Mecz w Łodzi, rozegrane partie, analizy z uczestnikami po ich zakończeniu oraz dyskusje z Andrasem Adorjanem upewniły mnie, że moje przypuszczenia, co do istoty fazy debiutowej były prawdziwe.
Przegraliśmy z Węgrami nie dlatego, że byliśmy „głupsi”, lecz przyczyną było nieodpowiednie wyszkolenie.
O tych sprawach pisałem wielokrotnie w różnych artykułach, książkach, także na blogu. Warto je jednak przypominać, gdyż dalej widzę po różnych tekstach w Internecie, że ten problem nadal istnieje w polskich szachach. Także otrzymuję liczne zapytania Internautów w tych kwestiach szkoleniowych.
Gdy zaczynałem swoją przygodę z szachami klubowymi, to mi poradzono, abym studiował grę końcową. Tak radził bowiem mistrz świata Capablanca. Ogólnie głoszono teorię: „Studiuj końcówki, a w debiucie dasz sobie radę”. Według mojego zrozumienia szachów, było to nielogiczne.
Przyszłość pokazała, że miałem rację. Niestety uporczywe trzymanie się teorii szkoleniowców o przewadze końcówek nad debiutami było przyczyną, że nasze szachy nie rozwijały się tak dynamiczne, jak to było w innych krajach.
Po powrocie z Łodzi i z obozu kadry juniorów w Spale, podzieliłem się moimi doświadczeniami z młodszymi kolegami klubowymi. W Bydgoszczy była wówczas spora grupa utalentowanych juniorów. Czołówkę tworzyli Jerzy Pokojowczyk oraz Andrzej Maciejewski.
Od lewej: Jerzy Konikowski, Jerzy Pokojowczyk i Andrzej Maciejewski
Oznajmiłem im, że siła węgierskich szachów polega na solidnym repertuarze debiutowym dopasowanym do stylu gry zawodnika (zawodniczki) i dążenie już w początkowej fazie partii do uzyskania przewagi.
Moja rada jest zatem: Studiujcie debiuty, a w grze środkowej i końcówkach dacie sobie na pewno radę!
Tę teorię głoszę praktycznie od 1965 roku, za co byłem wielokrotnie i jestem nadal krytykowany przez moich oponentów.
Jestem jednak stanowczy w tej kwestii i przy różnych okazjach to przypominam. Oto kopia mojego artykułu z Panoramy Szachowej (2017).
cdn