Były szachowy mistrz świata Garri Kasparow przypuścił ostry atak na Władimira Putina i igrzyska w Soczi w dniu oficjalnego otwarcia imprezy. Rosyjski opozycjonista porównał igrzyska do tych, jakie w 1936 roku zorganizował Adolf Hitler, ponieważ kręciły się wokół tylko jednej osoby.
Archiwum kategorii ‘Kontrowersje’
Parafrazując zdanie z początkowego akapitu wpisu am Mateusza Bartla pt. „Kilka słów o psychologii” powiem, iż znaczenie psychologii w wyczynowym sporcie doceniane jest od dawna, ale przeceniane od kilku dni. Mateusz Bartel wyraźnie określił swoje stanowisko: „jasne jest jednak, że turniej w Wijk został przez Radka przegrany w sferze psychologicznej, a nie szachowej – bo wbrew temu, co można przeczytać „tu czy tam” – Radek przez parę dni nie zapomniał jak się gra, a od rywali (z wyłączeniem grającego na podobnym poziomie Dżobawy) jest znacznie lepszy”. Lekturę artykułu naszego arcymistrza proponuję połączyć z przeczytaniem wpisu Krzysztofa Jopka, będącego kontynuacją omawianego zagadnienia. Bloger ten wyraził pogląd, iż: „W tym artykule [chodzi o wpis Mateusza Bartla] znajdują się, tak myślę, najważniejsze przyczyny nieudanego występu Radka Wojtaszka, w którego, chciałbym teraz podkreślić, cały czas bardzo mocno wierzę. Gdybym nie widział kilku jego występów, tych niedawnych i tych wcześniejszych, to może dałbym posłuch tym, którzy tak chętnie, lekką ręką (lekkimi usty) i z beztroską oznajmiają, że to jest właściwie koniec i ten zawodnik nic już więcej nie pokaże, ponad to co już zdążył zaprezentować”. Zarówno am Batel jak i K.Jopek głęboko wierzą, że przyczyn niepowodzenia naszego zawodnika należy szukać wyłącznie w sferze psychologii. Trudno mi polemizować z powyższymi dwoma deklaracjami będącymi wyrazem wiary (szachowej) cytowanych autorów, bo ta, jak widać nie od dzisiaj, jest kompletnie ślepa i bezkrytyczna. W swojej wierze Krzysztof Jopek zdaje się nie dostrzegać faktu, iż poprzednie zwycięstwa Radek odniósł walcząc z zawodnikami znacznie słabszymi od niego. O tym była już wielokrotnie mowa i wydawało mi się, że sprawa jest całkiem jasna i zrozumiała. Warto nadmienić, że KJ błędnie ocenia naszą postawę, sugerując że stoimy ze świecami nad szachowym grobem Radka Wojtaszka. Tak nie jest, gdyż w różnych naszych komentarzach przewija sie nutka nadziei na przebudzenie szachowe naszego zawodnika i wiara, że w końcu pokaże jakieś solidne szachy na światowym poziomie.
Turniej w Wijk aan Zee obnażył przede wszystkim pewną niemoc szachową Radosława oraz fakt, że gra pasywne szachy z niezbyt dopracowanym repertuarem debiutowym. To w tym tkwi zasadniczy problem Radka, który powinien gruntownie przeanalizować swoje postępowanie szachowe, a najlepiej gdyby zrobił to wraz ze swoimi trenerami. Oczywiście nikt nie neguje znaczenia pomocy psychologicznej dla szachistów. Psycholog może odpowiednio nastawić zawodników na aktywną pracę, wyrobić w nich wiarę w siebie i możliwe osiągnięcia, ale nie przygotuje im ani repertuaru debiutowego ani treningu stricte szachowego. Sprawami psychologii nie można i nie da się tłumaczyć pasywnej gry i niedopracowanego repertuaru debiutowego naszego czołowego zawodnika. Dlatego postrzegam cytowane wyjaśnienia „problemu Wojtaszka” jedynie niedociągnięciami psychologicznymi za próbę odsunięcia na dalszy plan, a przez to zatuszowania rzeczywistych przyczyn jego niepowodzeń. Zresztą jeżeli Radosław Wojtaszek nie jest odpowiednio „ustawiony” pod względem psychologicznym, to tym zagadnieniem powinny zająć się odpowiednie osoby już wiele lat temu, wtedy gdy kształtował się sportowo-szachowy charakter naszego zawodnika. Natomiast odnajdywanie takich niedociągnięć u zawodnika w wieku 27 lat, jest „musztardą po obiedzie” i przespaniem problemu przez psychologów i trenerów. Zastanawiające jest to nagłe „odkrycie” problemów psychologicznych Radka kilka dni po jego klęsce w turnieju, który miał stać się dla naszego zawodnika przepustką do światowych szachów. Myślę, że jest to bardziej próba usprawiedliwienia bryndzy w Wijk aan Zee, niż odnalezienie faktycznej przyczyny tego pogromu.
