Od 1961 roku, kiedy rozpoczęła się moja przygoda z szachachi turniejowymi, poznałem na przestrzeni wielu lat sporo działaczy różnego szczebla. W tym gronie byli ludzie wiernie oddani naszej dyscyplinie, ale byli też tacy, którzy kierowali się więcej swoimi interesami. Zatem mam różne wspomnienia, którymi podzielę się w tej serii tematycznej.
Na zakończeniu mistrzostw okręgu seniorów i juniorów w Bydgoszczy (1961) moją uwagę zwróciła pewna osoba. Wyróżniała się niskim wzrostem (około 155 cm) oraz gładko ogoloną głową. „Kto to jest?” – zapytałem się kogoś. „To jest nasz prezes okręgu Franciszek Konarkowski” – padła odpowiedź. „Głównie zainteresowany jest karierą swojej córki. Ma na imię Henryka. Dlatego mało interesuje się innymi problemami na terenie naszego okręgu. Ogólnie mówi się o nim, że jeśli ci nie zaszkodzi, to ci nie pomoże. Na pierwszym miejscu jest Henia” – ktoś dodał.
Wtedy sobie pomyślałem: co może mi zaszkodzić jakiś działacz, jeśli będę dobrze grać w szachy. Przyszłość pokazała, że jednak się pomyliłem!
W 1962 roku oczekiwaliśmy na kolejne mistrzostwa okręgu juniorów, które miały wyłonić reprezentanta na mistrzostwa Polski. Nie odbyły się, gdyż prezes miał inne plany. Otóż na początku 1962 roku zorganizował w swoim mieście Grudziądzu „Międzynarodowe mistrzostwa Polski kobiet”.
W miesięczniku „Szachy” (6-1962) swoimi wrażeniami z turnieju podzielił się naoczny świadek Stanisław Gawlikowski. Jego końcowa ocena:
Wygląda na to, że ten turniej to było wielkie osiągnięcie Margarety Perevoznic, mającej ciekawy życiorys, który wyjaśnia dlaczego trudne warunki zakwaterowania nie były dla niej żadnym utrudnieniem
https://pl.wikipedia.org/wiki/Margareta_Perevoznic
////////////////////////////////////////////////////////
Stanisław Gawlikowski napisał w swoim sprawozdaniu: Obie zwyciężczynie zademonstrowały wielką formę i wysoką klasę. Sympatyczna, młoda mistrzyni rumuńska, władająca jak wiadomo wcale dobrze językiem polskim była tak uradowana swym triumfem, że nic więcej, poza dosłownie ze łzami w oczach powtarzanym „Taka jestem szczęśliwa!…” nie można było z niej wyciągnąć. Perevoznic grała najlepiej ze wszystkich uczestniczek. Była doskonale przygotowana teoretycznie, grała lekko, pewnie, solidnie…