Niedawno przeglądając archiwalne numery Panoramy Szachowej natrafiłem na interesujący artykuł (10-2007).
Niedawno przeglądając archiwalne numery Panoramy Szachowej natrafiłem na interesujący artykuł (10-2007).
Właściwie ostatnim odcinkiem (36) zamierzałem pierwotnie zakończyć „przypadek Malty 1980”. Jednakże kilka osób zmobilizowało mnie do kontynowania tego tematu.
Także duże zainteresowanie wywiadem Agnieszki Brustman #SalonKsiazkiSportowej: „Moja szachowa wspinaczka”.
Bezpośredni link: https://www.youtube.com/watch?v=zzV1lT9DCOk&t=513s
przesądziło, że postanowiłem poświęcić jeszcze temu problemowi kilka odcinków. Tylko nie w temacie „Nasze największe sukcesy”, gdyż tutaj będę dalej przedstawiać spektakularne osiągnięcia naszych zawodniczek i zawodników.
Natomiast opis „Malty 1980” w przedstawionej książce jest negatywnym przykładem i trudno to zaliczyć do epizodu „Nasze największe sukcesy”.
Kilka komentarzy Internautów:
1.Trzeba przeciwstawiać się takim manipulacjom w stylu Brustman/Bernard, które szkodzą tylko ogólnemu wizerunkowi naszej dyscypliny i zaprzeczają określeniu szachów jako „królewskiej gry”.
2.Znam dobrze środowisko warcabistów. Tam ludzie się szanują. Nie ma takiej nienawiści, jak to jest w w szachach. Zupełnie inny świat.
3.Nasze środowisko jest już od dawna cholernie toksyczne. Ale to co zrobiła w swej książce Agnieszka Brustman, to po prostu jest nie do akceptacji.
Po ukazaniu się odcinka Przed końcówką jest debiut (168) otrzymałem kilka pytań od Internautów: kto jest EDITOR?
Kilkakrotnie pisałem już w przeszłości, że to jest samodzielny współredaktor bloga. Mieszka w Polsce i zna doskonale problemy naszych szachów. Jego wpisy są świetnym uzupełnieniem do moich tekstów. EDITOR ma wolną rękę w doborze tematyki i ja nie ingeruję w jego działalność.
////////////////////////////////////////
Znowu, po kilku latach (2011), powraca kwestia gambitu Gajewskiego. Jedno jest pewne, że arcymistrz w ostatnich latach sprawdził się jako świetny znawca teorii debiutów, o czym świadczy jego współpraca z Wojtaszkiem i Anandem. Bardzo pozytywne jest to, że w tej materii pomaga obecnie najlepszemu polskiemu zawodnikowi Dudzie, który jeszcze dość często – jak pokazuje praktyka turniejowa – ma problemy ze swoim repertuarem debiutowym. Ale należy podkreślić postępy Jana Krzysztofa w tej fazie gry, co uwypukliłem w komentarzach do jego partii w trakcie turnieju kandydatów w Madrycie 2022.
Jednakże nie zmieniam zdania odnośnie rzekomego odkrycia gambitu przez Grzegorza Gajewskiego.
Rozwojem teorii debiutów oraz ich historią zajmuję się od wielu lat. Współpracowałem z polskimi i zagranicznymi periodykami szachowymi, m.in.: Sahovski Informator, Chess Base Magazin, New in Chess (Yearbook), Correspondence Chess Yearbook, The Chess Player-Der Schachspieler, Schach-Report, Deutsche Schachblätter, Deutsche Schachzeitung, Gambit-Revue, Fernschach, PAT, SZACH, Szachy/Chess, Szachy, Szachista, Magazyn Szachista, Poradnik Szachisty.
Jeszcze obecnie redaguję działy z teorii otwarć w Panoramie Szachowej oraz niemieckim Fernschachpost. Napisałem najwięcej książek o tej tematyce w Polsce i Niemczech. Do końca tego roku mają się jeszcze ukazać dwie książki w wydawnictwie Joachim Beyer Verlag (Niemcy) oraz Hanon Russell Enterprises (USA).
Spopularyzowałem wraz z angielskim mistrzem Otto Hardym wariant w partii hiszpańskiej po ruchach 1.e4 e5 2.Sf3 Sc6 3.Gb5 Gc5 4.c3 d5!?, znany w teorii debiutów jako gambit Konikowski-Hardy.