Krzysztof Jopek i Mateusz Bartel wspominają wcześniejsze rozważania Aroniana o znaczeniu psychologii w szachach. Pamiętajmy jednak że Aronian to szczyty czołówki światowej, która może prowadzić dowolne dyskusje na tematy psychologii, wpływu tego czy tamtego na osiągane wyniki. Natomiast naszym zawodnikom przydało by się raczej zabranie za solidny trening szachowy i opracowanie prawidłowego repertuaru debiutowego, który umożliwił by prowadzenie aktywnej i agresywnej gry. Pod tym względem nadal istnieje duża dysproporcja pomiędzy naszymi zawodnikami a czołówką światową (a nawet jej zapleczem). Topowi zawodnicy mogą pozwolić sobie nawet na ryzykowne eksperymenty debiutowe. Kto wie, być może że Aronian wygrał by partię białymi nawet po ruchach 1.a4 i 2.h4, bo to jest Aronian i on może grać co chce. A nasi zawodnicy, szczególnie osoby młodsze, powinni ćwiczyć aktywne warianty dające realne szanse na uzyskanie przewagi w grze. Myślę że to dotyczy chyba i Wojtaszka, bo widać że on też ma problemy z aktywną grą nastawioną na dominację nad przeciwnikiem. Co ciekawe, niebagatelnym (a może jednym z głównych?) problemem naszych zawodników jest lenistwo, o którym wspominała am Monika Soćko. Dobrze, że choć jedna osoba z polskiej czołówki nie „zamiata pod dywan” bolączek naszych szachów, lecz mówi o nich otwarcie.
Krzysztof Kledzik
Gość napisał: Obecnie w Spale odbywa się zgrupowanie juniorek i juniorów. W tym składzie jest także Krzysztof Szczurek, syn Katarzyny Szczurek, która na swoim facebooku zwróciła nam uwagę na nieprawidłowości w zachowaniu niektórych trenerów na mistrzostwach Europy w Budvie. W taki to sposób Polski Związek Szachowy ostatecznie załagodził problem.
Kadra trenerska jest znana i od lat nie zmienia się: Wojciech Moranda, Jacek Bielczyk, Marek Matlak, Leszek Ostrowski, Waldemar Świć i Marian Twardoń.
////////////////////////////////////////////////////////////
Moja odpowiedź: To było oczywiście do przewidzenia. Dla przypomnienia link.
Skład szkoleniowców jest rzeczywiście stabilny. Ostatni raz byłem na sesji MASZ w Wiśle w 2000 roku i do tej grupy doszedł tylko młody Wojciech Moranda i bardzo spokojny oraz niezwykle „kulturalny” Waldemar Świć.
Polski Związek Szachowy kładzie prawdopodobnie nacisk na doświadczenie trenerów i bardzo powoli daje szansę młodym. To i tak dobrze, że choć jeden młody Moranda został dopuszczony do tej elity polskich szkoleniowców!
