W 1962 roku z polecenia „El Comendante – Fidela Castro”, a pod protektoratem prezesa banku centralnego Ernesto Che Guevary, w stolicy Kuby Hawanie zorganizowano pierwszy turniej poświęcony pamięci mistrza świata w latach 1921–27 Jose Raula Capablanki.
Wtedy, jako początkujący szachista, dowiedziałem się o niezwykłej popularności królewskiej gry na Kubie. Szachy miały być grą narodową i szachistów można było spotkać praktycznie w każdym miejscu kraju.
Moje osobiste doświadczenia raczej rewidują te opinie. We wrześniu 2009 roku byłem z żoną na urlopie na Kubie, dokładnie w Varadero. Szukałem tam śladów Capablanki. W hotelu osoby o to pytane, nic nie wiedziały o mistrzu świata w szachach. Królewska gra miała tam jednak swoje miejsce w programie rozrywkowym, gdyż co tydzień odbywały się turnieje szachowe. Nie brałem w nich udziału. Ale od czasu do czasu rozgrywałem z żoną lekkie partie, korzystając z szachów ogrodowych.
Jeden dzień spędziliśmy w Hawanie. Przewodnik wycieczki nie miał żadnej wiedzy o Capablance. Zapytałem się go o cmentarz Cristóbal Colón, gdzie jest grób mistrza świata i o możliwość jego zwiedzenia. Program wycieczki był jednak tak bogaty w atrakcje, że nie było możliwości odłączenia się od grupy w tym celu.
W czasie zwiedzania miasta widziałem w kilku miejscach stoliki z szachownicą, ale bez bierek i graczy. Byłem tym zaskoczony, gdyż szachy miały cieszyć się dużą popularnością na Kubie. Być może, że pora nie była odpowiednia.
W czasie drugiej wycieczki do Guama (Zatoka Świń) też zadałem pytanie przewodniczce, czy słyszała coś o Capablance. Nie słyszała. Wyjaśniłem jej, że chodzi o genialnego kubańskiego szachistę, mistrza świata w szachach. „Nie mam o tym pojęcia” – odpowiedziała.
Szachy w Varadero