Nie będę kontynuować „Przemyśleń Michała Krasenkowa”, ponieważ ta problematyka była już wielokrotnie dyskutowana na tym blogu. Najprościej można zapoznać się z nią wpisując w wyszukiwarce hasło Debiuty lub Krasenkow.
Zajmijmy się innymi kwestiami poruszonymi w wywiadzie byłego trenera kadry Polskiego Związku Szachowego w resortowym piśmie MAT – 5/2015.
Michał Krasenkow porównał działalność Młodzieżowej Akademii Szachowej ze szkoleniem młodzieży w dawnym ZSRR. Ciekawe w jakich latach uczestniczył arcymistrz w treningach MASZ. Moje doświadczenia w okresie 1999 – 2000 opisałem na moim portalu: link i chyba tak nie przebiegało szkolenie za naszą wschodnią granicą?
A swoją drogą o szkoleniu młodzieży w obecnej Rosji pisaliśmy już na blogu, np.: link.
Następnie Michał Krasenkow wymienia wybitne osobowości trenerskie Razuwajewa, Dworeckiego i Złotnika, których byłoby trudno zaprosić do Polski ze względów finansowych.
Przypominam, iż zaproszenie Jurija Razuwajewa nie wchodzi zupełnie w grę, gdyż znakomity szkoleniowiec już nie żyje: link.
Marka Dworeckiego miałem możliwość poznania w trakcie mistrzostw świata juniorów w Grazu w 1978 roku: link.
Później spotkaliśmy sie na szkoleniu niemieckich trenerów w Kienbaum koło Berlina w 1995 roku. Jego wykład o znaczeniu kompozycji szachowej w treningu potwierdził moje podejście do tej kwestii. W 2003 roku wydałem w „Penelopie” książkę „Kompozycja w treningu szachisty”.
Miałem też możliwość obejrzenia na miejscu treningów Dworeckiego z kadrą Niemiec. Wybitny trener przygotował m.in. komplet różnych i skomplikowanych studiów szachowych i rozgrywał je dalej z zawodnikami obydwoma kolorami. Wynik był około 90% na jego korzyść. Mój były podopieczny z punktu szkoleniowego w Essen arcymistrz Christopher Lutz z humorem stwierdził: Dworecki nas właściwie ośmieszył. Ja to skwitowałem krótko: był po prostu dobrze przygotowany do zajęć!
Moja krótka uwaga do polecanych przez Michała Krasenkowa końcówek Marka Dworeckiego. W tym zakresie mamy wiele książek po polsku, np. dwa tomy Stanisława Gawlikowskiego, „Pionkówki” Zygmunta Szulcego i inne.
Mała ciekawostka. Kiedyś matka naszego dobrze zapowiadającego się juniora opowiedziała mi historię z kontaktu z jednym sławnym trenerem z Rosji. Jego zadaniem było poprawienie taktyki w partiach syna. Trening przebiegł następująco: trener ustawiał na szachownicy jakąś pozycję o charakterze kombinacyjnym i w czasie, gdy uczeń pracował, on „rozkładał się” na kozetce i czytał gazetę. Potem sprawdzał rozwiązanie i ustawiał nowe zadanie itd.
Podsumowanie matki młodego zawodnika: te zajęcia kosztowały nas duże pieniądze. Trening w ten sposób mogłabym, bez kosztów finansowych, sama przeprowadzić…!
To redaktor MATA i Krasenkow nie wiedzieli o śmierci trenera Razuwajewa?
Trudno dyskutować z anonimami, które najpierw piszą coś w stylu, że nie czytają „Mata”, a potem wypowiadają się (tendencyjnie) na temat tego, co znalazło się w środku numeru. Z uwagi jednak, że poświęcam pismu sporo pracy, pokuszę się w tym miejscu o małe sprostowanie powyższego wpisu i komentarza niejakiego Arka. Otóż arcymistrz Krasenkow nie stwierdził bynajmniej, że należy zaprosić (żyjącego) Razuwajewa, Dworeckiego i Złotnika do Akademii, tylko, że trudno w dzisiejszych czasach zaprosić do Akademii trenerów tej klasy. Różnica jest więc znacząca.
Przy okazji zachęcam czytelników bloga do przeczytania wywiadów z trenerem kadry Bartoszem Soćko, podwójnym mistrzem świata w solvingu Kacprem Piorunem i arcymistrzem kompozycji Janem Rusinkiem – to wszystko w najnowszym „Macie”. Wywiad z Michałem Krasenkowem jest jednym z wielu, jakie ukazały się w „Macie” w ostatnim czasie.
Z szachowym pozdrowieniem!
Redaktor prowadzący
czasopisma („resortowego”) „Mat”
Paweł Dudziński
To jest chyba kwestia interpretacji. Chociaż przy mówieniu czy pisaniu o kimś do zapraszania, raczej bierze się pod uwagę osoby żyjące. O osobie zmarłej można powiedzieć, że można stosować metody szkoleniowe takich osób jak Razuwajew, ale zapraszać osoby żyjące np. Sułypę. Oczywiście można stosować metody treningowe Sułypy nie zapraszając go, ale co do osób zmarłych no to już ich się nie zaprosi żadną siłą. Szczególnie dobrze to widać przy osobach zmarłych dawno. Nikt nie powie o zapraszaniu osób np. klasy A.Nimzowitscha.