Tematyka książek szachowych jest różnorodna w treść. Są książki do czytania np. w zakresie historii królewskiej gry, wszelkiego rodzaju dykteryjek i innych opowiastek szachowych. W takich pracach jest mało wątków sensu stricto szachowych, lecz tekstów do czytania. Takie publikacje mogą przeglądać nawet ci, co nie znają ruchów figur i reguł gry.
Inaczej sprawa przedstawia się w dziełach czysto szachowych, np. w podręcznikach w zakresie debiutów, gry środkowej, gry końcowej itd. Tutaj jest więej materiałów szachowych, a więc partii, analiz itd. Takich książek się nie czyta, lecz studiuje! Zwracam uwagę na ten aspekt odpowiedniego traktowania literatury szachowej. Jeśli ktoś powie: „Przeczytałem końcówki wieżowe Gawlikowskiego”, to wiadomo, że po takiej lekturze nie będzie miał pojęcia o wieżówkach!
Książki szachowe to nie literatura piękna, czy poezja. To są w głównej mierze opracowania o podłożu naukowym. Np. autor rozprawy o problematyce z teorii debiutów musi zapoznać się z szerokim materiałem praktyczno-teoretycznym, musi wnieść nowe idee podparte konkretnymi analizami, wskazówkami itd. To jest kolosalna praca, często niedoceniana przez szachistów, którym się wydaje, że wystarczy zamieścić kilkanaście partii i wszystko jest załatwione.
Tymczasem w praktyce autor ma np. zbiór 1000 tematycznych partii i z tego musi wybrać te najciekawsze, które wnoszą naważniejsze wartości do teorii otwarcia, czy jakiegoś wariantu. Taka książka musi posiadać wiele oryginalnych cech. Dlatego wielu publicystów woli zajmować się innymi stadiami partii, gdyż postęp teoretyczny w grze środkowej i końcowej jest minimalny i nie wymaga tyle twórczego wysiłku!
W książkach z teorii debiutów jest, rzecz jasna, więcej notacji i multum skomplikowanych analiz. Można je porównać do podręczników z innych dziedzin. Np. w książkach z chemii mamy też masę pewnych znaków, które są oznaczeniami jakiś reakcji chemicznych. Takie książki są przeznaczone oczywiście dla znawców przedmiotu. Podobnie jest z książkami szachowymi. Notacja partii jest wskaźnikiem jakiegoś procesu twórczego w pojedynku pomiędzy dwoma zawodnikami. Dla zaawansowanych szachistów już nie potrzeba wiele opisów. Dla zrozumienia przebiegu gry wystarczy często sam przebieg partii z lakonicznymi uwagami.
Oczywiście dla zawodników mniej zaawansowanych potrzeba więcej opisów. Dlatego nie można wszystkich książek szachowych wrzucać do jednego worka. Tak jak już pisałem w odcinku 9, trzeba dokonywać selekcji zgodnie z poziomem szachowych kwalifikacji zawodników!
cdn.
Gość napisał: Mnie już nie dziwi, że FIDE „wyprodukowało” całe armie słabych arcymistrzów i mistrzów międzynarodowych. Ale nie mogę zrozumieć, dlaczego nasz Mateusz na DME w Warszawie na średnim dystansie uzyskał wysoki ranking 2836 pkt. A może pan to wyjaśni?
Odpowiadam: Niestety sam nie wiem i także tego nie pojmuję, ale może ktoś z Internautów mógłby nam ten paradoks wytłumaczyć?
