Tak jak pisałem w ostatnim odcinku, mecz juniorów z Węgrami (1965) oraz kontakt z przyszłym czołowym arcymistrzem świata Andrasem Adorjanem ostatecznie uświadomił mnie, że bez silnej fazy debiutowej nie ma co myśleć o sukcesach w szachach turniejowych. Od tego momentu głosiłem tezę:
„Studiujcie debiuty, a w grze środkowej i końcówkach dacie sobie na pewno radę!”
Oczywiście to nie było nic nowego. Tak trenowano w Związku Radzieckim, Czechosłowacji, Rumunii, Bułgarii, Jugosławii, NRD, Węgrzech itd. Dlatego w tych krajach poziom szachów wyczynowych był zdecydowanie wyższy, niż w Polsce.
Tam szkolenie odbywało się w logicznym kierunku, u nas tymczasem dominowała teoria:
„Studiuj końcówki, a w debiucie dasz sobie radę”.
Z tym absurdem „walczę” w formie różnych publikacji oraz książek do dnia dzisiejszego. Przekazuję polskiej młodzieży te najważniejsze wartości szkoleniowe w celu zrozumienia istoty szachów turniejowych. O tym mówi m.in. moja książka
Szachy dla przyszłych mistrzów
Mimo tego w naszych szachach nadal królują hasła o kujonach debiutowych, czy:
Tymczasem mnie – za głoszenie prawdy i propagowanie optymalnych metod treningowych – działacze oraz niektórzy prezesi Polskiego Związku Szachowego zaszufladkowali do wrogów polskich szachów!
Załączam wycinek z książki byłego mistrza świata „Ostatni bastion umysłu” Garri Kasparowa.
Garri Kasparow (zdjęcie z Internetu) nie był w tym wyjątkiem. Tak trenowali szachiści i szachistki z wyższymi aspiracjami sportowymi w Związku Radzieckim.
My byliśmy słabsi o wiele poziomów. To nie była kwestia inteligencji zawodników (zawodniczek), tylko braku logicznego programu szkolenia! I w tym był szkopuł, że ustępowaliśmy wyszkoleniem i wynikami innym krajom. A potencjał był, co wskazywały pewne sukcesy. Przecież Polacy nie są głupszym narodem np. od Rosjan!
Ostatnie międzynarodowe sukcesy Jana Krzysztofa Dudy świadczą, że odpowiednio prawidłowym treningiem można wyszkolić zawodnika światowego formatu!
Cdn.