Pisałem już wielokrotnie w moich artykułach, że szachiści na całym świecie (także ścisła czołówka) korzystają w pracy treningowej z pomocy komputerów. Także komentatorzy partii, czy autorzy książek sprawdzają swe analizy w ten sposób. Nikomu to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, jest to wskazane, aby materiał do czytelników trafiał bez błędów.
Analizując stare materiały (artykuły i książki) często napotykamy na analityczne omyłki i te przypadki chcą uniknąć nowoczesne wydawnictwa.
Tymczasem na polskich forach czytamy nieraz komentarze w rodzaju „włącza przy analizie Fritza, daje komentarze komputerowe” itd. Okazuje się, że to co na całym świecie jest normalką, w Polsce jest traktowane negatywnie. Niedawno czytałem w jednym polskim piśmie szachowym, że autor pewnego artykułu używa określenia „analizy komputerowe”. Czyli jednym słowem przeszkodziło mu to, że komentator partii sprawdzał swoje uwagi za pomocą komputera.
Sam kiedyś stałem się obiektem ataku krajowych amatorów szachowych, którzy nie pojmują ważnego aspektu, że każdy komentator ma swoje indywidualne spojrzenie na przebieg partii i będzie ją widział w swoich „kolorach”. Jeden autor poświęci więcej uwagi fazie debiutowej, inny grze środkowej, a jeszcze inny skoncentruje się głównie na końcówce.
Wniosek: Do niektórych polskich szachistów nie dotarło jeszcze to, że my żyjemy już w XXI wieku, czyli w erze komputerowej i należy w naszej dyscyplinie korzystać w szerokim zakresie z najnowszej techniki!