Jak już kilkakrotnie pisałem na blogu, nie wszyscy w Polsce byli zwolennikami „teorii Capablanki”. Krytycznie do tego problemu odnosił się m.in. mistrz Stanisław Gawlikowski, autor pierwszej w powojennej Polsce książce o debiutach.
W wpisie Rafał Marszałek przypomniał bliżej sylwetkę Stanisława Gawlikowskiego, którego „spontaniczna ekspresja słowna w życiu codziennym była naznaczona nie byle jakim ryzykiem” była znana w środowisku polskich szachów. Pan Stanisław mówił, co miał na myśli i nie obawiał się jakiś ewentualnych przykrych konsekwencji.
Szachiści go za to bardzo cenili!
Na obozie szkoleniowym kadry w Zakopanem w 1980 roku Stanisław Gawlikowski miał głównie zajęcia z historii szachów. Były oczywiście dyskusje na różne zagadnienia. W pewnym momencie poruszyłem temat znaczenia znajomości otwarć we współczesnej praktyce turniejowej. Poprosiłem autora książki „Teoria debiutów” o opinię w tym aspekcie:
„Pan propagował przecież debiuty już w 1947 roku i mimo tego, to jest najsłabsza strona polskich kadr”.
Gawlikowski zareagował spontanicznie – w swoim stylu – co nie jest jednak do powtórzenia. Na sali siedziało kilku członków kadry. Z humorem potraktowano wypowiedź mistrza. Nikt się nie obraził. Zatem wielką zaletą Pana Stanisława była szczerość m.in. w ocenie stanu wyszkolenia krajowej czołówki!
Mistrz także piórem nie obawiał się pisać prawdy. Niedawno przypomniałem to w wpisie: link.
A jak to jest obecnie? Każda krytyczna opinia o grze naszej czołówki jest traktowana jako zamach na polskie szachy!
Kiedyś napisałem w ocenie gry znanego arcymistrza, że sam talent nie wystarczy w osiąganiu znaczących wyników w silnych turniejach międzynarodowych. Trzeba intensywnie trenować, około 8-10 godzin dziennie i koniecznie poprawić fazę debiutową!
Arcymistrz obraził się na mnie i zainicjował na facebooku kilka lat temu żałosne przedstawienie, w którym udział wziął też były prezes Polskiego Związku Szachowego, prezes znanego okręgowego związku, trenerzy Młodzieżowej Akademii Szachowej, zawodnicy itd.
Tymczasem od dawna zwracam uwagę na to, że w Polsce mamy (albo mieliśmy) wiele talentów. W artykule „O statystyce i prognozowaniu” (Magazyn Szachista, luty 2005) pisałem m.in., że od wielu lat zajmuję się analizą gry czołówki polskiej i moimi wnioskami dzielę się na łamach krajowej prasy fachowej.
Dlatego nie usprawiedliwiajmy często przeciętnych wyników naszych kadr w turniejach międzynarodowych przejściowym brakiem formy. Dokładna analiza rozegranych partii ilustruje ogólnie niedostateczne przygotowanie początkowego stadium gry.
To jest niepokojące zjawisko, ponieważ w wielu krajach już dawno zrozumiano, że bez dobrej znajomości otwarć szachowych oraz optymalnie opracowanego do stylu gry repertuaru debiutowego nie można liczyć na postęp zawodniczki i zawodnika. Bez tych umiejętności nie można oczekiwać na znaczące sukcesy międzynarodowe…