Ta teza Platona mówi sama za siebie: Z reguły niepochlebna, ale prawdziwa opinia o kimś jest negatywnie przyjmowana przez osobę, pod której adresem jest wypowiadana.
W moim przypadku dobre rady, szczególnie w sferze debiutów, są przyjmowane często jako wrogość do polskich szachów, np. link.
We wspomnianej „dyskusji” na facebooku w 2017 r. jeden z moich oponentów ogłosił, że nikt mnie w Polsce nie lubi.
Na pewno są to osoby z otoczenia Polskiego Związku Szachowego wraz z niektórymi prezesami. Nie zamiatam bowiem pod dywan niepowodzeń, co jest często spotykane w oficjalnych przekazach.
Piszę prawdę, a tego władza właśnie nie lubi!
W mojej pracy szkoleniowej i publicystycznej kieruję się następujacymi kryteriami:
Ogólna definicja trenera szachowego brzmi: Jest to osoba zajmująca się szkoleniem swoich podopiecznych (także grup) i jego nadrzędnym celem jest przekazanie odpowiedniej wiedzy w zakresie strategii, taktyki, gry końcowej i teorii debiutów. Powinien posiadać umiejętność zmobilizowania swych uczniów do pracy samoszkoleniowej.
Ważną cechą trenera jest zdolność wykrywania niedoskonałości w grze szkolonych i następnie znalezienie prawidłowej drogi w celu zlikwidowania tych słabych punktów oraz oczywiście zaproponowanie nowych rozwiązań.
Trener może przygotowywać zawodnika przez dłuższy okres, w trakcie określonego turnieju, czy nawet przed jakąś partią. Często spełnia funkcję sekundanta i wtedy jego praca polega głównie na przygotowaniu debiutowym oraz wykrywaniu mankamentów w repertuarze potencjalnych przeciwników.
Trener musi być obiektywny w swej pracy i w sposób uczciwy oceniać umiejętności swych podopiecznych. Nie może stosować metod: „cukrowania” czy „głaskania po główce” w sytuacjach, gdy taka ocena nie ma nic wspólnego z prawdą i wprawia podopiecznego tylko w stan nieuzasadnionego „samouwielbienia”.
W mojej wieloletniej pracy trenerskiej nie było taryfy ulgowej i zawsze starałem się rzetelnie oceniać poziom wyszkolenia i następnie możliwości sportowych zawodniczek oraz zawodników, co narażało mnie często na sprzeciw „obrażonych”. Niestety nie wszyscy chcą znać prawdę o swej grze. Wygrywają zwykle ci szkoleniowcy, którzy wszelkie niepowodzenia swych podopiecznych tłumaczą przejściowym spadkiem formy.
Podobnie w działalności publicystycznej zamieszczałem pouczające partie i na ich bazie starałem się wyjaśniać błędy popełniane nawet przez naszą czołówkę. Większość porażek wynikała właśnie ze słabego przygotowania debiutowego!
Moi oponenci oskarżali mnie o to, że się cieszę z polskich klęsk. Bzdura! Jako trener zwracam uwagę na problemy wyszkolenia i w moich komentarzach omawiam te kwestie.
Wiadomo, że z porażek można wyciągnąć bardzo istotne wnioski i następnie poprawić wszelkie mankamenty w grze! Taki był i jest nadal cel moich krytycznych publikacji!
Kieruję się pewną mądrością życiową:
Nie oczekuję, aby wszyscy akceptowali moje poglądy, ale nie dam sobie odebrać prawo być sobą!
cdn