Mam zatem wystarczającą wiedzę, aby twierdzić, że Grzegorz Gajewski nie odkrył gambitu, tylko go spopularyzował. Zasługi jego są tutaj oczywiście wielkie i dlatego słusznie nosi jego nazwisko. Dla przypomnienia chodzi o wariant po ruchach: 1.e4 e5 2.Sf3 Sc6 3.Gb5 a6 4.Ga4 Sf6 5.0-0 Ge7 6.We1 b5 7.Gb3 d6 8.c3 0-0 9.h3 Sa5 10.Gc2 d5!?
Na ten temat opublikowałem artykuł teoretyczny „Partia hiszpańska – ciekawy wariant!” w Panoramie Szachowej Nr 7/8 2010 r.
Poniższy tekst był zamieszczony w niemieckim periodyku Fernschachpost (5-2011).
Po ruchu 10…d5!? piszę: „Ta ofiara pionka została prawdopodobnie zastosowana po raz pierwszy w partii korespondencyjnej Martin-Maltz (1995) i następnie powtórzona w dalszych pojedynkach drogą pocztową. W grze Kuzniecow-Gajewski, Pardubice 2007 tę ideę z sukcesem powtórzył polski arcymistrz. Została ona uznana przez periodyk Chess Base Magazin za nowinkę 2007 roku. Ta fałszywa informacja jest dowodem na to, że partie z gry korespondencyjnej są nieznane w grze normalnej”.
Jeden z Internautów zadał mi pytanie: Warto to wracać tak często do dawnych wydarzeń? Miał na myśli wpis z dnia 21 października 2011 r. w odcinku 102.
Moja odpowiedź: Nie tylko warto, ale trzeba ciągle o tym przypominać. Te problemy są bowiem znane od wielu lat i ciągle aktualne. Jeśli chcemy myśleć o medalach olimpijskch i indywidualnych sukcesach na miarę Jana Krzysztofa Dudy, to konieczne jest zastąpienie weterenów, nie czyniących od wielu lat znaczących postępów sportowych, młodymi kadrami!
Trener Marcin Dziuba już dokonał takiej mądrej zmiany. To z pewnością jeszcze bardziej zdopinguje młodzież do większej pracy, gdyż jest nadzieja, że dla tych najbardziej utalentowanych znajdzie się jednak miejsce w ścisłej kadrze. To też będzie sygnałem dla rutyniarzy, że trzeba ustawicznie pracować nad sobą, aby nie dać się tak szybko wyprzedzić …
Przypominam trafną i nadal aktualną wypowiedź Jolanty Zawadzkiej (Mat 6/2017, strona 7).
Szokująco brzmi komunikat Międzynarodowej Federacji Szachowej, która postanowiła podjąć kroki względem rosyjskich i białoruskich zawodników. Zgodnie z wydanym komunikatem, zawodnicy z tych krajów do odwołania zostali zawieszeni w oficjalnych turniejach. W poszczególnych zmaganiach z cyklu mistrzostw świata szachiści będą mogli występować jednak pod flagą federacji.
Po ostatnich wpisach otrzymałem kilka uwag Internautów dotyczących twórczości Akiby Rubinsteina.
Jeden z komentatorów wspomniał, że arcymistrz Boris Gelfand w swojej książce „Positional Decision Making in Chess” napisał m.in.
„Partie Rubinsteina miały wpływ na rozwój szachistów wielu generacji”.
Gelfand często podkreślał w różnych publikacjach, że jest wielkim fanem Rubinsteina i jego partie miały także dla niego osobiście inspirujące znaczenie!
/////////////////////////////////////
Wielokroć pisaliśmy na blogu, że do dnia dzisiejszego osiągnięcia naszego rodaka, jego świetne partie oraz podejście do szachów turniejowych, są wykorzystywane przez wielu czołowych zawodników świata.
To powinien być wzór dla polskiej młodzieży z ambicjami sportowymi. Akiba Rubinstein już na początku swej kariery zawodowego szachisty, czyli przeszło 100 lat temu, zrozumiał istotną rolę początkowej fazy gry oraz znaczenie mocnego repertuaru debiutowego!
Dlatego polecamy na tym blogu wskazówki wielkich autorytetów światowych, którzy poszli śladami naszego genialnego arcymistrza.