BARTEL Mateusz GM 2626 POL Rp:2836 | |||||||||
Rd |
SNr |
Nazwisko |
Rg |
Fed |
Rp |
Pkt |
Wyn. |
Szach |
|
1. |
146 |
-FM | GEORGIADIS Nico |
2423 |
-SUI |
-2553 |
-4.0 |
b 1 |
4 |
2. |
44 |
-GM | FRIDMAN Daniel |
2600 |
-GER |
-2460 |
-3.0 |
b 1 |
4 |
3. |
24 |
-GM | MAMEDOV Rauf |
2647 |
-AZE |
-2732 |
-5.5 |
b 1 |
3 |
4. |
106 |
-GM | SKOBERNE Jure |
2573 |
-SLO |
-2438 |
-3.0 |
b ½ |
3 |
5. |
132 |
-IM | KJARTANSSON Gudmundur |
2455 |
-ISL |
-2414 |
-2.5 |
b 1 |
4 |
6. |
87 |
-GM | ESEN Baris |
2565 |
-TUR |
-2482 |
-3.0 |
cz ½ |
3 |
7. |
54 |
-GM | VAZQUEZ IGARZA Renier |
2588 |
-ESP |
-2446 |
-2.0 |
cz 1 |
4 |
8. |
73 |
-GM | PALAC Mladen |
2571 |
-CRO |
-2677 |
-5.0 |
b ½ |
3 |
9. |
19 |
-GM | HOWELL David W L |
2644 |
-ENG |
-2561 |
-2.5 |
b 1 |
4 |
Polemika Krzysztofa Kledzika zmobilizowała mnie do ponownego zabrania głosu w kwestii literatury szachowej w języku polskim. Czytając nieraz wypowiedzi różnych rodzimych komentatorów na blogach mam wrażenie, że ta tematyka jest jeszcze mało zrozumiała i dlatego często fałszywie interpretowana.
W edukacji szachisty mamy także do czynienia z literaturą poziomu szkoły podstawowej, średniej i studiów wyższych. Często spotykamy się jednak z przypadkami fałszywego zalecania nieodpowiednich książek zawodnikom, co wywołuje potem rozgoryczenie i nawet zniechęcenie do ich studiowania. Nie można więc polecać początkującemu adeptowi szachów literatury z wyższej półki, podobnie jak uczniowi z podstawówki książek z gimnazjum itd.
Dlatego trzeba procesem edukacji szachowej – nawet w zakresie doboru literatury fachowej – odpowiednio sterować, i to z pomocą doświadczonych szkoleniowców. Choć tutaj może wystąpić problem zwany: „niechęć do autora”. Wydawca Penelopy Jerzy Moraś zwrócił mi kiedyś uwagę na ten aspekt. Osoby mające jakieś swoje personalne urazy do twórcy książki nie wezmą jej nawet do ręki i nie polecą jej swoim podopiecznym, nawet gdyby to była jedyna praca na określony temat na rynku polskim.
W piśmie Szachy/Chess 5-6/77-78-2002 jeden z trenerów Młodzieżowej Akademii Szachowej napisał o mnie w taki sposób: „Zaskoczyła mnie opublikowana objętość, zdecydowanie przewyższająca inne teksty, artykuły i książki bardzo płodnego autora z Dortmundu. Do tej pory były to przeważnie lawiny wariantów i komputerowych ocen, z rzadka okraszane komentarzem słownym…”.
Autor tych słów wykazał się całkowitą ignorancją w sferze literatury szachowej. Jestem wszechstronnym autorem i opublikowałem prace na różne zagadnienia i w różnej formie. Swego czasu były modne na całym świecie książki i artykuły debiutowe z komentarzami znaczkowymi typu „Sahovski Informator”. Takiej wiedzy „krytyk” z pewnością nie miał. Ci co znają moje książki wiedzą, że około 90% moich publikacji jest opracowane z komentarzem słownym.
Podobnie może wystąpić ten problem w artykułach tzw. krytyków książek szachowych. Często mają one mało obiektywnych treści i trzeba je oceniać z przymróżeniem oka. Niedawno krajowy komentator pracy, której jestem współautorem, przedstawił mnie jako autora książek debiutowych i zadaniowych. Jak można potraktować poważnie takie teksty? W obecnej dobie Internetu można przecież łatwo – np. wykorzystując wyszukiwarkę „Google” – znaleźć błyskawicznie informację o autorze. Wtedy krytyk zauważyłby szybko na Wikipedii listę moich publikacji, z której wynika, że wydałem książki nie tylko o debiutach i testach, lecz także biografie, podręczniki, książki turniejowe, końcówki itd.
