Skoczek2 napisał: Załączam rezenzję książki Magnus Carlsen dalej królem autorstwa Tomasza Lissowskiego: Link.
Może podzieli się Pan swoimi uwagami na ten temat?
////////////////////////////////////////////////
Zacznę od tego, że każdy recenzent omawia książkę według swojego uznania. Autor musi się liczyć z tym, że taka ocena może odbiegać od jego spojrzenia na problemy poruszone w swej pracy. Jest to rzecz zrozumiała i nie podlegająca głębszej dyskusji. Tomasz Lissowski przedstawił swoje subiektywne wrażenia z lektury tej książki.
Chciałbym się odnieść teraz do uwag krytyka:
1. Na przygotowanie książki do druku mieliśmy około miesiąc czasu i limit 100 stron.
2. Przed meczem uzgodniłem z redaktorem technicznym Dariuszem Gronkowskim plan książki oraz styl komentowania poszczególnych pojedynków. W uwagach powinny być wskazane krytyczne momenty w partiach oraz możliwe trendy teoretyczne z uwględnieniem zasług obu kontrahentów w tej kwestii. Poziom komentarzy powinien odpowiadać mniej więcej klasie zawodników do mistrza krajowego.
3. Mogę się zgodzić z zarzutem braku większych opisów w pewnych momentach partii, ale tutaj miałem związane ręce limitem 100 stron. Z czegoś trzeba było zrezygnować!
4. Natomiast nie mogę się zgodzić z uwagą : ale mam wrażenie, że młody czytelnik, po starannym przestudiowaniu omawianej książki, z pewnością poważnie wzmocni swoja wiedzę szachową, ale raczej nie nabierze przekonania, że opisuje ona jakieś pierwszorzędnej wagi wydarzenie. Na mój gust brakuje w książce klimatu czy też nastroju czegoś odświętnego, wyjątkowego, magicznego, a przecież każdy mecz o mistrzostwo świata w szachach „klasycznych” takim wydarzeniem jest, a już od autora książki meczowej zależy, czy to przekonanie udzieli się czytelnikom. To jest książka szachowa, a nie powieść szachowa. Andrzej Filipowicz opisał swoje wrażenia z meczu jako żywy świadek tego wydarzenia. Przed każdym pojedynkiem jest wprowadzenie dotyczące partii. To o czym mieliśmy jeszcze pisać? Szkoda, że Tomasz Lissowski nie sprecyzował w jaki sposób powinniśmy opisać ten magiczny klimat meczu?
5. Problem okładki to rzecz gustu. Mnie sie podoba!
Magiczny klimat meczu oddają najlepiej same partie. Chyba nikogo nie interesuje, ile razy obaj zawodnicy w czasie partii korzystali z toalety? Albo jakie napoje pili?
Gość (czytelnik książki) napisał:
„Okładka – brzydka jak podstawienie pionka w lepszej pozycji.”
No właśnie o to dokładnie chodziło – przeciwnik głównego bohatera podstawił pionka główny bohater (zwycięzca meczu) chwycił tego pionka – a pionek ten przeobraził się w PUCHAR
co dokładnie oznacza: jestem najlepszy na ziemskim globie w szachach!
Taki był sens okładki. Krytyk bardzo dobrze określił okładkę – radość z podstawienia pionka przez przeciwnika czyli PUCHAR mistrza świata …
No trudno, że ten puchar był brzydki a czy główny bohater jest brzydki – no cóż to już powinna ocenić płeć piękna
niewątpliwie główny bohater jest przedstawicielem płci … brzydkiej (dlatego między innymi okładka jest brzydka).
Magia książki też została pokazana – a nawet magicy, którzy tę magię stworzyli …
Pan Konikowski szybciej merytorycznie przygotował i wydał 100 stronnicową książkę o meczu Carlsen-Anand, niż wydawcy (w tym pan Lissowski)serwisu Vistula aktualizują swój serwis (co miesiąc, lub dwa), a poza tym w ich sprawozdaniu „brakuje (…) klimatu czy też nastroju czegoś odświętnego, wyjątkowego, magicznego, a przecież każdy mecz o mistrzostwo świata w szachach „klasycznych” takim wydarzeniem jest” http://szachowavistula.pl/vistula/soczi14.htm
Na opisywanie magii czy innych spraw meczowych trzeba by poświęcić pewnie około 50 stron, a może nawet więcej. To zależy od tego co działo się za kulisami. A jeżeli autor ma ograniczenie do 100 stron, to musi pozostać przy sprawach związanych bezpośrednio z rozegranymi partiami. No chyba że pisze książkę poświęconą wyłącznie sprawom około-meczowym, nie wdając się w analizy partii. Ale to już jest inna książka, o innym charakterze. Co do korzystania z toalety to bym tu polemizował, bo np. mnie ciekawiła sprawa afery toaletowej wynikłej podczas meczu Kramnika z Topałowem. Ile osób tyle opinii o okładce. Mi się podoba. A jak miała by wyglądać ładna okładka? No chyba nie z obrazkiem Wikinga, bo Carlsen ma tyle z nim wspólnego, co Wojtaszek ze słowiańskim wojem.
Nie mogę oceniać strony merytorycznej ksiązki, bo jej nie mam, ale okładka jest wg mnie ok. To jest niszowe szachowe wydawnictwo i zatrudnienie zawodowego grafika kosztuje i podnosi cene ksiazki. Poza tym, to jest ksiazka szachowa, gdzie liczy sie merytoryczna strona a nie okladka. Ksiazek szachowych nie kupuje sie z uwagi na okladke i tyle. Tak samo jak ksiazek do matematyki, historii czy programowania.