Dla przypomnienia rady wybitnych szachistów:
Anatoli Karpow – mistrz świata w latach 1975-1985 oraz 1993-1999: Każda faza partii, otwarcie, gra środkowa i końcówka ma duże znaczenie. Jeżeli na początku gry, któraś ze stron uzyska przewagę materialną lub pozycyjną, to zniwelować ją w grze środkowej będzie bardzo trudno. W tej sytuacji do końcówki może w ogóle nie dojść. Bez poprawnej gry w debiucie, nie można więc myśleć o sukcesach w szachach.
Garri Kasparow – mistrz świata w latach 1985 – 2000: Nie ma znaczenia jak dobrze grasz, nie możesz spodziewać się dobrych wyników, kiedy masz przegraną po debiucie.
Borys Gelfand – wicemistrz świata w 2012 roku: Byłem wychowany, że debiut to najważniejsza część partii i trzeba go wygrać. Dlatego muszę silnie obciążać mózg.
Magnus Carlsen – mistrz świata od 2013: Głównie pracowałem nad otwarciami (przed meczem z Anandem). Myślę, że końcówki i grę środkową opanowuje się dzięki grze turniejowej. W tym sensie nie trenowałem tych faz gry, które są moją siłą.
Cdn.
Współredaktor bloga EDITOR wspomniał w swoim wpisie Rzecz Polska (76) o największym sukcesie polskich szachów w historii, czyli o złotym medalu na olimpiadzie w Hamburgu 1930. 27 lipca obchodziliśmy 90-tą rocznicę tego naszego wspaniałego zwycięstwa!
Pisałem już kiedyś na blogu, że w trakcie pracy nad książką „Złoto dla Polski” w pewnym momencie zadałem sobie pytanie: „Czy dożyję jeszcze takiej chwili, gdy nasi szachiści powtórzą sukces z Hamburga lub przynajmniej będą walczyć o najwyższe trofeum w konkurencji drużynowej”?
Wszyscy byliśmy świadkami tego, że prawie mogło się to zdarzyć w Batumi: link. Przez cały czas olimpiady oglądaliśmy znakomitą grę naszych zawodników. Po raz pierwszy od 1945 roku drużyna włączyła się do walki o złoty medal i niewiele brakowało do pełnego szczęścia. Były wielkie emocje i 4 miejsce to wielki sukces oraz nadzieja, że w następnych olimpiadach Polacy będą również walczyć o najwyższe pozycje.
Na czym polegała ta niezwykła metamorfoza naszego zespołu? Odpowiedź jest bardzo prosta: nasi zawodnicy byli po raz pierwszy doskonale przygotowani debiutowo do tej ważnej i trudnej imprezy. Nie przegrywaliśmy pojedynków już w początkowej fazie gry, co często widzieliśmy w przeszłości.
Walczyliśmy z czołówką świata jak równy z równym!
Do trójki najlepszych w Polsce arcymistrzów: Jana-Krzysztofa Dudy, Radosława Wojtaszka i Kacpra Pioruna, selekcjoner Bartosz Soćko – sam znawca otwarć szachowych – powołał świetnie przygotowanych młodych debiutantów Jacka Tomczaka oraz Kamila Draguna. W skład ekipy weszli także doświadczeni analitycy Kamil Mitoń i Daniel Sadzikowski.
Jednym słowem nasze męskie szachy reprezentowali w Batumi najlepsi z najlepszych i dlatego w końcowym rozrachunku odniesiono największy sukces na olimpiadzie w powojennych czasach!
Mnie osobiście szczególnie to ucieszyło, gdyż od dawna zwracam uwagę w swoich publikacjach na istotne znaczenie otwarć we współczesnych szachach turniejowych.
Ten problem obszernie omówiłem w podręczniku dla młodzieży „Szachy dla przyszłych mistrzów”. Także w książce „Akiba Rubinstein” zwróciłem uwagę na kwestię, że Rosjanie zbudowali swoją potęgę na bazie podejścia Rubinsteina do szachów, czyli debiut jest fundamentem partii szachowej.
Tymczasem w Polsce „karmiono” nas absurdalną teorią Capablanki. Dlatego przez wiele lat osłabiono tym samym dynamiczny rozwój polskich szachów wyczynowych. A potencjał był, co wskazują sukcesy ostatnich lat.
Jeszcze na sesji Młodzieżowej Akademii Szachowej w Zakopanem 1999 r. dowiedziałem się, że są w kraju trenerzy preferujący teorię: „Studiuj końcówki, a w debiucie dasz sobie radę”!
Przez wiele lat początkowa faza partii była zaniedbywana. Młodzież nie znała nawet nazw debiutów, co opisałem w tym miejscu: link.
