Na pytanie kierownictwa klubu „co robię” oprócz szkoły, odpowiedziałem, że uczęszczam na treningi koszykówki do klubu Zawisza oraz trenuję w grupie młodzików piłkę nożną w Polonii.
To teraz będziesz zajmować się innym rodzajem sportu:
Szachy to królewska gra, a szachiści to intelektualiści.
To hasło mocno zmobilizowało mnie do nowego hobby. Przestałem uczęszczać na treningi koszykówki i piłki nożnej. Pewnego razu spotkałem w centrum miasta trenera Zawiszy. „Dlaczego nie chodzisz na treningi?” – zapytał. „Nie mam czasu, bo gram w szachy” – odpowiedziałem. Spojrzał na mnie jakoś dziwnie. „Te szachy to jakaś diabelska gra. Znam jednego wariata, który godzinami siedzi sam przy szachownicy. To nie jest normalne” i bez pożegnania poszedł w swoim kierunku. Często spotykałem się z jakimiś złośliwymi uwagami, które odnosiły się do szachów. Kiedy oznajmiłem nauczycielowi wychowania fizycznego w szkole, że nie jadę na zgrupowanie drużyny koszykówki, gdyż w tym czasie mam turniej szachowy, ten pokiwał głową i zdecydowanie zareagował: „Jurek, ty chyba upadłeś na głowę”!
W Caissie była spora grupka młodzieży. Liderem był Jerzy Lewi, przyszły mistrz Polski juniorów i seniorów. Zdziwił mnie brak jakichkolwiek zajęć szkoleniowych. Nie było trenera. Wyjaśniono mi, że na to nie ma w klubie pieniędzy. Miałem wtedy już pewną wiedzę szachową, ale była ona niewystarczająca w partiach treningowych przeciwko doświadczonym kolegom klubowym. Byłem ambitny i chciałem wygrywać wreszcie swoje pojedynki. Zwróciłem się do kilku czołowych zawodników pierwszej drużyny z pytaniem: „Co mam robić, aby grać lepiej”? Poradzono mi, abym zaczął naukę od gry końcowej. Tak zalecał bowiem studiowanie szachów sławny mistrz świata Jose Raoul Capablanca (1888-1942).
Wtedy usłyszałem po raz pierwszy slogan: „Studiuj końcówki, a w debiucie dasz sobie jakoś radę”. Byłem zdziwiony tą teorią, która polecała naukę szachów od „tyłu”.
Na mojej pierwszej sesji Młodzieżowej Akademii Szachowej PZSzach w 1999 roku w Zakopanem – ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu – dowiedziałem się, że w Polsce są trenerzy, którzy w pracy szkoleniowej polecają swoim podopiecznym takie metody treningu!