Ostatni wpis w tej serii spotkał się z wielkim zainteresowaniem, zarówno w sferach osób związanych z Polskich Związkiem Szachowym, jak i oponentach o wolnych poglądach.
Różnica jest tylko widoczna w stylu dyskusji. Na tym blogu przebiega ona w kulturalny sposób, natomiast po drugiej stronie w chamski. Ale taką metodę walki z tzw. szachową opozycją obrali zwolennicy polityki sportowo-szkoleniowej Polskiego Związku Szachowego, co widać po różnych dyskusjach.
Do tej kwestii jeszcze wrócę.
A teraz do meritum problemu. Powtarzam, że kwestie istoty debiutów oraz repertuaru debiutowego w szkoleniu szachistów były wielokrotnie omawiane w pismach fachowych „Magazyn Szachista” oraz „Panorama Szachowa”. Podobnie na tym blogu i mojej stronie.
Do tej pory artykuły tej treści były krytykowane przeważnie przez popleczników PZSzach. Nagle nastąpiła zmiana stanowiska. Kto nie jest obeznany z problematyką, po przeczytaniu tekstu Daniela Sadzikowskiego, będzie miał wrażenie, że to czasopismo MAT popiera szkolenie z debiutami. Czyli wspomniane pisma nie miały w tym żadnego udziału. Natomiast Polskiemu Związkowi Szachowemu i pismu związkowemu MAT zawdzięczamy, że nagle nastąpi zwrot w szkoleniu młodzieży.
Uważam, że to jest zakłamanie sprawy dużego formatu i wprowadzanie czytelników MATa w błąd. Mogę się zgodzić, że młody Daniel Sadzikowski nie zna się na etyce dziennikarskiej. Ale przecież jego tekst musiał być zaakceptowany do druku przez redaktora naczelnego oraz technicznego MATa, może nawet samego prezesa.
Dlatego zaprotestowałem przeciwko takim praktykom Polskiego Związku Szachowego. To jest po prostu niemoralne i godne krytyki!
Panie Jerzy! Proszę zobaczyć jak wymądrza się junior Sadzikowski.
Praca nad debiutami, to nie tylko nauczenie się kilkunastu posunięć. Opiera się także na grze środkowej i końcówce. Najczystszą głupotą szachisty (na wyższym poziomie) byłoby ucinać przygotowanie w momencie gdy debiut się kończy. Jest to raczej spowodowane brakiem czasu, zainteresowania lub lenistwem. Krótko mówiąc, praca nad debiutami, grą środkową i końcówkami itd. ma swój wspólny czynnik – praca. Bez tego nie ma się żadnych szans by trafić na blog Pana JK
Czytałem te dyskusje szachowej „elity intelektualnej” na Facebooku. Sam jestem zadziwiony niską kulturą naszych czołowych szachistów. Aż strach powierzać nasze dzieci pod opiekę takich osób.
Panie Jerzy,
z reguły unikam dyskusji na blogach szachowych (choćby z uwagi na ich czasochłonność i „nerwochłonność”), jednak Pana dzisiejszy wpis skłonił mnie do odpowiedzi, którą można nazwać sprostowaniem.
Czasopismo „Mat” składa się z różnorodnych artykułów wielu autorów. Treści te, co może zdziwi część osób wpisujących komentarze na Pana blogu, nie są, jakbyśmy to brzydko nazwali, „cenzurowane”. Widać to zresztą dobitnie w ostatnim 6-stronicowym wywiadzie z naszym najlepszym szachistą, Radosławem Wojtaszkiem, gdzie w kilku miejscach wypowiada się on krytycznie o stanie polskich szachów. Moim rozmówcom podczas wywiadów zadawane są także niewygodne pytania, o czym zresztą jeszcze Czytelnicy „Mata” będą mieli okazję się przekonać.
Uważam, że z różnorodności podejść można wiele zaczerpnąć i w zasadzie nie ma jednej „oświeconej” prawdy. Warto korzystać z dokonań wielu ludzi, niezależnie od ich poglądów oraz osobistych sympatii i antypatii.
W poprzednim wpisie zadał Pan pytanie (i niejako wywołał mnie do tablicy) co do mojej opinii na temat artykułu mm. Daniela Sadzikowskiego. Na wstępie muszę zaznaczyć, że artykuł ten jest jednym z kolejnych, jakie już nieco wcześniej zaczęły ukazywać się na łamach „Mata”. Jako aktywny szachista, wiem, że temat debiutów jest bardzo ważny. Zresztą w ostatnim wywiadzie mówi też o tym Radosław Wojtaszek. Nie jest to wielką tajemnicą, dostępną tylko dla Pana i wspomnianych przez Pana czasopism. Artykuły Daniela Sadzikowskiego uważam więc za cenne. Znam w tej kwestii i Pana twórczość oraz czytuję od czasu do czasu opinie wyrażane przez Pana i internautów na tym blogu. Nie oznacza to jednak, że w „Macie” nie można publikować treści związanych z debiutami i trzeba „kasować” wszelkie pozytywne wypowiedzi na temat tej fazy rozgrywki, a inne działanie są „niemoralne i godne krytyki”.
Co do „cytatu” Michała Krasenkowa, to pierwsza kwestia jest taka, że M. Krasenkow nigdy nie wypowiedział przytaczanych tu słów, a druga – że P. Kaim nigdy ich zatem nie poparł. Komentarze Piotrka Kaima odnosiły się tylko do tego, że wspomniany cytat został na Pana blogu przeinaczony.
Zresztą inteligentny człowiek zada sobie pytanie – dlaczego jeden cytat z wywiadu (nawet jeżeli byłby prawdziwy!) ma przedstawiać politykę całej redakcji jakiegokolwiek pisma, nie tylko szachowego?
Cieszę się, że nasze artykuły i wywiady wzbudzają dyskusję między różnymi środowiskami polskich szachistów, jednak ich celem nie jest wzbudzanie negatywnych emocji, jak to chyba miało miejsce w Pana dzisiejszym wpisie. Chciałbym, aby „Mat” był pismem dla pasjonatów szachowych i stanowił ważne źródło informacji dla naszego środowiska, dlatego Czytelnik odnajdzie u nas artykuły różnego typu; wywiady, relacje z turniejów, partie komentowane, szachy dla najmłodszych, a nawet i z pogranicza gry królewskiej, informatyki, historii i sztuki.
Jeżeli ktokolwiek ma ochotę na dalszą dyskusję, to zapraszam na skrzynkę mailową, której używam do korespondencji z Czytelnikami „Mata”: pawel.dudzinski.mat@gmail.com
Z szachowym pozdrowieniem!
Redaktor prowadzący
czasopisma „Mat”
Paweł Dudziński
Podobna zmiana stanowiska Pzszach miała już miejsce, przy okazji dyskusji na temat szkolenia w Internecie. Najwięksi krytycy tej idei sami rozpoczęli szkolenie przez Internet!
PS. Byłem przekonany, że wyrażam własne stanowisko (zresztą to ja zostałem poproszony o opinię w poprzednim wpisie na tym blogu). Dziękuję, że „amator” wyprowadził mnie z błędu.