Na przełomie września i października 1961 r. odbyły się w lokalu klubu OKO Caissa przy ulicy Dwernickiego mistrzostwa okręgu juniorów. Nie miałem żadnej kategorii, ale miejsce w turnieju dostałem z puli organizatora. To były moje pierwsze zawody w życiu. Mimo braku doświadczenia 4 partie wygrałem, 4 przegrałem i jedną zremisowałem. Grałem bardzo bojowo. Nie miałem większego pojęcia o grze pozycyjnej. W każdej partii grałem na mata, co nie zawsze mi się jednak udawało. Np. zwycięzcy mistrzostw Fabianowskiemu nie dałem go w trzech ruchach! Natomiast z Kwiecińskim mając dwa pionki więcej sam przeoczyłem mata w jednym ruchu. Ostatecznie zająłem piąte miejsce, za co otrzymałem IV kategorię. Zostałem nieoficjalnie mistrzem Bydgoszczy i najsilniejszym juniorem klubu.
Był to mój duży sukces biorąc pod uwagę to, że zasady gry poznałem dopiero pod koniec lutego 1961 roku, a w maju zapisałem się do klubu. Pozytywny rezultat zawdzięczałem odpowiedniemu samoszkoleniu. Jak już pisałem wcześniej, trenowałem wbrew „Teorii Capablanki” oraz rad starszych kolegów klubowych. Już wtedy – jako początkujący szachista – doszedłem do wniosku, że podstawą szachów musi być silny debiut.
Wyprzedziłem wszystkich doświadczonych juniorów klubu tylko dlatego, że ja trenowałem otwarcia, tymczasem oni końcówki!
Moim wynikiem zrobiłem wielką niespodziankę kierownictwu klubu, które stawiało na Jerzego Lewiego. Ale o tym napiszę w następnym odcinku.