Panu Dudzińskiemu wyjaśniam, że moje dane są znane Panu Jerzemu. Ale nie mam zamiaru występować jawnie. MATa nie muszę kupować, ale mogę go czytać. Podobnie jak Adamek uważam, że interpretacja wypowiedzi Michała Krasenkowa była mało przejrzysta. Sam nie wiedziałem o śmierci znanego trenera. Dlatego redaktor pisma powinien to odpowiednio zredagować, aby nie było żadnych wątpliwości.
Zaletą tego bloga są różne ciekawe informacje, których w piśmie PZSzach MAT nie znajdziemy.
Oczywiście, „mistrz” ma prawo do swej oceny. Nasuwa się jednak logiczne pytanie, dlaczego są tutaj cytowane i tak „gorąco” komentowane wyimki z tak „nieciekawego” pisma? „Mistrzu” proszę o linki do dyskusji na temat wywiadów zamieszczonych w innych polskich czasopismach szachowych, bo może coś przegapiłem.
PS. Niestety, z uwagi na liczne obowiązki zawodowe muszę się wyłączyć z tej dyskusji.
Z szachowym pozdrowieniem!
Paweł Dudziński
Dworjak najbardziej wypadaloby do Polski sprowadzic, ale do szkolenia trenerow, nie mlodziezy. „Po owocach ich poznacie” – poziom szachow mlodziezowych w Polsce spada na leb, na szyje i winni sa temu trenerzy z ich sredniowiecznymi metodami treningowymi. Jeszcze 10 lat temu przywozilismy z MS i ME worki medali, teraz cieszymy sie jak mamy 1 lub 2. I winne sa przede wszystkim metody treningowe.
Po niedawnych burzliwych wydarzeniach w trakcie ME niewidomych i słabowidzących zdecydowałem się na moderację bloga. Nie będę tolerować chamstwa, ale nie mam nic przeciwko krytycznym uwagom. „Arek” miał więc prawo skomentowania niejasnej wypowiedzi Michała Krasenkowa. Sam mógłym to zrobić, gdybym nie wiedział o śmierci Jurija Razuwajewa. „Adamek” zwrócił uwagę na formę interpretacji tekstu. Natomiast „mistrz” przypomniał o swobodzie wypowiedzi oraz różnej poruszanej tematyki, nie zawsze przychylnej działaczom Polskiego Związku Szachowego. Ta kwestia zresztą była wielokrotnie omawiana na tym blogu.
Sam czytam wywiady w Macie i uważam je za ciekawe. Moje krytyczne uwagi już tutaj przedstawiłem i mam w planie kontynuować tę akcję.
Popieram propozycję „Marcina”, co zresztą już dawno o tym pisałem. Przy okazji wrócę jeszcze do tej kwestii.
Z czasopismem MAT pewnie jest tak jak i z innymi czasopismami szachowymi, jedni go czytają, inni nie. Ja czytam regularnie. Natomiast co do komentarza Marcina, to faktycznie warto by przyglądnąć się obecnym metodom treningowym stosowanych w polskich szachach. To że ileś lat temu byliśmy juniorską potęgą na skalę światową, to wiedzą wszyscy. To że obecnie jesteśmy w tyle z szachami juniorskimi i prawie nic nie przywozimy z mistrzostw (w sensie medali) to też wiedzą wszyscy. Choć nie wszyscy o tym mówią otwarcie. Skoro od wielu lat obserwujemy wyraźny spadek jakości szachów juniorskich, to winą za to nie można obarczać wyłącznie juniorów. To tak jak w innych dziedzinach sportu, jeżeli obserwuje się wieloletni brak efektów, coraz gorsze wyniki, itp., wymiana zawodników nic nie daje, nawet ci dobrzy grają źle, to znaczy że szwankuje system szkolenia i że trzeba zmienić trenerów.
W Panoramie Szachowej było wiele ciekawych wywiadów. Mnie wywiady z am Krasenkowem nie podobają się z uwagi na ciągłe niedomówienia. Dlatego popieram Adamka o kwestii interpretacji. Krasenkow nie wypowiedział się konkretnie, od kiedy młodzi zawodnicy mają zajmować się debiutami. Chyba że coś przegapiłem?
Ten sam problem wystąpił przecież w wywiadzie z Piotrem Kaimem.
Am Krasenkow nie jest trenerem niezależnym, więc nie chce się wypowiadać w sposób jednoznaczny. W jego wypowiedziach widać niedomówienia, tak jak to napisał „mistrz”. M.Krasenkow stosuje wypowiedzi dyplomatyczne, które w kwestiach kluczowych pozostawiają sporo niejasności i rodzą dużo pytań. Am Krasenkow usiłuje przerzucić pracę nad debiutami na okres dorosłości szachowej danego zawodnika. To chyba chodzi o okres seniorski, ale wtedy już od dawna trzeba mieć za sobą wyszkolenie debiutowe (które trzeba rozwijać dalej). Rozpoczynanie pracy nad debiutami w wieku seniorskim jest „musztardą po obiedzie”. Wtedy już nie można mówić że taki zawodnik jest dorosły szachowo, bo nie pracując nad debiutami ma podstawowe braki w edukacji szachowej. Senior który jeszcze za czasów juniorskich nie zabrał się za pracę nad debiutami jest kaleką szachową w sensie szachów zawodowych. Czołówka światowa zaczęła pracę nad debiutami będąc juniorami! Bierzmy przykład z najlepszych.