Już dawno nie mieliśmy tak emocjonującego meczu o mistrzostwo świata od tego w Nowym Jorku. Dotychczas Magnus Carlsen rozstrzygał swe pojedynki przed regulaminowym czasem. Tym razem trafił na znakomicie przygotowanego przeciwnika i dopiero dogrywki w przyśpieszonym tempie zadecydowały o tytule najsilniejszego szachisty naszego globu.
Tegoroczny mecz jest ilustracją pewnej tezy głoszonej od lat przez wielkie autorytety królewskiej gry, że bez świetnej fazy debiutowej nie ma co oczekiwać na wielkie sukcesy w szachach.
Przypomnę co powiedział Carlsen przed swoim meczem z Anandem w 2013 roku: Głównie pracowałem nad otwarciami. Myślę, że końcówki i grę środkową opanowuje się dzięki grze turniejowej. W tym sensie nie trenowałem tych faz gry, które są moją siłą.
W takim też duchu trenowali intensywnie przed meczem, wraz ze swoimi sztabami roboczymy, obaj przeciwnicy. W przepisowym czasie padł wynik 6-6, gdyż trudno było „przebić” się przez stadium debiutowe z przewagą pozycyjną. Podobnie było też w dalszych fazach gry. Ostatecznie rozstrzygnięcie padło dopiero w dogrywkach.
Myśl przygotowania publikacji o meczu Carlsen-Karjakin padła w trakcie moich licznych dyskusji o projektach książkowych z właścicielem wydawnictwa „Joachim Beyer Verlag” Robertem Ullrichem. Ostatecznie została uzgodniona pewna koncepcja i książka, w wersji niemieckiej i angielskiej, ukazała się w rekordowym czasie 21 grudnia.
Praca zawiera 154 strony (ISBN 978-3-95920-037-0) oraz 23 zdjęcia, większość wykonanych na miejscu imprezy przez zaangażowanego do tego celu przez wydawnictwo fotografa i publicystę Harry Schaacka.
Według informacji wydawnictwa jest to obecnie jedyna w świecie rzecz o tym największym w tym roku wydarzeniu szachowym.
Mój partner Uwe Bekemann jest silnym mistrzem w grze korespondencyjnej i razem napisaliśmy już kilka monografii debiutowych.