Niestety sprawdziła się zapowiedź Krzysztofa Pytla. Dla przypomnienia:
Węgrzy są bardzo silni w debiucie i jeśli tę fazę gry przejdziemy pomyślnie, to mamy szanse na pozytywne wyniki.
W początkowym stadium gry rzeczywiście nie mieliśmy praktycznie wiele do powiedzenia i oba mecze przegraliśmy wysoko:
I runda 6.5-3.5
II runda 6-4
Pamiętam, że w pierwszej partii Steczkowski na 10 szachownicy dość szybko wygrał z Forro, gdyż przeciwnik wpadł mu w wariant. To był pouczający przykład na temat znaczenia otwarć w szachach.
Natomiast nasi liderzy przegrali swoje pojedynki: Lewi z Tompą oraz Pytel z Nagy.
Ja też zawiodłem, ale mój przeciwnik był bardzo silny i miał za sobą już wiele rozegranych partii z arcymistrzami.
W pierwszym pojedynku graliśmy 1.e4 e5 2.Sf3 Sc6 3.Gc4 Sf6 4.d4 exd4 5.e5 i teraz Węgier zaskoczył mnie odpowiedzią 5…Sg4. To był poboczny wariant, którego nie znałem. Nie był on analizowany w książce Keresa Teoria debiutów szachowych, część 1 (Warszawa 1954), z której przygotowywałem swój repertuar.
Aby wyjść jako tako z debiutu, straciłem na to wiele czasu. W rezultacie przekroczyłem czas w złożonej pozycji. W moich notatkach z tamtego wydarzenia mam uwagę: przekroczyłem czas w wygranej pozycji. To nie jest tak zupełnie zgodne z prawdą. Końcowa pozycja była bardzo skomplikowana i przeciwnik tylko jedynymi ruchami mógł w najlepszym wariancie się uratować na remis.
To była chyba jedyna sytuacja (w klasycznych szachach) w moim życiu, w której nie zmieściłem się w limicie czasowym. Jak do tego doszło? W tym czasie ogólnie stosowano u nas zegary polskie, w których kontrolna strzałka opadała po 5 minutach. W Łodzi graliśmy na zegarach niemieckich z NRD GARDE, które na zakończeniu strzałki miały kółka. To sprawiało optyczne wrażenie, że jest jeszcze około półtora minuty do kontroli czasu. Grałem nim po raz pierwszy i nie przyjrzałem mu dokładnie. Ten błąd kosztował mnie stratę punktu!
W drugiej partii wybrałem Wariant archangielski w partii hiszpańskiej, który w tym czasie był dopiero w fazie głębszych badań teoretycznych i praktycznych. Publikacje na ten temat były bardzo skąpe. Sam tworzyłem też swoją teorię. Przeciwnik w pewnym momencie zastosował rzadki wariant, który znałem pobieżnie. W krytycznym momencie popełniłem błąd i przegrałem. Ten wypadek uświadomił mnie, że mam jeszcze duże braki teoretyczne.
W tym okresie zajmowałem się intensywnie kompozycją szachową, co kosztowało mnie wiele czasu. Odnosiłem w tej dziedzinie sukcesy w konkursach międzynarodowych, co mnie mocno dopingowało. Ale na tym ucierpiała gra praktyczna.
Dlatego już później w swej pracy trenerskiej zwracałem na to uwagę, że trzeba skoncentrować się na jednej konkurencji, jeśli zamierza się odnosić znaczące sukcesy!
Po meczu postanowiłem zająć się dokładniej tym wariantem, co przyniosło mi w rezultacie sporo zwycięstw. Swoje doświadczenia opisałem potem w dwóch książkach:
cdn