Myślałem, że odcinek 15 będzie ostatnim w tym cyklu.
Jednakże po podaniu przez Pawła Dudzińskiego miejsca publikacji kontrowersyjnych wywiadów znowu „odświeżyła” się sprawa solvingu i jego „znaczenia” w rozwoju twórczym polskiej młodzieży szachowej.
Oto końcowe podsumowanie (mam taką nadzieję) na podstawie komentarzy i uwag Internautów (także w korespondencji prywatnej):
1. To są propagandowe wywiady, jak i cały numer 6 reklamujący solving. W praktycznych szachach nie mamy sukcesów. Poza Wojtaszkiem, żaden Polak nie liczy się w świecie. Juniorzy zdobywają coraz mniej medali. Dlatego solving jest tak promowany, ponieważ tylko w nim są dobre wyniki.
2. Solving to są krzyżówki szachowe. Nasi brylują w tych krzyżówkach, a z prawdziwymi szachami (na poziomie światowym) sobie nie radzą.
3. Krzysztof Kledzik: Samomaty są chyba już klasycznym przykładem nie-szachów, bo ich idea nie ma nic wspólnego z tą grą. Jedynie opiera się na zasadach szachów w sensie zasad ruchu bierek, i na tym podobieństwo do tej gry się kończy. Samomaty i inne nierzeczywiste zadania mogą być rozrywką. To tak jak z wrestlingiem, który nie jest ani walką ani sportem. Oficjalnie mówi się o nim – rozrywka sportowa. Z samomatami i innymi elementami solvingu jest podobnie – to jest rozrywka szachowa. Osobną dziedziną jest (praktyczna) kompozycja szachowa, która była i jest wykorzystywana w rozwoju szachisty. Tak było od dawna, i nikt nie negował i nie neguje roli kompozycji w rozwoju szachowym.
4. Andrzej Filipowicz: Jesteśmy znakomici w solvingu, w dyscyplinie, która niestety nie zalicza się do szachów w świetle kryteriów i definicji FIDE. W rozwiązywaniu zadań szachowych nie ma bowiem elementów twórczości, które charakteryzują szachy, a występują w grze bezpośredniej, korespondencyjnej i kompozycji szachowej. Zgodnie z definicją sprecyzowaną przez FIDE – szachy są jedną z najstarszych, intelektualnych i kulturowych gier, która stanowi kombinację sportu, naukowego myślenia i elementów sztuki. Myśliciele i znawcy szachów wielokrotnie dodawali takie uzupełnienia: „Szachy są wiedzą pod względem treści, sztuki pod względem formy, grą zaś w swej istocie“ oraz „Szachy zawierają w sobie elementy kultury, sztuki i intelektualnych zdobyczy całej historii cywilizacji“. Patrząc z tego punku widzenia „Solving“ nie spełnia podstawowych kryteriów fidowskiej definicji szachów, jakimi są elementy sztuki, oryginalności czy twórczości. Solvingowcy nie zostawiają po sobie ani pięknych partii, ani kombinacji, tylko wyniki rywalizacji.
5. Mistrz świata Kacper Piorun broni solvingu, gdyż ma z tego tytułu korzyści materialne. Otrzymuje bowiem stypendium sportowe od Ministerstwa Sportu. Czy słusznie? Czy w zawodach w rozwiązywaniu krzyżówek zwycięzcy otrzymują stypendia sportowe? Czy podobnie ma to miejsce w różnego rodzaju olimpiadach matematycznych, chemicznych i innych. Są zaliczane one również do sportu i najlepsi otrzymują jakieś finansowe wsparcie od Ministerstwa Sportu?
6. Andrzej Filipowicz w Magazynie Szachista 11-2015 napisał m.in.: Dominacja polskich reprezentantów w dziedzinie rozwiązywania zadań jest znana od wielu lat, przy czym najlepsi nasi reprezentanci, to liczący się zawodnicy w grze bezpośredniej IM Piotr Murdzia (uczestnik finałów MP w latach 1994, 1997, 2003 i 2004), GM Kacper Piorun oraz GM Grzegorz Miśta, co już na starcie daje im istotną, olbrzymią przewagę nad rywalami W innych krajach zajmują się tym głównie miłośnicy kompozycji. Uczestnikami imprez są w większości zawodnicy znacznie starsi od naszych reprezentantów i fizycznie nie wytrzymują trudów zawodów. Zresztą, w sumie jest to bardzo wąskie grono osób na świecie, liczące rzędu 100-150 zawodników, praktycznie hermetyczne i od lat mało zmieniające się. Naturalnie nie jest łatwo opanować dziesiątek tysięcy kompozycji szachowych – dwuchodówek, trzychodówek, wielochodówek, matów pomocniczych, samomatów, a przede wszystkim studiów. Wiadomo, że pamięć młodszych jest sprawniejsza, ale odnoszenie sukcesów, szczególnie permanentnych, wymaga wiele energii i pracy. Korzyści są namacalne, bo czołowi nasi solverowcy otrzymują od kilku lat finansowanie udziału w zawodach, obozach treningowych oraz stypendia sportowe. W szachach bezpośrednich konkurencja jest wielokrotnie liczniejsza i znacznie silniejsza. Osiągnięcia medalowych sukcesów jest nieporównywalnie trudniejsze. Powiedzenie, że stukrotnie trudniejsze jest bardzo bliskie prawdy, bo w szachach bezpośrednich na liście rankingowej jest ponad 350 tys. zawodników. Solving z każdym rokiem staje się sztuką dla sztuki i ma coraz mniej wspólnego z grą w szachy .. Źródło.
