Niedawno jeden z moich współpracowników napisał: Załączam panu kilka „mądrości” pewnego blogiera. Co pan o tym myśli?
… a dzisiaj książki szachowe są nostalgiczną relikwią i nie są podstawą nauki debiutów. Po prostu nie nadążają za rzeczywistością. Dlaczego miałbym kupować książkę za 20-40 dolarów, która dotyczy jednego debiutu i zawiera ok. 180 partii, jeśli za 50-60 dolarów mogę mieć Mega DataBase z ponad 6 milionami partii, w tym 65 tys. komentowanych przez znanych arcymistrzów? ChessBase Magazine załatwia ostatecznie kwestię książek o debiutach – ukazuje się regularnie i omawia nowe trendy debiutowe.
Książki tego typu są reliktem czasów przedkomputerowych. Aktualnie „drogą kupna” stałem się właścicielem Mega DataBase 2016 i jest tam ponad 6,4 milionów partii, z czego ok. 68500 z komentarzem. Po co komukolwiek te książki, jeśli można kupić tak ogromny materiał szkoleniowy za 50+ dolarów? …
Ten temat był już kilka razy omawiany na tym blogu. Dla przypomnienia:
Blogier nie jest jedyną osobą, która ma takie podejście do sprawy otwarć szachowych i monografii debiutowych. W mojej wieloletniej działalności trenerskiej oraz publicystycznej spotkałem się z podobnymi teoriami.
Dla ciekawości wysłałem wytłuszczony tekst do kilku osób z prośbą o wyrażenie swoich opinii. Ote one:
Głos 1: Przypuszczam, że blogier nie trzymał nigdy w swoim życiu książki debiutowej. Inaczej by wiedział, że odgrywają one wielką rolę w treningu szachowym i przyśpieszają poznanie teorii o interesujących nas otwarciach oraz przygotowanie się do turniejów. Sam jako mistrz międzynarodowy bardzo często korzystam z takich książek i kupuję wszystko to, co jest związane z moich repertuarem debiutowym.
Głos 2: Baza danych MEGA nie daje podstaw do głębszego poznania poszczególnych debiutów czy wariantów. To jest zbiór partii, które są tylko doskonałym uzupełnieniem w pracy z debiutami. MEGA jest przede wszystkim narzędziem pracy dla wyższej klasy arcymistrzów. Nie nadaje się do samodzielnej pracy juniorów. Oni bez studiowania monografii debiutowych nie poznają idei otwarć szachowych.
Głos 3: Nie znam kwalifikacji szachowych oraz klasy gry blogiera, ale głoszenie teorii, że ChessBase Magazine załatwia ostatecznie kwestię książek o debiutach – ukazuje się regularnie i omawia nowe trendy debiutowe jest totalnym nieporozumieniem. Tam są omawiane przecież cząstkowe warianty, nie całościowe debiuty. W podobnym kierunku działa NEW IN CHESS (YEARBOOK). To są znakomite periodyki, ale przeznaczone dla zawodników z wyższymi tytułami szachowymi. A przecież w szachy grają nie tylko arcymistrzowie, lecz także młodzież. Ja jako trener nie polecam swoim młodym uczniom takich publikacji, tylko właśnie książki debiutowe. Jest tam zebrany najważniejszy materiał, który ukazuje plany w danym debiucie. Autorzy wskazują jakie warianty są dobre i jakie są złe, których należy unikać. Nie wobrażam sobie szachisty, który chce silnie grać i omija w szkoleniu monografie debiutowe.
/////////////////////////////////////////////
Te opinie pokrywają się z tym, co było już omawiane na naszym blogu. Kiedyś opisałem przypadek z własnych doświadczeń. Jako początkujący szachista postanowiłem grać czarnymi wariant drakona w obronie sycylijskiej. W tym czasie była dostępna tylko broszurka Eduarda Gufelda po rosyjsku. Dała ona mi ogólne spojrzenie na problemy strategiczno-taktyczne otwarcia, ale to było za mało w głębszym poznaniu niuansów wszystkich wariantów. Poświęciłem kilka miesięcy pracy na zebranie partii z różnych źródeł. W tym czasie grano białymi głównie ostry plan Rauzera z długą roszadą. Moje przygotowanie było na tyle dobre, że w tych wariantach wygrywałem prawie wszystkie partie. Czekała mnie jednak nieprzyjemna niespodzianka w MP juniorów w Goleszowie w 1965 roku. Jeden z moich przeciwników zagrał wariant z krótką roszadą. Przegrałem, gdyż nie bardzo czułem tej pozycji. W krótkim czasie przegrałem podobną partię. Nagle okazało się, że ta gra mi nie „leży”. Przestałem więc grać ten system. Moja kilkumiesięczna praca poszła na marne.
Obecnie kupuje się tematyczne książki i można w krótkim czasie poznać wszystkie problemy danego otwarcia. Dzięki temu oszczędza się wiele cennego czasu.
Stawiam więc pytanie: Są monografie debiutowe potrzebne w procesie szkolenia szachistów, czy są one nostalgiczną relikwią i nie są podstawą nauki debiutów?
