Kontynuacja odcinka 178
link
fot. Andrzej Filipowicz
Jerzy Konikowski, 2018:link
Oprócz wspomnianych poprzednio książek studiowałem też stare miesięczniki „Szachów”, które kupowałem u Feliksa Chybickiego. Sprzedawał mi także radzieckie pisma „Szachmaty w ZSRR” oraz „Szachmatnyj biuletyn”. Zostawiałem u niego prawie wszystkie moje oszczędności.
Dzięki „Szachom” poznawałem historię naszej dyscypliny, zawodników, ich umiejętności, style gry itd. Tutaj również w różnych komentarzach spotykałem się z ocenami, które miały „wspólny mianownik”: niedostateczna faza debiutowa naszej czołówki!
Przypomnę to, o czym już pisałem na blogu:
Kilka lat temu studiując książkę Stanisława Gawlikowskiego „100 zwycięstw polskich szachistów“, Penelopa 1997, natknąłem się na stronie 122 na opis udziału Bogdana Śliwy w turnieju w Budapeszcie w 1952 roku.
Autor napisał: „Przez dwa powojenne dziesięciolecia w polskich szachach królował Bogdan Śliwa. Debiutując w pierwszych powojennych mistrzostwach Polski w Sopocie w 1946r., odniósł wielki sukces – zajął I miejsce i zdobył pierwszy (z sześciu w całej karierze) tytuł mistrza Polski. Po raz drugi zdobył tytuł w 1951 r., rozpoczynając całą serię zakończoną dopiero w 1954 r., a po raz ostatni został mistrzem kraju w 1960 r.
Gdy w 1952 r. Węgrzy organizowali wielki turniej poświęcony rok wcześniej zmarłemu jednemu z najsilniejszych szachistów okresu międzywojennego – Gezie Maróczy`emu, właśnie Śliwa miał bronić imienia polskich szachów. Trudno było liczyć na sukces, skoro startowali między innymi Keres, Geller, Botwinnik, Smysłow, Stahlberg, Szabo, Petrosjan, ale można się było wiele nauczyć, a przy okazji pokrzyżować plany nawet najwybitniejszym arcymistrzom.
link
Wiadomo było, że najsilniejszą stroną Polaka jest gra środkowa, a najsłabszą debiut. Niestety, z losowania wynikało, że już na starcie nasz mistrz będzie walczył z całą czołówką. Obnażyła ona bezwzględnie braki w przygotowaniu teoretycznym Polaka.
Efekt był tragiczny. Po 10 rundach na koncie Śliwy widniało tylko 1.5 punktu.
—-
Bogdana Śliwę poznałem osobiście w 1967 roku. W dniach 2-3 września odbył się w Ystad mecz międzypaństwowy Polska-Szwecja seniorów i juniorów. Śliwa grał na 3 szachownicy i zremisował obie partie z Nilssonem. Natomiast ja grałem też na trzeciej desce i zdobyłem 2 punkty z Olaussonem. Miałem kilka okazji porozmawiania z nim o szachach, szczególnie na promie w trakcie podróży do Szwecji.
Bogdan Śliwa mimo tego, że mieszkał w Krakowie, to w jakimś okresie reprezentował barwy Kolejarza Katowice. Po raz pierwszy przy szachownicy spotkaliśmy się w styczniu 1975 roku w ramach meczu Kraków – Katowice. Graliśmy ze sobą na I szachownicy i pojedynek zakończył się remisem. Spotkanie przegraliśmy 10.5-11.5.
W dniach 6-15 stycznia 1978 roku odbył się w budynku Zarządu Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej w Rynku Głównym turniej dla uczczenia 33 rocznicy wyzwolenia Krakowa.
W turnieju wziął także udział Bogdan Śliwa. Niespodziewanie zwycięstwo odniósł Stanisław Kostyra 7 z 9 partii, przed Śliwą 6.5. Ja zająłem 4 miejsce z 5 pkt. Na 6 miejscu uplasował się były mistrz Polski Józef Gromek z 4.5 punktami.
W turnieju grałem całkiem nieźle, ale na finiszu przegrałem wygraną pozycję z Andrzejem Szyszko-Bohuszem i nie docisnąłem w dużym niedoczasie Śliwę. Partia była w sumie ciekawa.
Rok później udał mi się rewanż. W X Międzynarodowym Turnieju o Puchar Prezesa „Korony” Kraków odniosłem zwycięstwo nad wielokrotnym mistrzem Polski. Niestety zaginął mi zapis tej partii, ale zachowała się fotografia z tego pojedynku i tabelka.
Więcej o Bogdanie Śliwie