Monika Soćko: Magazyn SZACHISTA (czerwiec 2009):
Ranking rzędu 2400 czy 2500 można zdobyć samym talentem, ale dalszy rozwój wymaga dobrych trenerów i wielkiej własnej pracy. Tak, polscy szachiści są leniwi. Naturalnie nie wszyscy, ale większość.
W korespndencji prywatnej Internauci wyrazili podziw dla arcymistrzyni za niezwykłą odwagę w ocenie pracy szkoleniowej swoich kolegów.
Gość napisał: Nigdy nie widziałem krytyki Moniki Soćko za tę wypowiedź. Ale gdy pan pisał polemiczne teksty na temat szkolenia, to z miejsca nastąpiła kontra i to przeważnie w złym stylu, że działa pan na szkodę polskich szachów.
Jestem trenerem i publicystą, któremu na sercu leżą problemy naszej dyscypliny, co wielokrotnie podkreślałem w różnych artykułach. Zwracałem uwagę na to, że zawodowy szachista powinien skoncentrować się na treningach i aktywnym uczestnictwu w godnych siebie imprezach. Nie jest żadną tajemnicą, że zawodnicy z ambicjami osiągania znaczących sukcesów międzynarodowych trenują ok. 10 godzin dziennie. Tak jest na całym świecie. Szachiści bowiem muszą sami zadbać o swoją egzystencję. Nikt nikomu nie da pieniędzy za darmo. Starty w turniejach są więc nieodzowne. Profesjonaliści żyją głównie ze zdobytych nagród. Życie szachisty nie jest łatwe. Niektórzy nie wytrzymują tego stresu i po jakimś czasie wycofują się z czynnego uprawiania szachów, albo traktuję grę jako hobby.
Aby osiągać sukcesy trzeba zatem intensywnie i systematycznie się szkolić oraz dużo grać. W żadnym wypadku nie można marnować cennego czasu na jakieś bezprzedmiotowe zajęcia, np. dyskusje na różnych forach. Ten błąd popełniło kilku zdolnych polskich szachistów, co skończyło się dla nich fatalnie. O tych przypadkach pisałem na blogu i innych publikacjach.
Niestety są jeszcze tacy, do których nie dotarło, że zmarnowali swój talent na własne życzenie. Pokazała to m.in. pewna dyskusja kilka miesięcy temu na facebooku, którą zainicjował czołowy arcymistrza kraju.
Do tego wydarzenia jeszcze wrócę!