Kilka tygodni temu rozmawiałem na temat książek debiutowych z szefem wydawnictwa Joachim Beyer Verlag Robertem Ullrichem. Zadałem pytanie: Jak wydawnictwo wytrzymuje konkurencję z produktami firmy ChessBase z Hamburga, która wypuszcza na rynek setki CD o tematyce debiutowej.
Odpowiedź: Nie ma to żadnych negatywnych problemów w sprzedaży naszych książek. Mają one w dalszym ciągu wielu odbiorców i to w kręgach czytelników wszystkich kategorii. Nasze książki kupują nawet arcymistrzowie. Obecnie w druku jest 3 wydanie pana książki o gambicie hetmańskim. Ma ona nową okładkę oraz skład. To chyba jest jasnym dowodem na to, że książki debiutowe cieszą się nadal dużą popularnością, gdyż przyśpieszają w istotny sposób rozwój szachistów.
Końcowy wniosek: Żyjemy w demokratycznym świecie i każdy ma prawo do wygłaszania swych poglądów. Proponuję, aby Internauci wyrazili swoją opinię w poruszonym temacie.
Książki debiutowe znalazły swe miejsce w działalności publicystycznej wielu wydawnictw, np.:
http://www.beyerverlag.de/index.php
https://www.everymanchess.com/
Propagowaniem książek debiutowych w języku rosyjskim zajmuje się polska firma Caissa:
Ukazuje się w świecie wiele książek debiutowych i nikomu to nie przeszkadza, tylko blogierowi. Ciekawe jaką ma kategorię.
Wszystko zależy od poziomu zaawansowania szachisty. Dla mistrza krajowego czy międzynarodowego, nie mówiąc już o arcymistrzach, książki debiutowe są rzeczywiście mniej przydatne i szybko tracą aktualność. Ale dla początkujących i średniozaawansowanych są podstawą pracy nad debiutem. Dla takich graczy ważniejsze jest zrozumienie idei w debiucie, niż szukanie nowinek z ostatniego tygodnia. Chessbase sprzedaje również filmy instruktażowe na temat poszczególnych debiutów.
Myślę że nazwanie książek debiutowych nostalgiczną relikwią i odebranie im prawa do bycia podstawą nauki debiutów, jest jakimś totalnym nieporozumieniem. Dziwię się że można tak negować wartość debiutowych materiałów szkoleniowych/dydaktycznych w postaci książkowej. Cały powyższy wpis, wypowiedzi „Głosów” oraz komentatorów właściwie załatwiają sprawę – obalają opinię blogera „antyksiążkowego”.
Z tego co się dowiedzialem, to blogier jest słabym zawodnikiem i żadnym autorytetem w szachach. Odpuśmy sobie te jego teorie.
Nie bardzo rozumiem „argument”, że trzeba wydać na książkę 20-40 dolarów a na bazę 50 czy 60. Jedno ma się do drugiego nijak bo w książce dostajemy już materiał opracowany, z którego możemy korzystać od zaraz, natomiast z bazą musimy pracować sami. Ile godzin trzeba poświęcić, żeby opracować cały repertuar korzystając wyłącznie z bazy, a ile wyłącznie z książki repertuarowej? Godzina pracy to w cywilizowanych krajach minimum 6 euro netto, więc taniej jest popracować 3-4 h i kupić książkę niż tać 50 dolarów za bazę i spędzić jeszcze 100-200 h na opracowywanie repertuaru, bo to strata rzędu 600-1200 euro ! (liczęm że w tym czasie człowiek może zarobić 6 e /h)
Baza partii szachowych zawiera surowy, nieobrobiony materiał. Jego trzeba traktować jako materiał źródłowy, zebrany w jednym miejscu, tak aby szachista nie musiał szukać w internecie pojedynczych partii. Na krążku DVD ma podane to jak na tacy. Ale to są dane surowe, a bez dobrej wiedzy szachowej są nie do użycia. Junior czy osoba początkująca nie wykorzysta potencjału takiej bazy partii, bo nie będzie wiedziała jak dokonać analizy partii, w ogólności – jak pracować z takim materiałem. On jest dobry dla szachistów zaawansowanych, którzy już wcześniej posiedli wiedzę z książek szachowych, w tym z monografii debiutowych.
Panie Jerzy! Zapomniał Pan jeszcze o jednym wydawnictwie QualityChess, które też drukuje książki debiutowe. Ostatnio opublikowali ciekawą książkę The Dragon Volume ONE, czyli o dragonie w partii sycylijskiej.
Nie rozpowszechniajmy teorii blogiera, bo facet sam nie rozumie co pisze.
Dziękuję za uwagę. Rzeczywiście to wydawnictwo też wydaje monografie debiutowe, ale dla zawodników wyższych kategorii.
http://www.qualitychess.co.uk/
Dla zawodników o wyższych kategoriach? Tym bardziej jest to dowód na to, że monografie debiutowe były, są i będą potrzebne.
Co ten Blogier opowiada. Nawet arcymistrz Gelfand studiuje książki debiutowe. Zobaczcie stary wpis na blogu:
http://www.blog.konikowski.net/2015/09/26/arcymistrz-gelfand-tez-studiuje-ksiazki-debiutowe/