////////////

Dla przypomnienia pouczający przykład: Kilka lat temu studiując książkę Stanisława Gawlikowskiego „100 zwycięstw polskich szachistów “, Penelopa 1997, natknąłem się na stronie 122 na opis udziału Bogdana Śliwy w turnieju w Budapeszcie w 1952 roku.

Autor napisał: „Przez dwa powojenne dziesięciolecia w polskich szachach królował Bogdan Śliwa. Debiutując w pierwszych powojennych mistrzostwach Polski w Sopocie w 1946r., odniósł wielki sukces – zajął I miejsce i zdobył pierwszy (z sześciu w całej karierze) tytuł mistrza Polski. Po raz drugi zdobył tytuł w 1951 r., rozpoczynając całą serię zakończoną dopiero w 1954 r., a po raz ostatni został mistrzem kraju w 1960 r.

Gdy w 1952 r. Węgrzy organizowali wielki turniej poświęcony rok wcześniej zmarłemu jednemu z najsilniejszych szachistów okresu międzywojennego – Gezie Maróczy`emu, właśnie Śliwa miał bronić imienia polskich szachów. Trudno było liczyć na sukces, skoro startowali między innymi Keres, Geller, Botwinnik, Smysłow, Stahlberg, Szabo, Petrosjan, ale można się było wiele nauczyć, a przy okazji pokrzyżować plany nawet najwybitniejszym arcymistrzom.

Wiadomo było, że najsilniejszą stroną Polaka jest gra środkowa, a najsłabszą debiut. Niestety, z losowania wynikało, że już na starcie nasz mistrz będzie walczył z całą czołówką. Obnażyła ona bezwzględnie braki w przygotowaniu teoretycznym Polaka. Efekt był tragiczny. Po 10 rundach na koncie Śliwy widniało tylko 1.5 punktu.

////////////////////////

Podobnych wyczynów sportowych naszej czołówki było wiele i dlatego już przed 63 laty zadałem sobie pytanie:

„Dlaczego nasi czołowi szachiści nie odnoszą sukcesów na arenie międzynarodowej. Nie mamy zdolności do uprawiania tego intelektualnego sportu, czy są jakieś inne przyczyny”?

Zatem na przekór wszystkim zwolennikom „Teorii Capablanki” w kraju zawsze polecałem polskiej młodzieży wskazówki wielkich autorytetów szachowych:

Np. w mojej książce „Szachy dla przyszłych mistrzów” na stronie 16 m.in. pisałem:

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

wrz
23

Kontynuacja odcinka 164

Gość w emailu w dniu 20.09.2024 napisał:

Panie Jerzy, niech pan obejrzy sobie jak to nadal funkcjonuje, u
niektórych polskich arcymistrzów przekonanie, co do słynnej wypowiedzi
Capablanki, o wyższości końcówek nad debiutami.

W poniższym linku jest fragment relacji GM Zbigniewa Paklezy z
wczorajszej rundy z olimpiady w Budapeszcie.

https://youtu.be/eBg95aOjlyM?t=17704

///////////////////////////////////////////

Arcymistrz i globtroter Zbigniew Pakleza jest naczelnym propogandystą Polskiego Związku Szachowego  w Internecie. Jego programy są oglądane przez krajowe talenty!

Kiedy my na blogu propagujemy hasła znakomitych autorytetów szachowych:

Poniższy wycinek pochodzi z książki „Damy mata” (autorzy Ireneusz Gawle i Jerzy Moraś), Penelopa 2018.

to przedstawiciel Polskiego Związku Szachowego głosi coś przeciwnego.

Ten problem był wielokrotnie omawiany na blogu i w tej serii. Dla dobra polskich szachów będziemy się tym dalej zajmować. Może w końcu zwolennicy teorii Capablanki zmienią swoją opinię w tej kwestii!

 

  • Szukaj:
  • Nadchodzące wydarzenia

    sty
    17
    pt.
    2025
    całodniowy Tata Steel Masters 2025
    Tata Steel Masters 2025
    sty 17 – lut 2 całodniowy
    Tata Steel Masters 2025, Web (13) 17 Jan – 2 Feb 2025, Wijk aan Zee (Netherlands) Dodatkowa informacja
    mar
    14
    pt.
    2025
    całodniowy ME
    ME
    mar 14 – mar 27 całodniowy
    W dniach 14-27.03.2025 w Eforie-Nord (Rumunia) odbędą się Indywidualne Mistrzostwa Europy. Strona mistrzostw
  • Odnośniki

  • Skąd przychodzą

    Free counters! Licznik działa od 29.02.2012
  • Ranking FIDE na żywo

  • Codzienne zadania

    Play Computer
  • Zaprenumeruj ten blog przez e-mail

    Wprowadź swój adres email aby zaprenumerować ten blog i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach przez email.