Kiedyś pewien młody człowiek z Wrocławia – syn znanego działacza – ogłosił na stronie Polskiego Związku Szachowego swój pogląd o małej sprzedaży moich książek w Niemczech. Na jakiej podstawie przedstawił tę teorię, nie wiem. Pełną informację o tym ma tylko wydawca i sam autor, ponieważ otrzymuje dwa razy w roku rozliczenie. Zapytałem wydawcę Joachima Beyera, czy udzielał jakiś informacji na ten temat. „Nigdy – to jest nasza tajemnica”. A więc stwierdzenie tego młodzieńca było zwykłym kłamstwem, co potwierdza też fakt, że dalej ukazują się w Niemczech moje publikacje.
Dlatego mam radę dla młodzieży. Nie przyjmujcie bezkrytycznie wszelkich porad „doradców”. Najlepiej starajcie się osobiście uzyskać obraz o interesujących was książkach. Okazji jest kilka. Np. w trakcie turniejów często są stoiska z literaturą szachową. Poświęćcie czas, aby je obejrzeć. Jest też podobna możliwość w księgarniach. Wtedy można sobie na miejscu wyrobić pogląd o książkach i tym samym zadecydować, czy będą one przydatne we własnej pracy samoszkoleniowej!
cdn.
Gość napisał: Wczoraj obejrzałem galerię Marka Skrzypczaka na stronie drużynowych mistrzostw Europy w Warszawie i na jednej fotce rozpoznałem trenera, który bardzo aktywnie Pana atakował i obrażał.
Polski Związek Szachowy ma widocznie kłopoty z kadrą trenerską, skoro angażuje do tak ważnych zajęć człowieka skompromitowanego w necie, który pokazał, że podstawowe wartości kultury i moralności są mu obce…
//////////////////////////////////////////
Nie będę komentować tego przypadku. Przypomnę tylko Internautom „Prawdziwe oblicze trenera Młodzieżowej Akademii Szachowej Waldemara Świcia, pseudonim Shrek 1953”.
http://www.blog.konikowski.net/2013/03/06/antyreklama-polskich-szachow/
http://www.blog.konikowski.net/2013/02/07/blog-waldemara-swicia/
http://www.blog.konikowski.net/2013/09/08/gledzenie-i-pieprzenie/
http://www.blog.konikowski.net/2013/09/05/czy-akademia-mlodziezowa-przerywa-zmowe-milczenia/
http://www.blog.konikowski.net/2013/03/05/ile-razy-mozna-prosic-no-ile-razy/
http://www.blog.konikowski.net/2013/02/18/szacunek-tak-ale-dla-kazdego/
http://www.blog.konikowski.net/2013/02/07/ciekawa-partia-13/
http://www.blog.konikowski.net/2012/12/28/na-co-dzien-bardzo-spokojny-i-powolny/
http://www.blog.konikowski.net/2012/10/30/polemika-z-mat-em-3/
http://www.blog.konikowski.net/2011/09/30/mateusz-bartel-w-nowej-roli-19/
http://www.blog.konikowski.net/2013/02/05/szachowy-komunizm-zdemaskowany/
http://www.blog.konikowski.net/2011/06/13/shrek1953-polemizuje-1/
http://www.blog.konikowski.net/2011/06/14/shrek1953-polemizuje-2/
Przyjemnej lektury!