Ale bądźmy optymistami. Mamy bowiem w Polsce publicystów, którzy już preferują postęp. Oto wycinek z książki „Damy mata” (autorzy Ireneusz Gawle i Jerzy Moraś), Penelopa 2018.
Od kiedy wirus stał się jak gość
To stres nam daje codziennie w kość
I człek co rano sprawdza czy aby
Nie pojawiły się mu objawy
Zaadoptował rytuał taki
Co by wykazać objawów braki
I ku diagnozie auto stawiania
Sam dopowiada na swe pytania
Gardło nie boli ? – Nie boli – ech !
Trudno oddycham ? – Nie, dobry wdech !
Czy się dziś smarkam ? – Nie mam kataru !
Człek ma optymizm pełen zapału
Bo nie zaginął ni węch, ni smak
Uf ! Zatem w pełni objawów brak !
A tu diagnoza jednak jest taka
Gdy nie posiadasz żadnego braka
To afirmują ci naukowo
Że masz KORONĘ BEZOBJAWOWO !
Zapraszam wszystkich Internautów na bardzo ciekawy blog szachowy Szachy po godzinach, który zajmuje się szerokim spektrum zagadnień królewskiej gry dla amatorów.
Serdecznie polecam!
Wczoraj ukazał się wywiad ze mną. Zamieszczam jego obszerny fragment: link.
Szachy Po Godzinach: Ma Pan ogromne doświadczenie jako zawodnik, trener, publicysta i promotor szachów. Co Pan najbardziej lubi w szachach?
Jerzy Konikowski: Piękno szachów, czyli efektowne pojedynki, kombinacje oraz taktyczne zadania szachowe, przede wszystkim studia.
SPG: Współcześnie trenowanie szachów, nawet na amatorskim poziomie, jest znacznie łatwiejsze niż w przeszłości. Dzięki technologii mamy mnóstwo możliwości rozwijania umiejętności gry w szachy. Jak z Pańskiej perspektywy wpływa to na poziom szachów i zrozumienie gry. Czy faktycznie wielu zawodników „wkuwa” na pamięć debiuty licząc na zaskoczenie rywala? Czy znacząca rola komputerów faktycznie doprowadzi do sytuacji, którą przepowiadał Capablanca, że „szachy umrą na remis”?
Czy szachy umrą na remis – sprawdź co mówi o tym statystyka!
JK: Z tym się zgadzam. Dzięki komputerom mamy łatwy dostęp do różnych programów szkoleniowych, które mogą pomóc w doskonaleniu kwalifikacji zawodników. Znam jednak sporo szachistów w Niemczech, którzy „wychowali” się na takich materiałach i wielkich postępów w grze nie zrobili. Eksperci twierdzą bowiem, że tylko dzięki dobrej literaturze fachowej można poznać w prawidłowy sposób tajniki strategii i taktyki szachów. Szachista powinien dotykać w trakcie treningu figury i czuć ich „moc” oraz „przeniknąć w atmosferę”analizowanych partii. Tego praca z komputerem nie odda w pełni.
W takim razie jakie metody szkoleniowe poleca Pan szachistom?
JK: Osobiście polecam połączenie tych dwóch metod szkoleniowych. Wkuwanie debiutów na pamięć nie przyniesie oczekiwanych efektów sportowych. Otwarcia należy poznawać na bazie całych partii. Tą problematyką zająłem się obszerniej w książce „Szachy dla przyszłych mistrzów” (Wydawnictwo RM 2015). Uważam, że nie grozi nam żadna „śmierć remisowa”. Problem istnieje tylko w imprezach wysokiej rangi, gdzie poziom jest bardzo wyrównany. Ilustracją tego był mecz o mistrzostwo świata Carlsen-Caruana w Londynie 2018. FIDE powinno coś zrobić, aby bardziej uatrakcyjnić te ważne wydarzenia. Mecz w Londynie był w sumie ciekawy. Rozegrano wiele interesujących i ważnych dla teorii debiutów partii, mimo że w szachach klasycznych był wynik remisowy. Analizowałem dokładnie wszystkie pojedynki, gdyż z kolegą napisałem książkę meczową, która ukazała się w Niemczech, także w wersji angielskiej.
