Cały świat szachowy dyskutuje obecnie nad końcówką z partii Caruana-Swidler, którą białe mogły w kilku momentach po prostu wygrać. Być może, że wtedy zwycięzcą turnieju zostałby Fabiano Caruna i on zmierzyłby szable z Magnusem Carlsenem o tytuł najlepszego szachisty naszego globu.
Nie oglądałem tej partii na żywo, ale moi koledzy poinformowali mnie, że białe były w niedoczasie i w takiej sytuacji zostały popełnione błędy. Dzięki temu Swidler uratował połówkę.
W odcinku Paradoksy szachowe (161) zwróciłem uwagę na podobne przypadki.
Teraz do partii. Ostatecznym błędem Caruany był ruch 111.Gf6?, po czym 111…Ka5! stworzyło remisową pozycję.
Zwracam uwagę na to, że choć te końcówki są teoretycznie równe, to w praktyce bardzo często wygrywa strona silniejsza materialnie. Sam widziałem na własne oczy takie momenty. Przypominam sobie pewną imprezę szachową (około 35 lat temu), kiedy to mój ówczesny podopieczny Roman Tomaszewski z Częstochowy „oszukał” w takiej pozycji największego specjalistę tego typu końcówek w kraju.
W praktyce turniejowej, przy tykającym zegarze, wszystko jest możliwe!