Zanim przypomnę problemy MASZ (Młodzieżowa Akademia Szachowa) z własnych doświadczeń, najpierw wrócę do pewnych spraw, które już dawno omawiałem na blogu. Jest jednak sens tego, gdyż zaglądają tutaj ciągle nowe osoby, które zadają mi różne pytania. Dlaczego mam zatem odpowiadać tylko indywidualnie, kiedy mogę się tymi szkoleniowymi kwestiami podzielić (albo przypomnieć) w szerszej przestrzeni!
Pisałem już w przeszłości, że jako początkujący trener miałem kilka marzeń, m.in. wyjaśnienie problemu: dlaczego nie mamy szachistów (szachistek) światowego formatu i dlaczego jesteśmy najsłabsi w obozie tzw. krajów socjalistycznych (Związek Radziecki, Czechosłowacja, NRD, Rumunia, Bułgaria, Węgry oraz Jugosławia).
To wyjaśniłem już dawno i o tym pisałem w różnych publikacjach. To nie była kwestia inteligencji zawodników (zawodniczek), tylko braku logicznego programu szkolenia! I w tym był szkopuł, że ustępowaliśmy wyszkoleniem i wynikami innym krajom. A potencjał był, co wskazywały pewne sukcesy. Przecież Polacy (Polki) nie są głupszym narodem np. od Rosjan (Rosjanek).
My potrafimy też grać w szachy na światowym poziomie, co pokazały wcześniejsze wyniki Radosława Wojtaszka i ostatnio Jana Krzysztofa Dudy!
Nie jestem jedynym trenerem-marzycielem. Kilka lat temu pisałem, że oglądałem w programie Dzień Dobry TVN wystąpienie sławnego trenera piłkarskiego Jacka Gmocha, który m.in. reklamował książkę:
Najlepszy trener na świecie. Wywiad rzeka z Jackiem Gmochem.
Tytuł książki uzasadnił on tezą: Trenerzy muszą marzyć, że są najlepszymi w świecie. Inaczej nie nadają się na trenera.
Takich „mocno ambitnych” marzeń oczywiście nigdy nie miałem, ale zawsze starałem się być solidnym szkoleniowcem i przekazywać swoim podopiecznym wiedzę, którą zdobyłem w trakcie wieloletnich studiów nad szachami. Czyniłem to, także dalej, w swoich licznych publikacjach (książki i artykuły)!