W historii naszej dyscypliny mieliśmy tylko jednego zawodnika, który osiągnał szczyt szachów światowych i był potencjalnym kandydatem do zdobycia najwyższej pozycji w królewskiej grze.
Był nim Akiba Rubinstein. Często jego twórczość kojarzy się nam z końcówkami, w których rozgrywaniu był rzeczywiście arcymistrzem wysokiej klasy.
Mało się jednak u nas mówi o jego wielkim wkładzie w rozwoju teorii otwarć szachowych. Rubinstein miał świetnie opracowany repertuar debiutowy i dzięki temu rozgrywał swe pojedynki z dużą lekkością. Odniósł wiele wspaniałych zwycięstw i jego partie do dnia dzisiejszego mogą być wzorcem w rozgrywaniu pewnych pozycji, szczególnie w gambicie hetmańskim.
Rubinstein był badaczem różnych gier w początkowej fazie partii i swoją aktywnością na tym polu zapisał się na stałe w teorii debiutów. Jego imię nosi wiele wariantów, np. w gambicie hetmańskim, obronie słowiańskiej, obronie Nimzowitscha, obronie hetmańsko – indyjskiej, obronie sycylijskiej, obronie francuskiej, w partii hiszpańskiej, czy też w debiucie czterech skoczków.
Ten aspekt działalności Rubinsteina omówił niedawno w swoim artykułe Adam Musiał: Link.
Po II wojnie światowej jedynie Radosław Wojtaszek znalazł się blisko ścisłej czołówki światowej. Młody arcymistrz kilkakrotnie wypowiadał się, że głównie pracuje nad debiutami, ponieważ jest to najważniejsza część partii!
Dlatego zastanawiające jest, dlaczego w Polsce dominuje teoria, że w procesie szkolenia naszych młodych kadr powinno preferować się trening z końcówkami, ponieważ tak zalecał około 100 lat temu mistrz świata Capablanca. Tymczasem – moim zdaniem – wzorcem dla polskiej młodzieży powinien być nasz wielki rodak Akiba Rubinstein!
Popularna była kiedyś książka Pytla o Rubinsteinie, zatytułowana „Akiba Rubinstein, czyli o sztuce rozgrywania końcówek”. Ten nieszczęśliwie dobrany tytuł utrwalił mit, że Rubinstein to tylko końcówki.
Oj, tak. Powszechnie kojarzy się Rubinsteina wyłącznie z końcówkami. Niestety.