W 1961 roku poznałem tajniki królewskiej gry i zostałem wkrótce członkiem klubu szachowego „Caissa” przy Okręgowym Klubie Oficerskim w Bydgoszczy.
Na moje pytanie: Jak mam trenować? – czołowy zawodnik klubu z pierwszą kategorią Feliks Chybicki polecił studiowanie klasyki turniejowej. Zadałem mu pytanie: A co to jest? „Studiuj partie Alechina, najlepiej dwa tomy „Szachowej spuścizny Alechina” (po rosyjsku) opracowane przez Kotowa”.
Rady te okazały się strzałem w „10-tkę”. Na bazie partii genialnego mistrza świata Alechina poznawałem nie tylko podstawy debiutów, elementów strategii i taktyki szachów, ale także zasady rozgrywania końcówek.
Później jako trener polecałem także studiowanie twórczości Alechina, zarówno w Polsce, jak i w Niemczech.
Ostatnio kwestia ta stała się tematem prywatnych dyskusji. Oto jej wyniki:
Gość 1: No własnie to jest dobre pytanie – czy klasyka to dawni mistrzowie z XIX i XX wieku? Według mnie nie – klasyka tworzy się przy każdym nowym dziele szachowym (w sensie partii) czyli klasyka buduje się cały czas (według mnie), ale podejrzewam, że oficjalna definicja klasyki to idee dawnych mistrzów: Morphy, Lasker, Capablanca, Alechin i wielu … wielu innych mistrzów.
Gość 2: Klasyka szachowa to głębia intelektualna szachów wyrażona poprzez partie szachowe z ideami czysto szachowymi, gdzie zawarta jest głębia przemyśleń strategicznych czy pozycyjnych oraz niezwykły kunszt dążenia do zwycięstwa, często poprzez szachowe kombinacje lub intuicyjne, dalekosiężne ruchy.
Jest to esencja merytoryki szachowej. Wówczas gdy, doświadczony szachista dostrzega w pięknej partii szachowej elementy sztuki. Nie jest to dla niego jedynie suchy zapis posunięć, a stanowi bogactwo szachowych idei oraz obrazuje geniusz rozgrywających ją zawodników. Pewne partie mogą stanowić impuls do uniesień metafizycznych, porównywalnych z tymi, jakie doświadcza muzyk słuchający dzieł Bacha, Chopina czy Beethovena.
Gość 3: Klasyka w moim rozumieniu, to nie dawni, ale wszyscy mistrzowie świata do Ananda włącznie + kilku wielkich graczy, jak Rubinstein, Keres, Korcznoj, Reshevsky- to nie ma nic wspólnego ze starociami. Fischer też studiował teorię od początku, a teraz łatwiej z komputerami.
Gość 4: Carlsen jako klasyk? Według mnie absolutnie nie. Tak samo ani Anand, ani Kramnik. Osobiście mam taki podział, że „archaiczni” klasycy to ci sprzed ery Laskera, Capablanki, potem „klasyczni” klasycy to ci wymienieni przez Pana, chyba właśnie do Alechina, a potem są „współcześni” klasycy, czyli Botwinnik i inni aż do, powiedzmy, Karpowa. Czyli do początku ery komputeryzacji szachów. I gdzieś na granicy Karpowa-Kasparowa kończy się era „współczesnych” klasyków, a potem jest era obecna, ale już bez większego podziału (na razie). Sporo osób zachłysnęło się Carlsenem, nawet trudno się dziwić, ale nie może być mowy o włączaniu młodego współczesnego mistrza (który dopiero co osiągnął szczyt) do pocztu klasyków.
////////////////////////////////////
Wczoraj zadałem to pytanie byłemu mistrzowi Polski oraz psychologowi Janowi Przewoźnikowi. Oto jego błyskawiczne opracowanie: Link.
Zapraszam do dalszej dyskusji!
Gość napisał: Ciekawy link: http://www.mojemiasto.slupsk.pl/index.php?id=4908
Klasyka zaczyna się od Steinitza, który opracował podstawy współczesnej strategii. Wcześniej grę pozycyjną uważano za tchórzliwą i liczył się tylko atak i kombinacje. Arcymistrz Szyrow wyznał w wywiadzie, że w 1984 roku studiował partie Paula Morphy’ego i na cały rok zatrzymał się w rozwoju. Klasyka to od Steinitza do Botwinnika. Późniejsi mistrzowie tylko kopiowali ich idee, a twórczy wkład w teorię szachów mieli głównie w debiucie.
W związku z wypowiedzią Gościa3, skoro wszystkich, nawet obecnych mistrzów świata włączamy do klasyki, to powinniśmy już teraz nazwać klasykiem mistrza świata który będzie po Carlsenie, i kilku kolejnych którzy prawdopodobnie jeszcze się nie narodzili. Zmierzam do tego że skoro stwierdzamy że wszyscy aż do teraz są klasykami, to takie pojęcie traci sens. Podobnie jak z nadużywanymi zwrotami „wybitny” czy „profesjonalizm”, które dokleja się komukolwiek za cokolwiek. W ten sposób dewaluuje się znaczenie pewnych słów.
Byłem na stronie Jana Przewoźnika i znalazłem to:
http://www.janprzewoznik.pl/artykuly/f03_jerzy_konikowski.php