Jerzy Lewi i ja chodziliśmy do tej samej szkoły przy ulicy Staszica 4.
Jak już pisałem, Jerzego Lewiego poznałem 15 maja 1961 roku w trakcie półfinałów do mistrzostw Wojska Polskiego. Był niedużego wzrostu, szczupły z kruczoczarną czupryną. Okazało się, że znałem go już wcześniej z widzenia z boiska sportowego szkoły podstawowej nr 6 przy ulicy Staszica 4, której Lewi był uczniem. Sam do tej szkoły uczęszczałem w latach 1955-1957. Potem przeniesiono mnie, w wyniku reorganizacji wraz z pewną grupą uczniów, do szkoły przy ulicy Świętojańskiej 2 i po roku czasu do nowegu budynku przy ulicy Libelta (szkoła podstawowa nr 37).
Szkoła nr 6 (podstawowa i liceum ogólnokształcące) miała duże pole do gry i tam często widziałem Jurka uganiającego się za piłką. Byłem w tym miejscu bardzo często, gdyż to było bardzo blisko mojego domu. Mieszkałem niedaleko przy ulicy Sielanka 3.
Już w czasie drugiego pobytu w klubie podszedł do mnie Lewi z propozycją: „Zagramy meczyk?”. „Oczywiście” – odpowiedziałem. Byłem przekonany, że pokonam tę „chudzinkę”. Tymczasem Lewi znokautował mnie w granicach 20:0. Gdy jeszcze przez jakiś czas siedziałem w szoku przy stoliku i „przeżywałem” porażkę, pocieszył mnie starszy kolega klubowy: „Nie przejmuj się. To jest nasz najsilniejszy junior”.
Wtedy postanowiłem, że to ja będę najlepszy i to szybko, jak to jest tylko możliwe. Zacząłem obserwować grę Lewiego. W klubie mieliśmy roczniki miesięcznika „Szachy” i Jurek lubił przeglądać z nich partie i różne pozycje z praktyki turniejowej silnych zawodników. Zajmował się przede wszystkim analizą gry środkowej i końcowej. Dlatego miał już pewną technikę gry.
Obserwowałem jego fazę debiutową. Białym kolorem grał schematy z fianchettem gońca na g3 po 1.Sf3. Nieraz widziałem 1.e4. Czarnymi po 1.e4 odpowiadał 1…e5 i po 2.Sf3 Sc6 3.Gb5 Gc5. Jego repertuar był bardzo skromny. Zatem swoje szanse pokonania Lewiego widziałem tylko w stadium początkowym partii, gdyż to była jego słabość.
Przez kolejne miesiące zajmowałem się wyłącznie otwarciami, które postanowiłem grać. Stwierdziłem duży postęp w grze i zrozumieniu szachów. Nie przegrywałem już z członkami klubu towarzyskich partii do zera, lecz potrafiłem wreszcie odnosić pierwsze zwycięstwa.
Moim głównym warsztatem pracy były dwa tomy otwarć szachowych Keresa oraz kurs debiutów Panowa. W taki sposób przygotowałem się do mistrzostw okręgu juniorów, w których byłem lepszy od Lewiego. Oto nasza pierwsza partia turniejowa.