Jak już pisałem w odcinku 20, po raz pierwszy miałem do czynienia w swej pracy szkoleniowej z tak młodą grupą.
Normalnie treningi z młodzieżą w klubach miały często charakter specjalistyczny i były ukierunkowane w jednym celu: przygotowanie zawodników do konkretnych imprez.
Natomiast tutaj zdobywałem zupełnie inne doświadczenia. Przez kilka miesięcy w latach 1974-1975 prowadziłem zajęcia w Zakładowym Domu Kultury „Kuźnia” w Nowej Hucie na osiedlu Złotego Wieku 14. Była tam grupa około 10 chłopców w wieku 8-10 lat.
Szybko zorientowałem się, że prowadzenie zajęć w tak dużym gronie jest bardzo trudne. Podzieliłem więc wszystkich uczestników na dwa zespoły po 5 osób i to było optymalnym rozwiązaniem. Z jedną grupą zajmowałem się bezpośrednio przy tablicy demonstracyjnej, natomiast drugiej dawałem różne zadania do rozpracowania. Po dwóch spotkaniach wymieniałem zespoły.
Zauważyłem, że podopieczni pracujący samodzielnie dość szybko pojmują istotę zadanych problemów. Po kilku tygodniach pracy i obserwacji doszedłem do wniosku, iż należy ograniczyć do minimum teoretyczne wykłady przy tablicy demonstracyjnej.
Uczniowie muszą brać sami aktywny udział w treningach. Zacząłem wprowadzać zajęcia praktyczne, np. ustawiałem chłopcom jakąś pozycję z gry środkowej lub końcowej na tablicy demonstracyjnej. Krótko ją omówiłem, następnie tworzyłem mniejsze grupy (najlepiej po dwie osoby) i kazałem je samodzielnie analizować. W trakcie ich pracy chodziłem pomiędzy stolikami i obserwowałem ich aktywność w treningu. Często zadawałem różne pytania i zmuszałem ich tym samym do rozwiązywania nowych problemów.
Innym sposobem treningowym było rozgrywanie określonych pozycji pomiędzy uczestnikami zajęć. Potem wspólnie analizowaliśmy rozegrane partie. Korzyść takich treningów była duża, gdyż podopieczni poznawali w praktyczny sposób pewne ciekawe sytuacje i struktury pionkowe. Musieli te problemy sami rozwiązywać przy szachownicy.
cdn