Na turniej strefowy do Zalaegerszeg pojechała czwórka najlepszych naszych zawodniczek. Nasze mistrzynie w zasadzie nie liczyły się w konkurencji indywidualnej, ale po ostatniej olimpiadzie w Buenos Aires 1978 (5 miejsce!) liczyliśmy na jakąś niespodziankę. Niestety „cudu” nie było.
Każda zawodniczka miała swojego trenera. Ja zajmowałem się Anną Jurczyńską. W trakcie naszych spotkań w Krakowie szlifowaliśmy repertuar debiutowy, który odpowiednio wzmocniliśmy dodatkowymi wariantami. Wydawało mi się, że moja podopieczna jest dobrze przygotowana do tego ważnego turnieju. Na olimpiadzie w Buenos Aires zdobyła 7.5 z 10 partii, co było trzecim indywidualnym wynikiem na III szachownicy.
Niestety w Zalaegerszeg nie trafiła z formą. W kilku partiach zmieniała (albo myliła) warianty, co ilustruję w grze z Baumstark. Podobnie stało się z Nutu. Ostatecznie partia została odłożona w trudnej sytuacji. W trakcie naszej kilkugodzinnej analizie znaleźliśmy pewną drogę z szansami na ratunek. Jurczyńska postanowiła w dogrywce jednak „wzmocnić wariant” i zagrała po swojemu, co szybko zakończyło się katastrofą.
Poniższe sprawozdanie ukazało się w miesięczniu „Szachy” 8-1979.
Ta partia miała decydujące znaczenie, o czym wspomniałem w sprawozdaniu.
[…] Szachy w moim życiu. Podajemy informacje pomyślne lub nie, ale zawsze prawdziwe! […]