Literatura szachowa w Polsce
Nikogo z szachistów nie trzeba zapewniać o tym, jak ważna dla ich rozwoju jest znajomość literatury szachowej. Obecnie dostępnych jest wiele podręczników, zarówno w formie elektronicznej (np. najróżniejsze pozycje z wydawnictwa ChessBase) jak i tradycyjnej, książkowej. W Polsce można zakupić dużo tytułów szachowych, obejmujących różnorodną tematykę, czyli debiuty, grę środkową, końcówki, analizy partii oraz wybranych pozycji, elementy treningu szachowego, itd. Każdy z nas znajdzie dla siebie interesujące i wartościowe książki szachowe, co nie jest trudne, gdyż wystarczy zaglądnąć na strony internetowe wydawnictw i sklepów szachowych. Myślę że sztandarowym przykładem są wydawnictwa Penelopa oraz RM. Firmy te wydają książki zarówno autorów polskich jak i dzieła tłumaczone z języków obcych. Zaznaczam że oferta chociażby tylko tych dwóch wydawnictw jest bogata zarówno pod względem jakości jak i ilości wydanych tytułów. Dzięki niej każdy z nas może skompletować bibliotekę szachową z tytułami naprawdę z górnej półki.
Natomiast z niemałym zdziwieniem przeczytałem uwagi Krzysztofa Jopka o polskiej literaturze szachowej: link, której ilość wspomniany bloger określa „jak na lekarstwo”, a jej jakość do „pustyni”. Pomijam interesującą konstrukcję artystyczną cytowanej wypowiedzi, jednak nie ukryje ona faktu iż autor artykułu wydaje co najmniej niezrozumiałą i kontrowersyjną (a mówiąc wprost, krzywdzącą) ocenę jakości i ilości dostępnej w Polsce literatury szachowej. Spośród nazwisk autorów postponowanych przez KJ muszę wymienić: Bielawskiego, Bronsteina, Dworeckiego, Euwego, Jusupowa, Karpowa, Konikowskiego, Kotowa, Szereszewskiego… Czy mam wyliczać dalej tuzów literatury szachowej dostępnej w Polsce, czy lepiej opuścić zasłonę milczenia na dziwaczną wypowiedź znajomego blogera?
Krzysztof Kledzik
Dodatkowe informacje
W miesięczniku „Magazyn Szachista“ (październik 2013) na stronie 2 jest opublikowana wypowiedź znakomitego arcymistrza Aleksandra Bielawskiego, której przytaczam fragment:
Naturalnie z biegiem lat zmieniłem sposób przygotowania do partii – pojawiły się komputery.
Początkowo służyły mi do tworzenia baz, a obecnie pomagają w analizach. Bez programu Houdini nie sposób działać, bo człowiek daje fory konkurentom. Jednakże wszyscy, którzy opierają się tylko na tym programie, a nie na pracy własnego mózgu, nie mają żadnych szans w rywalizacji turniejowej. Ważne są tylko własne analizy, sprawdzone przez komputer pod koniec dnia pracy. Wtedy widzimy, jak słabo gramy! Prawdę mówiąc mam teraz trudności z przypomnieniem sobie analiz. Gram więc powierzchownie, ale dobrze, że w ogóle gram! Komputery przyspieszyły analizy, pozwoliły na szybkie znalezienie pozycji, które lubią grać rywale. Dawniej zajmowało to miesiące, teraz wystarczy dzień. Obecnie najważniejsze jest lawirowanie i umiejętność gry nowych pozycji (dla nas i rywali), nieprzygotowanych w domu!
///////////////////////////////////////////////
Pisałem już wielokrotnie w moich artykułach, że szachiści na całym świecie (także ścisła czołówka) korzystają w pracy treningowej z pomocy komputerów. Także komentatorzy partii, czy autorzy książek sprawdzają swe analizy w ten sposób. Nikomu to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, jest to wskazane, aby materiał do wydawnictw trafiał bez błędów. Analizując stare materiały (artykuły i książki) często napotykamy na analityczne omyłki i te przypadki chcą uniknąć nowoczesne wydawnictwa.
Tymczasem na polskich forach czytamy nieraz komentarze w rodzaju „włącza przy analizie Fritza, daje komentarze komputerowe” itd. Okazuje się, że to co na całym świecie jest normalką, w Polsce jest traktowane negatywnie. Niedawno czytałem w jednym polskim piśmie szachowym, że autor pewnego artykułu używa określenia „analizy komputerowe”. Czyli jednym słowem przeszkodziło mu to, że komentator partii sprawdzał swoje uwagi za pomocą komputera.
