We wpisie pt. „Zasklepienie” jego autor czyli Krzysztof Jopek, zawarł ciekawe uwagi dotyczące niemożności zainteresowania szachami osób, które ich nie „czują”. Pan Krzysztof podał przykład przypadkowo spotkanego fana motoryzacji, którego bezskutecznie próbował przekonać do piękna naszej gry. Podobnie jak Krzysztof Jopek, ja również nie czuję najmniejszego wzruszenia na widok samochodów, jakiekolwiek by nie były. Tak jak mój imiennik z sąsiedniego blogu, traktuję je wyłącznie jako urządzenia służące do przemieszczania ludzi, zwierząt i towarów. O samochodach wiem tyle, że wytwarzają dużo hałasu oraz brzydkiego zapachu, składają się z metalowej, częściowo oszklonej, otwieranej puszki, i są wyposażone w pięć okrągłych przedmiotów. Cztery z nich służą do przemieszczania metalowej puszki, a piąte znajduje się wewnątrz niej i należy nim obracać raz w lewo, a raz w prawo. Tak samo jak K.Jopek, nie „czuję” podekscytowania na widok takich urządzeń transportowych, ani na dźwięk informacji o ich wyposażeniu. Próba przekonania mnie do piękna(?) samochodów jest z góry skazana na niepowodzenie, podobnie jak próby (obu Krzysztofów) zafascynowania szachami osób, które widzą w tej grze jedynie drewniane figurki. Czasami myślę że można zainteresować szachami tylko takie osoby, które mają je już we krwi, i to od samych narodzin, chociaż same jeszcze o tym nie wiedzą. Trzeba im to uświadomić. Bez szachów we krwi, próba zainteresowania nimi będzie odbierana jedynie jako emocjonowanie się przesuwaniem kawałków drewna po kwadratowej desce.
Dlaczego tytuł mojego wpisu zawiera słowo „Linares”? Krzysztof Jopek słusznie narzeka na pewne znudzenie (wspominał o wydawaniu dźwięków rozpaczy) ciągle tym samym składem zawodów Zurich Chess Challenge 2016r.
Od razu przypomniał mi się wieloletni cykl superturniejów w Linares, charakterystyczny tym, że jego skład był znany na lata naprzód. Grali tam ciągle ci sami zawodnicy z czołówki listy rankingowej, i co gorsze, grali na remis. Ci kibice szachowi którzy śledzili wyniki turniejów w Linares pamiętają, że co roku w tamtejszych tabelach pojawiały się prawie wyłącznie „połówki”. Krzysztof wymienia typowe nazwiska, czyli: Anand, Kramnik, Nakamura, Aronian, Giri i Szyrow. Oni grali i będą grać między sobą. Polecam uwadze czytelników komentarz użytkownika o pseudonimie „Ttoomasz40”. Ma rację co do Szyrowa. W jego przypadku nie liczy się to że ma już niezbyt wysoki ranking. Liczy się nazwisko, jego przeszłość turniejowa i osiągnięcia. Są pewne osoby, chociażby wspomniany Szyrow, a także Adams, Short, Swidler, Mamedjarow, Griszczuk, Morozewicz, Kamski, Leko i inni, którzy będą nadal zapraszani na ważne turnieje. Przy czym biletem wstępu nie będzie już mniejszy czy większy ranking, lecz wspomniane nazwisko i znakomita przeszłość szachowa.
Niestety nasz Radosław Wojtaszek nie może przebić się do wąskiego grona zawodników czołówki światowej, grających między sobą „zamknięte” turnieje. Widać że jego wysoki ranking nie wystarcza, a organizatorzy turniejów nie postrzegają cyfr 2700+ jako biletu wstępu. Radkowi brakuje „nazwiska”, to znaczy wieloletniego otrzaskania się w turniejach o wysokiej randze, i wyrobienia sobie w ten sposób pozycji i uznania w świecie szachowym. Myślę że nasz zawodnik ciągle jest postrzegany jedynie jako analityk byłego mistrza świata. Ale analityków nie zaprasza się na superturnieje. Na pewno pamiętamy sytuacje, gdy na ważne turnieje był zapraszany nie Radek, lecz Baadur Dżobawa. On gra inne szachy niż Radek, i jest bardziej rozpoznawalny jako zawodnik a nie analityk. A jego ranking? Jego ranking nie gra, za to Dżobawa gra tam gdzie trzeba.
Krzysztof Jopek podsunął myśl „Jedyne chyba co może [R.W.], to kolekcjonować punkty elo, by osiągnąć takiego ranka, żeby komuś zrobiło się naprawdę głupio, gdy po raz kolejny ominie jego nazwisko”. Obawiam się że organizatorom superturniejów wcale nie byłoby głupio w związku z pominięciem Radka na liście startowej, lecz gdyby przy ustalaniu jej składu nie uwzględnili w niej kogoś ze znanych szachistów, niekoniecznie o najwyższym rankingu. Myślę tu o zawodnikach ze znakomitą „przeszłością” szachową, na przykład tych, wymienionych powyżej.
Krzysztof Kledzik
Pan Krzysztof ma rację. Inni młodzi zawodnicy, np. Caruana, Giri, Vachier-Lagrave poświęcili się szachom, aktywnie grali i teraz są zapraszani na silne turnieje. Wojtaszek natomiast zajął się pracą dla Ananda, czyli wybrał kasę. Ma wysoki ranking, który nabija przeważnie w ligach i dlatego rzadko dostaje zaproszenia na renomowane turnieje, bo jest jeszcze mało znanym zawodnikiem. Organizatorzy zapraszają zawodników, którzy mają lub mieli duże osiągnięcia sportowe. Radek wiele ich nie ma. Szyrow był w przeszłości szachistą światowej klasy. Radkowi jeszcze daleko do takiego poziomu. Duda ma wiele szans na osiągnięcie czołówki światowej. Pod warunkiem, że nie pójdzie śladami Wojtaszka.