Dyskusja na temat istoty debiutów we współczesnych szachach trwa dalej na niwie prywatnej. Moi krytycy sięgają po różne argumenty, aby mnie przekonać, że nie mam racji. Według nich debiuty mają dopiero znaczenie na szczeblu Wojtaszka. Podobnie jak podane przeze mnie cytaty w dziale „Problemy szkoleniowe w polskich szachach” – to wypowiedzi zawodowców z czołówki światowej, bo na tym szczeblu debiuty odgrywają istotną rolę.
Na moje pytanie: To kiedy nasza młodzież ma studiować debiuty i opracować sobie indywidualny repertuar debiutowy, jest odpowiedź: Muszą najpierw nauczyć się szachów! Z tym zgadzam się, co dałem wyraz w temacie.
Ale jedno jest pewne, że debiutami trzeba się zająć bardzo szybko. Całe szczęście, że ten problem zrozumiał we właściwym czasie Radosław Wojtaszek, który obrał prawidłową drogę swojego rozwoju szachowego. Na „złość” wszystkim przeciwnikom debiutów w kraju – bardzo wcześnie zajął się właśnie początkową fazą partii i dzięki temu od lat jest liderem polskich szachów. Tylko dzięki tej wiedzy znalazł się w ekipie Ananda, który potrzebował właśnie eksperta od debiutów, a nie od końcówek.
W Panoramie Szachowej (luty 2004) na stronie 51 napisano o 17-letnim Wojtaszku: „Jego najsilniejszą stroną jest właśnie doskonała znajomość teorii debiutów”.
Żaden inny polski zawodnik nie osiągnął tej klasy gry, co Radosław Wojtaszek. Przyczyna tego jest banalna: Nasze kadry nie przywiązują większej uwagi otwarciom. W grze z silniejszymi od siebie przeciwnikami nasi arcymistrzowie przegrywają swoje pojedynki bardzo często już w fazie początkowej!
Ale temu negatywnemu zjawisku w polskich szachach sprzyjają od lat często sami trenerzy lub fachowcy w sferze szkolenia, dla których debiut jest jakimś złem koniecznym!
Gość w prywatnym liście do mnie napisał: Niemcy kupują Pana liczne książki, studiują podobno debiuty, bo tak Pan twierdzi i grają jeszcze gorzej niż nasi. Więc to żaden wzór. Na górze niemieckiego zespołu są Naiditsch, Baramidze, Fridman i poza Meyerem nikogo nie mają, przy całej solidności podchodzenia do szachów i studiowania debiutów.
Na moim blogu dyskutujemy przede wszystkim o problemach w polskich szachach, a nie niemieckich. Gość jednak mocno przesadził. Wymienieni Niemcy bardzo często wyprzedzali Polaków w turniejach. Są bardziej znani w szachowym świecie i są często – w porównaniu z naszymi arcymistrzami – zapraszani na silne turnieje kołowe. Arkadij Naiditsch ma obecnie niższy ranking od Radosława Wojtaszka, ale jest szachistą bardziej znanym. Ma większe sukcesy turniejowe od lidera polskich szachów. Drużyna Niemiec w 2011 roku zdobyła złoty medal w mistrzostwa Europy. Niemcy mają też sporo utalentowanej młodzieży, np. ostatnio na turnieju w Gibraltarze junior Dennis Wagner zajął 6 miejsce. Dla przypomnienia członek polskiej kadry Mateusz Bartel był 45.
Uwaga Gościa jest bardzo złośliwa i świadczy też o braku wiedzy na temat książek szachowych w języku niemieckim. Przypominam więc, że po II wojnie światowej książki debiutowe w Niemczech wydawali m.in.: Euwe, Karpow, Kasparow, Poługajewski, Tajmanow, Suetin, Adorjan, Szwesznikow, Nunn, Kindermann itd.
Mój zakres działania to poziom szkoły średniej. Natomiast dla szkoły wyższej pisze swe artykuły w zakresie teorii debiutów trener polskiej kadry narodowej Michał Krasenkow. Do tego dochodzą jego książki debiutowe w wersji elektronicznej.
Już od wielu lat spotykam się w Polsce z różnymi fałszywymi informacjami na mój temat. Kilka lat temu syn znanego działacza szachowego we Wrocławiu ogłosił teorię, że moje książki nie sprzedają się w Niemczech. Bzdura. Dalej wydaję o czym świadczy lista moich publikacji. W tej chwili w druku jest moja kolejna książka.
Od 1985 roku pracuję głównie dla największego wydawnictwa książek szachowych w strefie języka niemieckiego „Joachim Beyer Verlag”, które nabyło też prawa do wydawania starych tytułów. I tak na liście wydawnictwa są książki takich autorów: Lasker, Capablanca, Alechin, Euwe, Botwinnik, Smysłow, Karpow, Kasparow. W tym dostojnym gronie znalazło się również miejsce dla mistrza szachowego z Polski!
Ale to nie jest jedyny obszar mojej działalności publicystycznej. Nie wie o tym Gość (albo zapomniał), który napisał: „Tylko wydawcy niemieccy Pana znają”. Totalna bzdura! Dla przypomnienia: W kraju zna mnie Jerzy Moraś, szef firmy „Penelopa”, który wydał kilka moich książek. Moje publikacje książkowe ukazały się także w USA, Hiszpanii, Włoszech, Czechach i Holandii.
Ten gość wypisuje o panu takie same bzdety jak Świć, przypuszczam, że jest to zwykła zazdrośc.
Sporo anonimowych osób komentujących wpisy na blogu pana Jerzego przedstawia to wszystko jako sprzedawanie kopów. Nie docierają do nich żadne rzeczowe argumenty, żadne przykłady. Trudno prowadzić dyskusję z takimi osobami. Inny zarzut jest taki, że tutaj wypowiadają się sami amatorzy. Czyli na innych polskich blogach pojawiają się i dyskutują tylko arcymistrzowie z górnej półki?
Jacy arcymistrzowie? U Jopka piszą sami amatorzy, a u Świcia mistrz fide czyli sam Świć i oczywiście jego klony.
Naiditsch wygrał niedawno silny turniej w Baden. Wyprzedził Carlsena, Caruanę, Adamsa, Bacrota, Aroniana, Ananda i Baramidze. Do takich zwycięstw naszemu Radkowi jeszcze daleko.
Znają Pana też w RM (Warszawa). Mam wszystkie Pana książki z tego wydawnictwa. Ostatnio kupiłem o Rubinsteinie. Gość nie ma pojęcia co dzieje się w Polsce!