Trener szachowy powinien być wszechstronnie wykształcony. Nie wyobrażam sobie szkoleniowca, który specjalizuje się np. tylko w grze końcowej, a o innych fazach gry nie ma większego pojęcia. A takich „pedagogów” spotkałem sporo w moim życiu.
Mnie kiedyś przyczepiono naklejkę „Debiuty”, co nie jest zgodne z prawdą. Oczywiście od dawna głoszę tezę, że „Otwarcia są fundamentem partii”, ale zawsze, jako trener, zwracałem także uwagę na istotę gry środkowej i końcowej.
Podobnie w pracy publicystycznej zajmowałem się wszystkimi częściami partii.
Jako początkujący trener próbowałem różnych metod szkoleniowych, aby moje zajęcia były interesujące i efektywne. Literatury fachowej na ten temat właściwie nie było. Trzeba było więc wypracować własne sposoby treningowe.
W latach 1966 i 1967 uczestniczyłem w zgrupowaniach kadry juniorów Polskiego Związku Szachowego. Metody prowadzenia tamtych zajęć nie przypadły mi do gustu. Było za dużo gadania i mało praktyki. Niewiele zostało w pamięci!
Dlatego w swoich zajęciach główny nacisk kładłem na zajęcia praktyczne. Tablica demonstracyjna służyła mi przede wszystkim do wyjaśnienia problematyki. „Prawdę” na szachownicy musieli znaleźć moi podopieczni, których dzieliłem na małe grupki (najlepiej dwuosobowe). Np.
W tej pozycji zadawałem pytanie uczniom: ile potrzebują białe wykonać ruchów w celu szybkiego zamatowania czarnego króla?
- 17 ruchów?
- 6 ruchów?
- 12 ruchów?
Nawet dzieci stosunkowo szybko potrafiły znaleźć właściwą drogę.
W treningu z końcówkami również stosowałem podobną metodę. Np.
Pytanie: mogą białe, będące na ruchu, wygrać tę pionkówkę? A jak przedstawia się sprawa przy ruchu czarnych?
Podopieczni w trakcie analizy znaleźli właściwe rozwiązanie i sposób prowadzenia gry, co zostało na długo w głowie (może i na całe życie).
Przeprowadziłem eksperymenty z różnymi pozycjami z dziećmi i młodzieżą. Najpierw pokazywałem sam drogę realizacji przewagi na tablicy demonstracyjnej. Na następnych zajęciach sprawdzałem stopień zapamiętania rozwiązania. Nie wszyscy potrafili to powtórzyć. Potem wypróbowałem te same sytuacje w treningu praktycznym. Wyniki były oszałamiające. Przerobiony materiał nie „uleciał w siną dal”!
Dlatego w mojej działalności szkoleniowej trening praktyczny stał zawsze na pierwszym planie i ten sposób prowadzenia zajęć polecam wszystkim trenerom!