7. Czy nasi trenerzy w swej działalności szkoleniowej mogą polecać swoim podopiecznym rozwiązywanie samomatów, czy innych zadań bajkowych w celu podwyższania ich kwalifikacji szachowych? Rozwiązywanie zadań szachowych może być zbliżone do praktyki turniejowej, ale pod pewnymi warunkami. Ta zależność pomiędzy kompozycją szachową i grą praktyczną została dokładnie opisana w książce w języku polskim „Kompozycja w treningu szachisty”. Dlaczego Paweł Dudziński zataił tę ważną w naszej literaturze szachowej publikację? Wielokrotnie ta kwestia była dyskutowana też na tym blogu.
8. Dla wielu szachistów w kraju MAT jest pismem propagandowym Polskiego Związku Szachowego. Tak więc próba przekonania nas, że solving ze swoimi absurdalnymi ideami to antidotum na problemy szkoleniowe – jest błędną drogą. Nasza młodzież powinna studiować przede wszystkim strategię i taktykę szachów, a także ważne fazy gry: debiuty, grę środkową i końcówki.
9. Zastanawia mnie reakcja Pawła Dudzińskiego do tej sprawy. Podał tylko link do tych wywiadów bez żadnego słowa odniesienia się do poruszonych przez nas problemów. Czyli według osób redagujących pismo MAT solving jest pożyteczny w treningu szachowym?
Końcowa uwaga: Zrezygnowałem celowo z publikacji kilku ostrzejszych komentarzy, gdyż celem polemiki nie jest atak na czasopismo MAT, lecz wyjaśnienie wartości kompozycji szachowej w treningu szachowym.
W celu ćwiczenia abstrakcyjnego myślenia szachistów można polecić rozwiązywanie zadań szachowych, które są jednak zbliżone swym charakterem do praktycznych partii. Kompozycja szachowa poprzez oryginalne idee może być znakomitą formą uzupełniającą w treningu. Rozwiązując i studiując problemy i studia, zawodnik jest zmuszony do analizowania przeważnie rzadko spotykanych w praktyce turniejowej pozycji, i to właśnie wymaga świeżego spojrzenia na szachownicę. Szablonowe myślenie nie wchodzi w tym przypadku w rachubę!
Ale tylko subtelnie wybrane zadania i studia mogą mieć aspekt szkoleniowy, a nie to, co wchodzi w zakres solvingu: samomaty, maty pomocnicze i jakieś końcówki dalekie od rzeczywistości. Ale tego nie znajdziecie Państwo w wywiadach Pawła Dudzińskiego!
„Naturalnie nie jest łatwo opanować dziesiątek tysięcy kompozycji szachowych – dwuchodówek, trzychodówek, wielochodówek, matów pomocniczych, samomatów, a przede wszystkim studiów. Wiadomo, że pamięć młodszych jest sprawniejsza, ale odnoszenie sukcesów, szczególnie permanentnych, wymaga wiele energii i pracy.”
Te słowa potwierdzają, że w solvingu nie chodzi o rozwiązywanie zadań, lecz o zapamiętywanie rozwiązań i późniejsze ich odtwarzanie na szachownicy.
Szanowni Państwo,
moją rolą nie jest dyskusja na jakimkolwiek blogu z absurdalnymi często zarzutami, wpisywanymi dodatkowo przez anonimowych internautów.
Jeżeli ktoś wypowiada jakąś opinię w wywiadzie, to jest to jego własne, subiektywne zdanie. Nie widzę powodu, by je cenzurować albo z kolei traktować jako zdanie redakcji.
Jeżeli zaś ktoś ma pomysł na inne pytania niż moje, to w dobie Internetu i telefonii komórkowej śmiało może je spróbować zadać osobie, z którą przeprowadzony został gdziekolwiek wywiad – zwłaszcza autorzy tak aktywnego blogu.
