W numerze 6(54)2015 czasopisma MAT znajduje się wywiad Pawła Dudzińskiego, który zapytał am Bartosza Soćkę o tajniki bycia trenerem kadry mężczyzn. Arcymistrz potwierdził słowa Michała Krasenkowa, że uważa iż trener kadry nie powinien zbytnio interesować się repertuarem debiutowym swoich podopiecznych z kadry narodowej. Czyżby wśród naszych szachowych decydentów istniało lobby antydebiutowe? Czołówka światowa na każdym kroku podkreśla wartość przygotowania debiutowego w karierze arcymistrzowskiej, a w naszym kraju zaniża się wagę tego zagadnienia. Am Włodzimierz Schmidt kiedyś deklarował nadzór nad repertuarem debiutowym naszej czołówki, gdyż sam widział fatalny stan debiutów naszych zawodników, ale wszystko wskazuje na to że porzucił swój zamiar. Niechęć do takiego nadzoru deklarował am Krasenkow, a teraz am Soćko, czyli osoby mające największy wpływ na wyniki sportowe polskich szachistów.
Czy ktoś może wyjaśnić pobudki takiej postawy?
Faktycznie, ze słów czołówki światowej też wynika że główny ciężar pracy jest związany z przygotowaniami debiutowymi. Nasi chcą to ominąć, szlifując grę środkową i końcówki. Ale efekt jest taki, że przez to nikt poza Wojtaszkiem nie liczy się w szachach światowych. Taki jest efekt teorii antydebiutowej. A nasi z uporem maniaka dalej w nią brną.
Z tego co wiem, to trener kadry nie jest osobistym sekundantem i ma inne obowiazki. Ta sama dyskusja toczyla sie takze w Niemczech, gdy slaby arcymistrz zostal trenerem kadry narodowej.
Nauka debiutów to wielka praca. Można to próbować ominąć i często to się udaje. Zaoszczędzony czas można poświęcić na inne przyjemności.
Przypomina to trochę budowanie domu bez fundamentów . Czyli wybudujemy dom zaczynając od salonu albo od dachu;-)