[kontynuacja odcinka]
Dortmund, kwiecień 1992; fot. Boris Dolmatovsky
„To co znalazłem u szachistów z dawnych lat to fakt, że nieustannie pracują nad debiutami; budowanie repertuaru zaczęli już w dzieciństwie i wszystko mają w pamięci, w głowie. To dlatego szachiści tacy jak Anand, Iwańczuk, Kramnik, Gelfand – są cały czas na szczycie, bo mają to wpojone, że nieustannie pracują, oprócz innych elementów takich jak liczenie wariantów, taktyka etc – nad repertuarem debiutowym. Dlatego są graczami kompletnymi. Oni, podobnie jak obecnie młodzi zawodnicy, pracują z komputerem, z silnikami, ale mają też swoje własne spojrzenie na grę” – Peter Leko, 2017.
Dla przypomnienia: http://www.blog.konikowski.net/2011/09/26/das-grossmeister-turnier-dortmund-1992/
Młody szachista, który ma aspiracje i dąży do wyników sportowych – musi się temu sportowi poświecić całkowicie na pewien czas. Przychylam się tu do tezy pana Jerzego Konikowskiego, że po szkole średniej należy wybrać drogę i jeśli chce się być profesjonalnym szachistą, to należy dać sobie dwa lata podczas których osoba poświecą się całkowicie szachom. Jeśli po tym okresie nie ma zasadniczego progresu, sukcesów sportowych, nie ma wyników, to dalej gra sie amatorsko i idzie na studia. Łapanie dwóch srok za ogon czyli łączenie studiów i szachów na poziomie profesjonalnym nie przynosi rezultatów co wielokrotnie było udowodnione na tym blogu.
Tak na wszelki wypadek, gdyby Pinokio i jego klonom przyszło do głowy znowu oskarżać pana Jerzego o namawianie młodzieży do porzucania szkoły na rzecz szachów, to tutaj przedstawiam dowód:
————————————–
To prawda, że Jerzy Konikowski nie nakłaniał nikogo do rzucenia szkoły.
Przyznaję, że się pomyliłem. Uległem sugestii zawartej w tekście T.Lissowskiego
https://szachowazaplatanka.blogspot.de/2013/12/may-remanent-2.html
Pod tytułem „Mały remanent” w roku 2013 „To prawda, że Jerzy Konikowski nie nakłaniał nikogo do rzucenia szkoły. Przyznaję, że się pomyliłem. Uległem sugestii zawartej w tekście T.Lissowskiego”. Tymczasem w roku 2017 oprócz inwektyw i szowinizmu wychowawcy młodzieży z bogatą zżynką publicystyczną oprócz inwektyw i szowinizmu szerzone są też nieprawdy „Jerzy Konikowski po ucieczce do Niemiec”, „Z przerażeniem czytam, że obywatele niemieccy (Konikowscy) namawiają zdolnych młodych polskich szachistów do porzucenia studiów i nauki, aby poświęcić się tylko szachom”.
Duży „remanent” ?
„Ale jest najmądrzejszy! Każdego pouczy i skrytykuje a czasem i poszczuć może.” To zdanie napisał na swoim blogu czołowy trener MASz, Waldemar Świć. Jak zwykle usiłuje odwrócić kota ogonem, i to że sam szczuje środowisko szachowe na Jerzego Konikowskiego i użytkowników jego blogu, stara się odwrócić, tak aby udawać że on sam czyli W.Świć jest ofiarą jakiś wyimaginowanych ataków. Te ataki na samego siebie to wymyślił WŚ, i teraz trzyma się tej linii jak rzep psiego ogona. Jest w tym tak dobry, że swoim podopiecznym juniorom, powinien dawać wykłady ze sposobów hejtowania innych szachistów. My żyjemy w Polsce, ale Waldemar Hejtownik Świć zapewnia nam tu nasze własne szachowe „Baguio”.
Czołowy trener Młodzieżowej Akademii Szachowej Polskiego Związku Szachowego Waldemar Świć zapomniał, że się przyznał do błędu i próbuje „odświeżyć” już dawno wyjaśniony temat.
Dla przypomnienia:
http://www.blog.konikowski.net/2013/12/27/paradoksy-szachowe-19/
http://www.blog.konikowski.net/2013/12/28/paradoksy-szachowe-20/
Spojrzenie zza oceanu – „Pod koniec ubiegłego roku byłem w Polsce. Skorzystałem z okazji i rozmawiałem o polskich szachach. Zapytałem też o Waldemara Świcia i dowiedziałem się, że traci wzrok. To by tłumaczyło jego bełkot, gdyż ma problemy z przeczytaniem tego, co napisał”; „Waldemar Świć dzielnie podtrzymuje dyskusję na swoim blogu, podszywając się pod anonimowych. Nic nowego, taki marketing prowadzili przed nim więksi od niego, jak Piotr Kazimierz Kaczorowski czy Bartłomiej Macieja. Do Anonimowego: jełopie, jeśli piszesz „panowi J.K.” to pisz to z dużej litery i nie „panowi” tylko „Panu”, bo jesteś śmieciem szachowym, , który nie potrafi podpisać się pod swoimi poglądami, a Pan Jerzy Konikowski jest kimś więcej, bo przekroczył ranking 2300. Waldemar Świć ma prawo nazywać innych „frajerami”, bo sam kiedyś przekroczył ranking 2300. A to go stawia wyżej od tych z rankingiem poniżej 2300, zgodnie z nomenklaturą moskiewskiego arcymistrza z polskim paszportem, Michała Krasenkowa. Wróćmy jednak do nowego określenia Waldemara Świcia – Pinokio. Poprzednie określenie „wazeliniarz” chwilowo jest nieaktualne, a jeśli Waldemar Świć jeszcze trochę popisze, to nie zmieści się we własnych drzwiach, bo mu będzie przeszkadzał jego nos. Niewiele napisałem dzisiaj, bo jeszcze upajam się wolnym czasem, który mam po zakończeniu pracy zawodowej. Do tego tematu jeszcze wrócę, gdyż wreszcie mam czas na zajęcie się takimi idiotyzmami, jak szachowy warkoczyk Waldemara Świcia”.