Kilku Internautów przysłało swoje komentarze do poniższego stwierdzenia:
Zamieściłem jeden … A tak na serio, to brzydko jest nazywać pracowitych szachistów „kujonami”, szczególnie w tak opiniotwórczym czasopiśmie szachowym. Nazywać tak tych graczy, którzy poświęcają swój czas i siły na twórczą pracę szachową, mającą na celu osiągnięcie wyżyn w tej grze.
Inne uwagi były podobnej, ale nieco w ostrzejszej formie, więc odłożyłem je ad acta. Po co dramatyzować problem!
Zastanawiające jest końcowe sformułowanie Andrzeja Filipowicza: „Tych przykładów porażek jest znacznie więcej, niż sukcesów po osiągnięciu przewagi debiutowej”.
Nigdy nie słyszałem o tym, aby ktokolwiek w świecie (także autor tego stwierdzenia) prowadził takie badania, gdyż byłaby to gigantyczna praca i zupełnie pozbawiona sensu. Po co? Aby udowodnić tylko tezę Andrzeja Filipowicza, że gra środkowa i końcówki są ważniejsze od początkowej fazy gry?
Przecież wszyscy, którzy poważnie traktują grę w szachy i chcą osiągać sukcesy na skalę międzynarodową zdają sobie sprawę z tego, że bez poprawnej fazy debiutowej ich kariera sportowa nie rozwinie się we właściwym kierunku. Kolejny raz przypominam wskazówki światowych autorytetów szachowych: Link.
Oczywiście przypadków, że ktoś przegra lepszą partię po dobrze rozegranym debiucie jest bardzo wiele. Tylko komputery są w stanie wykorzystać swoją przewagę i pokonać nawet najlepszych szachistów świata.
Natomiast ludzie popełniają błędy. Przyczyn może być wiele, np. zła ocena pozycji i wybranie fałszywego planu gry, zwykłe przeoczenie silnej odpowiedzi przeciwnika, podstawka materiału itd. Szczególnie w pojedynkach zawodników o zróżnicowanym poziomie gry, strona silniejsza – z racji swej klasy – może ograć przeciwnika, nawet gdy słabszy osiągnie przewagę debiutową.
Oczywiście często wpływ na takie przypadki ma też nieodpowiednia praca nad debiutami. Pisałem o tym kilkakrotnie. Załączony wycinek pochodzi z tekstu Gorzka Prawda (Szachy/Chess 75/76 – 2002):
Po tym artykule otrzymałem kilka listów od rodziców, których dzieci były szkolone w Młodzieżowej Akademii Szachowej. Ich uwagi wykorzystałem w tekście Quo vadis… – raz jeszcze! (Magazyn Szachista – październik 2003).
Ogólnym problemem jest właśnie sposób pracy nad debiutami. Jeden z ojców utalentowanej juniorki napisał m.in.: „Kiedy córka miała 10 lat trenował ją czołowy szkoleniowiec (kandyduje do miana wybitnego trenera PZSzach), finansowany częściowo z kasy klubu, a częściowo przez rodziców. To szkolenie wyglądało tak, że przyjeżdżał do miejsca zamieszkania raz na dwa miesiące, bo nie miał więcej czasu. Wyjeżdżając zostawiał córce właśnie takie kartki – słupki z debiutami i wariantami do nauczenia się. Córka pewnego razy płakała, gdy była odpytywana z tych wariantów. Trener twierdził, że bez tego nie da rady dobrze grać w turniejach…”.
Przypominam, że własne spostrzeżenia na mojej pierwszej sesji MASZ w Zakopanem 1999 roku dało mi impuls do napisania książki Szybki kurs debiutów.
cdn
„Czy ktoś wie, dlaczego Janek Duda nie gra już 1.e4??? …było pięknie…”; „J-K Duda dosyć skutecznie „wysusza” swój naturalny, młodzieńczy, dynamiczny styl gry i powoli upodabnia się do swojego trenera ( którego talent predestynował do ścisłej elity światowej)”; „Piszecie o tym, że gra Janka straciła blask, ponieważ od pewnego czasu ćwiczy debiuty pionem sprzed damy. Powiem wam co ja o tym sądzę.
We współczesnych szachach, tego poziomu, który reprezentuje Janek Duda i tego wyżej, granie bardzo okrojonego repertuaru debiutowego ma krótkie nogi. Chodzi o to, że najlepiej dążyć do uniwersalności w swojej grze, co pozwoli później dobierać odpowiednie systemy pod przeciwnika. Jeśli Janek Duda chce pretendować do klubu 2700+ musi wykonać kolosalną pracę pod tym względem, gdyż grając jedno, klasowi przeciwnicy łatwo będą się na niego szykowali, a wariantów na pewno gorzej od niego nie liczą. Myślę, że to co teraz robi Janek z trenerem to plan obliczony na dalej. Janek po prostu musi to przerobić, bo i tak by go to czekało. Zobaczymy jak to będzie wyglądało w dalszej perspektywie, choć inna sprawa, że nie mogę teraz patrzeć na te jego szachy. Mam wrażenie jakby się bardzo męczył za deską, ale to tylko moje wrażenie, a jak jest naprawdę wie on sam.”
psychologiaiszachy.blogspot.com