SPG: Szachy zyskują popularność, coraz więcej ludzi interesuje się królewską grą – program PZSzach „Szachy w szkole”, opcje gry w internecie, ostatnie sukcesy reprezentacji. W tej sytuacji amatorzy będą coraz częściej stawiać pytanie jak trenować, zwłaszcza jeśli brakuje czasu. Na jakie elementy zwrócić uwagę (debiuty, taktyka, gra pozycyjna, końcówki, analiza partii, etc.) – w internecie często pada rada, że do III kategorii głównie trzeba trenować taktykę – to prawda czy mit?
JK: Arcymistrz Jan Krzysztof Duda powiedział niedawno w telewizji TVN: „Na najwyższym poziomie zawodnicy trenują głównie debiuty; szukają nowych idei, aby zaskoczyć przeciwnika”! I to jest stu procentowa racja. Tak trenują zawodowcy. Ale amatorzy nie mają wiele czasu na samoszkolenie i zajmowanie się dynamicznym rozwojem teorii debiutów. Bez poprawnej fazy początkowej nie można jednak liczyć na jakieś sukcesy. A chyba nawet amatorzy mają jakieś ambicje sportowe i chcą wygrywać partie oraz odnosić sukcesy turniejowe.
Oczywiście, ambicje mamy, ale możliwości już mniejsze. Na czym w takim razie warto się skupić?
JK: Wniosek jest jasny: trzeba mieć dobre opracowane stadium debiutowe. Jako trener zwracałem wielką uwagę na ten problem i zachęcałem swych podopiecznych trenowania w tym kierunku. Opracowywałem dla nich materiały debiutowe pasujące do ich stylu gry. Pisałem też artykuły, aby w ten sposób pomóc większej rzeszy szachistów. W 2017 roku ukazała się moja książka „Atak królewsko-indyjski” (Wydawnictwo RM). Pomyślana jest jako repertuar dla białych po 1.e4. Wydawnictwo Penelopa wydało też moje „Ciekawostki Debiutowe” część 1 i 2, które są przeznaczone dla amatorów. Jeszcze w tym roku powinna ukazać się w wydawnictwie RM książka repertuarowa dla czarnych pt. „Obrona skandynawska”. Jestem więc propagatorem debiutów, które są podstawą współczesnych szachów!
Co w takim razie z taktyką szachową, o której wszyscy tyle mówią?
JK: Oczywiście taktyka jest bardzo istotna i trzeba znać najważniejsze motywy kombinacyjne. W czasie mojej wieloletniej pracy trenerskiej zebrałem wiele materiałów, które potem publikowałem w książkach, także w polskich wydawnictwach. W pracy „Szybkie zwycięstwa” (RM 2009) połączyłem wiedzę z teorii debiutów z taktycznymi motywami i to wykonałem w formie testów. Trzeba też zdawać sobie sprawę z tego, że studiując otwarcia poznajemy różne pozycje z gry środkowej, struktury pionkowe i plany gry, co ułatwia nam rozgrywanie swoich pojedynków.
A jak w to wszytko wpisują się końcówki?
JK: W trakcie głębokich analiz jakiś wariantów debiutowych poznajemy też końcówki, które są powiązane z danymi otwarciami. Oczywiście nie należy lekceważyć osobno gry końcowej i dlatego w samoszkoleniu trzeba poznać elementarną wiedzę w tym zakresie. Natomiast technikę gry w tej fazie partii wytrenujemy we własnej praktyce turniejowej. Pomocą mogą być też specjalistyczne książki. Sam wydałem w Polsce kilka takich książek w formie testów.
SPG: Wiele osób początkujących i uczących się samodzielnie tworzy ambitne plany treningowe – codziennie XY zadań z taktyki, YZ partii tygodniowo, teoria, etc. W praktyce okazuje się, że albo brakuje czasu, albo szybko następuje zmęczenie materiału (głowa nie pracuje na najwyższych obrotach), porażki i spadek motywacji. Jak często trenować, żeby się nie przetrenować i zachować radość z szachów – czy zależy to od indywidualnych predyspozycji czy może jest uniwersalna zasada?
JK: Oczywiście systematyczna praca według określonych planów treningowych ma sens, ale nie każdy ma czas na takie regularne zajmowanie się szachami. Typowy amator pracuje przecież zawodowo, ma rodzinę i inne obowiązki. Powinien więc trenować w wolnym czasie i aby mieć przyjemność z tego zajęcia.
SPG: Jak często rozgrywać partie, na jakim dystansie czasowym? (w naszych realiach początkujących amatorów b.k. V, IV kategoria) często jest to internet.
