[tu znajdował się logotyp PZSzach, ale PZSzach nie zezwolił na publikację tutaj logotypu PZSzach]
[tu znajdowało się zdjęcie z facebook’a PZSzach, ale PZSzach nie zezwolił na publikację tutaj rzeczonego zdjęcia PZSzach]
„Akademia Szachowa to jak mówią sami juniorzy i niektórzy trenerzy nic nie daje”?
Niestety prawda jest taka, że brak w Polsce zaplecza w postaci 10-15 obiecujących juniorek w wieku 12-16 lat objętych centralnym programem dla najzdolniejszych. PZSzach od lat nie potrafił (bo Akademia Szachowa to jak mówią sami juniorzy i niektórzy trenerzy nic nie daje) zaproponować niczego sensownego dla utalentowanej szachowej młodzieży obu płci.
Dlatego od lat Monika, Jola czy Karina nie czują na plecach oddechu młodszych konkurentek – to polskim szachom kobiecym dobrze nie wróży!
Nie narzekajmy na system szkolenia, a raczej zacznijmy mówić o systemie motywacyjnym. Moim zdaniem to jest główny problem braku nowych twarzy w szeregach szachistów. Popatrzmy na to z tej strony. Jakie w tym kraju ma szanse szachista na utrzymanie siebie i rodziny z szachów. No więc szanse ma marne. I nie łudźmy się że będzie lepiej. Stąd wielu zdolnych szachistów będąc na pewnym etapie życia, a z reguły są to studia porzuca szachy. A pozatym w wielu innych dyscyplinach sportu zarobki są znacznie większe. Stąd też wielu młodych woli kopać piłę niż ślęczeć nad szachownicą.
Nie zgadzam się z tym. W Polsce szachiści mają dużo lepsze warunki, niż w Rosji, Ukrainie czy Armenii! Oczywiście, nie dzięki Pzszachowi, tylko dzięki swobodzie podróżowania w Unii Europejskiej. A we Francji czy Niemczech, koszty utrzymania są wyższe. Zatem Polacy mają najlepsze w całej Europie warunki do wyczynowego uprawiania szachów! Jedyną niedogodnością jest malejąca liczba turniejów w Polsce („zasługa” Pzszach), ale przecież do Czech i Niemiec jest niedaleko. Szachiści z USA i Chin muszą latać do Europy, więc mają o wiele trudniej.
Tu nie jest mowa o Polakach jako takich, tylko o dzieciach – młodzikach, juniorach. Dorosły może sobie pojechać na dowolny turniej w Polsce, w Czechach, czy w Niemczech. Ale dziecko samo nie pojedzie. Albo musi z nim jeździć rodzic (ale to trzeba by mieć urlopu nie 26 tylko chyba ze 3×26 dni rocznie), albo trener. Z tym, że z jednym dzieckiem trenerowi nie opłaca się zasuwać, a 10-tki na odpowiednim poziomie nie zbierze.
A koszty i tak ponosi rodzic i to jest kolejny problem. Nie ma żadnego wsparcia finansowego dla dzieciaków. I tu leży meritum sprawy a nie w kwestiach szkoleniowych. Trenerów można zatrudnić i najlepszych. Plany szkoleniowe ułożą najrewelacyjniejsze. Tylko kto ma to opłacić. Bo rodziców na to w zdecydowanej większości nie stać. A pomocy znikąd…
Po pierwsze najniższa płaca w Niemczech to około 6000 zł brutto. Koszty utrzymania w Polsce i w Niemczech są na podobnym poziomie. Więc Niemcom zostaje więcej pieniędzy w portfelach niż polakom. Stąd przykładowo rodzić ma więcej pieniędzy na rozwój zainteresowań swojej pociechy. Po za tym PZSzach to nie PZPN ,na który to państwo łoży niebotyczną kasę. Wystarczyłoby nie zbudować jednego stadionu a te miliardy przeznaczyć na różne inne dyscypliny sportowe. PZSzach praktycznie zredukował swoją rolę do możnowładcy zbierającego daninę od klubów, nie dając praktycznie żadnego dla nich wsparcia w postaci dofinansowania dla młodych zdolnych lub chociażby wsparcia w postaci szkoleń dla trenerów lub materiałów szkoleniowych dla trenerów klubowych.