Sam kiedyś stałem się obiektem ataku jednego amatora szachowego. Dla przypomnienia: link.
Wniosek: Do niektórych polskich szachistów nie dotarło jeszcze to, że my żyjemy już w XXI wieku, czyli w erze komputerowej i należy w różnych aspektach życia korzystać z najnowszej techniki!
Aktualna siła gry oraz wiedza i doświadczenie to są dwie odrębne kwestie w sporcie. A więc oddziela się rolę trenerów od zadań zawodników. Te zasady są ogólnie przyjęte na całym świecie we wszystkich dyscyplinach sportowych.
Ale nie w szachach! W naszym środowisku rozpowszechniona jest teoria, że dobrym trenerem jest tylko silny szachista, najlepiej arcymistrz z wysokim rankingiem FIDE i mający na swoim koncie znaczące sukcesy turniejowe.
I tak według tej teorii np. wiadomości szachowe dwudziestoparoletniego arcymistrza są wyżej oceniane od wiedzy trenera z tytułem mistrza i z 30-letnim stażem szkoleniowym.
Idąc tym śladem rodzice angażują więc za duże pieniądze czynnych zawodników i oczekują na szybkie sukcesy swych pociech. Tymczasem trener-zawodnik nie ma zbyt dużo czasu na przygotowanie się do zajęć ze swoimi podopiecznymi. Wskutek tego pół Polski gra np. obronę francuską lub obronę królewsko-indyjską. Nie ma czasu na przygotowanie osobistego repertuaru debiutowego i pasującego do stylu gry młodego zawodnika, ponieważ to wymaga dużo wysiłku. Więc trener-zawodnik każe swojemu uczniowi ćwiczyć „oburęczność”, czyli stosowanie możliwie dużej gamy wariantów. Do tego wystarczy pokazać podopiecznemu ogólne idee, myśli, najważniejsze ścieżki bez szczegółowego podawania wariantów. Po co się więc wysilać? Najlepiej głosić teorię, że wybitny mistrz świata Capablanca polecał około 100 lat temu rozpoczynać szkolenie od końcówek. Taka teza jest bardzo na rękę zawodnikowi-trenerowi, który musi się przecież sam przygotować do zawodów, w których weźmie udział.
Potem nie dziwmy się, że nasza zdolna młodzież robi postępy na krótkim dystansie Po przekroczeniu wieku juniora przestaje się przeważnie liczyć w międzynarodowym współzawodnictwie sportowym.
A co na to działacze Polskiego Związku Szachowego? Na szkoleniu przeważnie się nie znają. Oni mają zresztą inne priorytety: zorganizować jakąś imprezkę szachową i zarobić kasę. A zawodowi trenerzy tłumaczą się przeważnie lenistwem naszej młodzieży. Gdy jedni juniorzy wypadają z obiegu, przyjdą inni. I tak kółko od lat się kręci!
Najważniejsze jest trzymać sztamę, opowiadać piękne historyjki o naszych talentach. W nagrodę dostanie się jakiś atrakcyjny wyjazd zagraniczny typu mistrzostwa Europy juniorów, który można przecież potraktować jako urlop wypoczynkowy. Należy się przecież nagroda za ciężką i całoroczną pracę szkoleniową. Rodzice są z tego niezadowoleni? Grożą napisaniem skargi do ministerstwa? Strachy na Lachy i tak to wszystko zostanie tajemnicą w naszym środowisku. Nikt nie puści pary i nikt nie poniesie żadnych konsekwencji.
Z tymi problemami spotykamy się już od wielu lat. Ale – uwaga – nadchodzą prawdopodobnie lepsze czasy! Wiceprezes ds. młodzieżowych Polskiego Związku Szachowego Andrzej Modzelan wysunął kandydaturę „Marka Matlaka na przewodniczącego Komisji Młodzieżowej, jako największego specjalisty w sprawach szachów młodzieżowych w Polsce”.
Trzymamy więc kciuki za dynamiczny rozwój polskich szachów młodzieżowych!