Stwierdzenie Daniela Sadzikowskiego: „Ja uważam odwrotnie – że nasza czołówka jest bardzo dobrze przygotowana debiutowo!” jest oczywiście dużą przesadą. Ciekawe skąd młody zawodnik czerpie taką wiedzę? Właśnie problem przygotowania debiutowego jest „piętą Achillesową” naszych kadr od dawna.
O tym była wielokrotnie mowa na tym blogu i w zasadzie niewiele to zmieniło się od następującej oceny czołowego trenera kraju:
Wiceprezes Włodzimierz Schmidt podkreślił, że słabe przygotowanie debiutowe jest problemem zarówno czołówki kobiet, jak i mężczyzn i zadeklarował gotowość nadzorowania pracy konsultanta debiutowego kadry kobiet i mężczyzn (Protokół z zebrania zarządu Warszawa, biuro PZSzach, Al. Jerozolimskie 49, 27 października 2012 r. godz. 10.00-18.00).
Aby obiektywnie ocenić stan przygotowania debiutowego naszej czołówki, trzeba znać historię polskich szachów, powiedzmy sobie od 1945 roku. A więc należy przeanalizować wyniki turniejowe (niepowodzenia i sukcesy), pozycję sportową w świecie, jakość rozegranych partii itd. Badaniem tych problemów zajmuję się od dawna i swoje spostrzeżenia opublikowałem w wielu źródłach.
Pierwszym liczącym się w świecie polskim szachistą po II wojnie światowej był Bogdan Śliwa.
Jego największą słabością były właśnie debiuty, o czym pisałem na blogu: Link.
Długo musieliśmy czekać na kolejnego zawodnika zauważalnego w świecie szachowym. Był nim Włodzimierz Schmidt.
Przykładał on wielką uwagę w swym samokształceniu na repertuar debiutowy i miał najlepsze notatki w tym zakresie w kraju. O tym arcymistrz mówił w wywiadzie z Pawłem Dudzińskim (Mat 3-2016).
W pewnym momencie swej kariery zawodniczej, będąc świetnym taktykiem, postanowił jednak pracować głównie nad strategią. Zmienił przy tym całkowicie swój repertuar debiutowy, co moim zdaniem było nietrafną decyzją.
Sam, jako młody zawodnik, byłem pod wrażeniem jego taktycznej interpretacji szachów i nagle ze zdumieniem zauważyłem zmianę w stylu jego gry. A mógłby przecież wzbogacać to o pozycyjne elementy, ale zachować dotychczasowe oblicze o zabarwieniu kombinacyjnym.
Przez to stracił swoje wszechstronne możliwości bojowe. Był wprawdzie zdecydowanie najsilniejszym szachistą Polski, ale najsłabszym liderem krajów tzw. bloku demokratycznego. Dla przypomnienia: Uhlmann (NRD), Pachman, Filip, Hort i Kavalek (Czechosłowacja), Gheorghiu (Rumunia), Bobocow i Radulow (Bułgaria), Szabo i Portisch (Węgry).
Moimi uwagami na ten temat dzieliłem się także na blogu, np.: link 1 i link 2.
Wspomnianemu wywiadowi poświęciłem kilka odcinków w zagadnieniu „Problemy szkoleniowe polskich szachów”, np. link.
cdn