JK: Wtedy kiedy ma się czas. Tempo gry zależy od sytuacji. W treningu, np. w Internecie można ustalić sobie różne dystanse czasowe oraz poziomy gry. Tutaj można elastycznie podchodzić do tej kwestii. Osobiście dużo skorzystałem z gry korespondencyjnej drogą pocztową i emailową. Dzięki temu mogłem wypróbować wiele interesujących idei debiutowych i poprawić technikę gry. Polecam tę formę doskonalenia swych kwalifikacji szachowych.
SPG: Jaki jest Pańskim zdaniem najbardziej niedoceniany element szachów na amatorskim poziomie? Na co internetowi amatorzy powinni zwrócić uwagę (np. więcej taktyki, lepsze zrozumienie gry środkowej, końcówki, tworzenie planów, etc.)
JK: Jak już wcześnie powiedziałem najważniejszy jest otwarcie. Bez znajomości tej fazy gry i optymalnie opracowanego repertuaru nie ma większych szans na odnoszenie sukcesów, nawet w środowisku amatorów. Sam jako trener propagowałem wśród moich podopiecznych taką teorię: „Studiuj otwarcia, a w grze środkowej i końcówce dasz sobie jakoś radę”. Oczywiście to jest taka ogólna rada dla tych, którzy mają ograniczone możliwości czasowe. Lepiej jest trenować wszystkie stadia partii, ale przecież amator nie zawsze ma takie możliwości. Natomiast praca analityczna z debiutami jest twórcza i pomaga rozwinąć wiele pozytywnych cech i umiejętności, takich jak technikę w szukaniu nowych dróg. Umożliwia poznawanie nowych pozycji w grze środkowej i nawet analizę różnych typów końcówek.
SPG: Czy można się nauczyć grać przyzwoicie w szachy samodzielnie czy lepiej poszukać trenera? Pomijam kwestie, że w średnim wieku, pracując zawodowo, etc. drugim Radkiem Wojtaszkiem nie zostanę, ale mam ambicję ciągłego rozwoju.
JK: Doświadczony trener może pomóc w opracowaniu repertuaru debiutowego. Może dać wiele pożytecznych rad, zaproponować odpowiednią literaturę szachową itd. Obecnie jest bardzo dużo wartościowych książek po polsku, z których można się wiele nauczyć. Można więc śmiało samodzielnie studiować szachy. W Internecie można znaleźć też wiele pouczających materiałów do samoszkolenia.
SPG: Na koniec kwestia, o której mówi się coraz częściej – kondycja fizyczna w szachach. Czy doradza Pan szachistom uprawienie innych dyscyplin, np. biegania?
JK: W młodym wieku, obok szachów, grałem też w piłkę nożną, ręczną, koszykówkę i biegałem. Takie jest ogólne zalecenie, aby utrzymać formę w szachach, trzeba dodatkowo uprawiać jakiś sport ruchowy. Od kilku lat wchodzą u mnie w grę tylko spacery.
SPG: Na tym zakończę już dzisiejszą rozmowę. Przy okazji życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
JK: Dziękuję i również wszystkiego dobrego. Wszystkim szachistom amatorom życzę wytrwałości w treningach i sukcesów przy szachownicy w 2019 roku.
W latach 2006 – 2011 byłem trenerem kadry niemieckich szachistów głuchoniemych. Dzięki temu poznałem doskonale to środowisko w Niemczech i w Polsce. Do dnia dzisiejszego mam kontakt np. z Marcinem Chojnowskim z Ostrołęki, z którym wymieniam regularnie poglądy na różne problemy dotyczące szachów niepełnosprawnych w kraju. Oczywiście nadal piszą do mnie dawni podopieczni z Niemiec.
W dniach 5-13 października w Dreźnie odbyły się 3. Mistrzostwa Świata w Szachach Osób Niepełnosprawnych, o czym pisałem na blogu: link.
Dzisiaj otrzymałem email od uczestnika mistrzostw. Alois Franz Kwasny, pochodzący z Polski i od wielu lat mieszkający w Hamburgu opisał mi swoją przygodę: „W piątek wieczorem na dworcu w Dreźnie zatrzymało mnie czterech policjantów, gdyż podejrzewali mnie o terroryzm. Trzymali mnie na komisariacie do wyjaśnienia 30 minut i w międzyczasie uciekł mi pociąg. Musiałem jechać do Hamburga przez Berlin i w domu byłem dopiero w sobotę o 12.00 w południe…”