Szachy kobiece zawsze wzbudzają emocje. Panie – w odróżnieniu od swych kolegów – grają przeważnie bojowo i do końca. Umówionych remisów prawie nie ma. Sam oglądam bardzo chętnie partie szachistek, ponieważ tutaj zawsze dzieje się coś ciekawego.
W ostatnich czasach płeć piękna daje sobie doskonale radę w pojedynkach z panami. Na uznanie musiały czekać jednak wiele lat!
////////////////////////////
Kiedy w 1929 Vera Menchik, ówczesna mistrzyni świata otrzymała – jako jedyna kobieta – zaproszenie do wzięcia udziału w prestiżowym turnieju w Karlsbadzie (obecnie Karlovy Vary), to austriacki mistrz Albert Becker wystąpił z propozycją założenia klubu jej imienia, którego członkami mieliby stać się pokonani przez nią szachiści. Ku uciesze uczestników Becker został pierwszym członkiem klubu własnego pomysłu.
Inny Austriak, Hans Kmoch założył się, że wystąpi w stroju baletnicy, jeśli Menchik zdobędzie więcej niż trzy punkty. Kmoch do końca turnieju musiał drżeć z emocji. Mistrzyni świata zdobyła dokładnie 3 punkty. Wygrała dwie partie, dwie zremisowała. Przegrała siedemnaście. Turniej zakończyła na ostatnim, 22 miejscu.
Sam rozegrałem sporo partii z zawodniczkami z pozytywnym rezultatem!
Przez wiele lat grałem w I i II lidze niemieckiej (Bundesliga). Były to ciekawe doświadczenia, ponieważ miałem możliwość gry z czołówką Niemiec.
Przedstawiona partia ilustruje mój pojedynek z wielokrotną mistrzynią kraju Giselą Fischdick, którą udało mi się pokonać po interesującej walce.
Dla przypomnienia: http://www.blog.konikowski.net/2020/11/07/moje-partie-65/