Niezależnie od niechlubnej przeszłości Władysława Litmanowicza, muszę pochwalić go za działalność publicystyczną.
Na tym polu zostawił nam znakomity dorobek pisarski i to nie ulega żadnych wątpliwości.
Jak już pisałem w poprzednim odcinku, jego publikacja o turnieju w Sopocie 1951 wprowadziła w enigmatyczny wtedy dla mnie świat szachów turniejowych. Poznałem jednocześnie, na bazie partii, umiejętności fachowe naszej ścisłej czołówki i tym samym pozycję polskich szachów w Europie.
Na życzenie Internautów zamieszczę najpierw kilka stron z tej książki z ciekawymi komentarzami autora, które dla mnie były wtedy niezwykle pouczające.
Podkreślenie na stronie 7 zdania: „Gra Gerebena odznacza się niezwykłą różnorodnością debiutów i dlatego przygotować się do partii z nim jest rzeczą bardzo trudną” pochodzi ode mnie z roku 1961, które uczyniłem w trakcie studiowania książki.
To wziąłem sobie zbyt mocno do serca. Opracowałem wtedy bardzo szeroki repertuar debiutowy, który miał jednak wiele luk, co często kończyło się porażkami. Ten problem zrozumiałem później. Dlatego w swojej pracy trenerskiej zwracałem na to uwagę. Opisałem to m.in. w książce „Szachy dla przyszłych mistrzów” w rozdziale II: Zasady pracy nad repertuarem debiutowym.
Spodobała mi się również uwaga dotycząca stylu gry Gerebena: Atak na króla. Dlatego starałem się grać ostre warianty z możliwościami bezpośrednich akcji na nieprzyjacielskiego monarchy. Oczywiście zaniedbałem grę pozycyjną, ale nadrobiłem to później.
Brak trenera powodowało, że potrzebowałem więcej czasu na poznawanie strategii i taktyki szachów. Uczyłem się tego na bazie dostępnej mi literatury po rosyjsku i niemiecku.