Z kolei, jeżeli ktoś ma ochotę na zapytanie do redakcji „Mata”, to istnieje taka możliwość poprzez mój adres mailowy podawany w każdym wydaniu naszego czasopisma – w stopce redakcyjnej i prosiłbym trzymać się tej właśnie drogi (przy okazji podpisując się własnym imieniem i nazwiskiem!).
Podzielę się tylko osobistą dygresją, że przykro czyta się niektóre komentarze, dezawuujące wszystkie osiągnięcia naszych arcymistrzów – solwerowców i nie tylko zresztą… Życzę więcej życzliwości w swoich wypowiedziach. Środowisko szachowe jest małe i niedoceniane wśród ogółu. Po co więc dodatkowo toczyć osobiste wojenki między sobą i wbijać sobie nieustannie szpilki?!
Z szachowym pozdrowieniem!
Paweł Dudziński
Ale tu nie chodzi o dezawuowanie osiągnięć czy brak życzliwości. Chodzi o wskazanie że należy oddzielić solving od szachów, bo to są dwie różne rzeczy. Wbijanie szpilek? Nie chodzi o wbijanie szpilek, ale o niezgodzenie z pewnymi rzeczami. Jeżeli ktoś ma prawo podkreślać znaczenie solvingu w rozwoju szachisty, to ktoś inny ma prawo zaprzeczyć temu. Gdyby zaprzestać wymiany zdań na tematy kontrowersyjne, to wrócilibyśmy do „jednomyślności”. Różne osoby miały by różne zdania na tematy szachowe, często różne od siebie o 180 stopni, ale każdy bał by się wypowiedzieć swoje zdanie. Jeżeli jakieś osoby uważają że solving to nie są szachy, i uważają że ta dziedzina nie ma wpływu na rozwój szachisty, to dlaczego nie może tego wypowiedzieć publicznie, bez obaw? Nie zamykajmy ust osobom które mają inne zdanie.
Tekst Pawła Dudzińskiego jest napisany w aroganckim tonie. Tak typowy dla niektórych popleczników Polskiego Związku Szachowego. Dobrze, że istnieje ten niezależny blog, gdzie można w kulturalnym stylu dyskutować o różnych paradoksach szachowych. Między innymi o solvingu, który niewiele ma wspólnego z grą w szachy.
Komentarze na blogu to nie jest celowe negowanie osiągnięć, ale pokazanie że solving to nie są szachy. Nawet FIDE nie zalicza tego do szachów, więc o co się szarpać?
Kilkakrotnie już wyjaśniałem w przeszłości, że autorzy komentarzy na tym blogu są mi dobrze znani. Ukrywają się pod pseudonimami tylko dlatego, aby nie narazić się na chamskie ataki ludzi o innych poglądach. Podobnie mnie już wiele razy obrażano, w czym dominującą rolę odgrywają osoby współpracujące z Polskim Związkim Szachowym, m.in. był w tym gronie redaktor naczelny MATa Mateusz Bartel, o czym już pisałem na blogu.
Nikt nie dewauluje sukcesów naszych solverowców, ale nikt zdrowo myślący szachista w Polsce nie da sobie wmówić teorii, że solving pomaga w szachach i jest dyscypliną sportową. Sam jako problemista i kiedyś specjalizujący się układaniem samomatów nie polecałem tych zadań w treningu szachowym.
///////////////////////////////////////////
Według Pawła Dudzińskiego: Jeżeli ktoś wypowiada jakąś opinię w wywiadzie, to jest to jego własne, subiektywne zdanie. Nie widzę powodu, by je cenzurować albo z kolei traktować jako zdanie redakcji.
/////////////////////////////////////////
Tymczasem, gdy ktoś na tym blogu wypowie swoją opinię, która nie jest po myśli PZSzach lub MATa, to nie jest jego własne subiektywne zdanie, lecz już szkodliwość polskim szachom. Co za paradoks!
Reszta problemów została dokładnie wyjaśniona na blogu i jeśli Paweł Dudziński ich nie rozumie, to jest jego sprawa. Polecam lekturę mojej książki „Kompozycja w treningu szachisty”, w której wyjaśniam zależność pomiędzy kompozycją i grą praktyczną itd.
Na koniec odrzucam zarzut, że nie było próby nawiązania kontaktu z osobą wywiadu. Taki krok był z mojej strony. W dniu 18 października o godzinie 12:36:56 wysłałem Janowi Rusinkowi email informujący o rozpoczęciu dyskusji o solvingu i także wywiadu z nim w MACIE. Przy okazji załączyłem linka „Polemika z Matem – 4”. Reakcji nie było!