Gość napisał:
Zauważyłem że na jednym z blogów szachowych autor niepochlebnie wypowiada się na temat książek szachowych pisanych w języku polskim.
Dziwi i smuci mnie takie podejście. Zamiast cieszyć się i doceniać to że są polskie wydawnictwa które drukują książki szachowe w naszym języku, i że są jeszcze autorzy którym zależy na pisaniu takich książek, to zamiast tego negatywnie się ocenia ich pracę. Powinniśmy doceniać pozytywne aspekty polskiego piśmiennictwa szachowego, a nie go z miejsca skreślać.
Krytykować jest łatwo. Niech ten „autor” sam coś napisze i wtedy ocenimy jego twórczość.
Ten „krytyk” to filozof, który sam pisze tylko bajki szachowe.
Wydał już jakieś? Chętnie poczytam.
Jeżeli w Polsce byłoby między 200000 a 300000 graczy zrzeszony i aktywnych szachowo to i na rynku byłoby więcej książek tłumaczonych z języków obcych. Po prostu na dzień dzisiejszy nie opłaca się sprzedaż książek szachowych. To że w naszym kraju ktoś chce jeszcze pisać i wydawać książki szachowe powinno nas cieszyć. Wiadomo że nie wszyscy będą zadowoleni z tego co jest. Pewnie że fajnie by było poczytać nowości wydawnicze w języku ojczystym.
Przyklaskuję tej wypowiedzi. Cieszmy się, że mamy jeszcze książki w języku polskim. Gość zwrócił uwagę na wypowiedź tego osobnika, który wyśmiewa się z osiągnięć naszych autorów i wydawnictw. Wstyd. Lekceważmy takich ludzi! Szkoda, że Gość nie podał o kogo chodzi.
Polacy w ogole prawie nie czytaja ksiazek – czytelnictwo w nasyzm kraju spada z roku na rok. A jesli chodzi o szachistow to czesto wola 30 zl przepic niz sobie kupic ksiazke szachowa – widzialem to nie raz na turniejach. Gdyby nie Penelopa to bysmy w ogole nie mieli ksiazek szachowych w jezyku polskim. Taka prawda. I mozliwe, ze za 10-15 lat nie bedzie ich wcale, bo kluby znikaja, zawodnikow coraz mniej. Kto ma te ksiazki czytac?
Na polskim szachowym rynku wydawniczym nie ma wcale posuchy. Może nie jesteśmy potęgą światową w tym zakresie, ale mamy zarówno różne wartościowe tłumaczenia z obcych języków, jak i książki naszych rodzimych autorów. To są cenne i kształcące pozycje wydawnicze. I należą się słowa uznania zarówno dla naszych autorów że piszą takie książki, jak dla wydawnictw, że je publikują.
Jak to nie ma posuchy? Nie da sie dzisiaj na powaznie pracowac z szachami uzywajac jedynie ksiazek w j. polskim. Ksiazek debiutowych prawie nie ma (a prosze pamietac – w czasach komputerow linie debiutowe dezaktualizuja sie bardzo szybko!), troche lepiej jest z ksiazkami o grze srodkowej i koncowkach. Oczywiscie powody takiego stanu rzeczy sa takie jak podalem wyzej – polacy ksiazek nie cyztaja a rynek ksiazek szachowych jest mikroskopijny, nie da sie n anim zarobic i ludziom nie chce sie za darmo ksiazek pisac. Dobrze ze jest tych kilku autorow ktorzy od czasu do czasu cos napisz ai dobrze , ze jesty Penelopa bo by juz w ogole byla tragedia. Ale narpawde jest posucha, jak ja chce kupic specjalistyczna ksiazke to w jezyku polskim prawie takich nie ma, kupuje angielskie i niemieckie 🙁
Ale ja nie pisałem o używaniu jedynie książek w j.polskim. Aby dobrze rozwijać się szachowo trzeba sięgnąć po obcojęzyczne. Używam książek szachowych zarówno polskich jak i rosyjskich, i uważam to za normalną praktykę. Natomiast nie zgadzam się z tragizowaniem sytuacji wydawniczej w Polsce. Mamy różne dobre tłumaczenia i nasze oryginalne książki. Wiadomo że od pewnego poziomu zaawansowania trzeba się przerzucić na publikacje zagraniczne, ale do pewnego poziomu spokojnie wystarczą te, które mamy w j.polskim. Zaawansowanej monografii debiutowej nikt nie wyda w j.polskim, ale to jest zrozumiale. Podobnie jest np. z językami programowania i ogólnie z branżą IT. Są książki w j.polskim, ale na pewnym poziomie zaawansowania okaże się że one nie wystarczają, albo są już zdezaktualizowane. Podobnie nikt nie przetłumaczy dokumentacji do jakiegoś języka programowania na j.polski, bo to jest poroniony pomysł. Takie rzeczy są dostępne wyłącznie w j.angielskim. I nikt nie traktuje tego jako posuchy, tylko akceptuje tak jak jest. Wtedy trzeba zabrać się albo za dokumentację albo za szukanie pomocy na forach dyskusyjnych (tez głównie angielskojęzycznych). Ale do pewnego etapu wystarcza to co jest opublikowane w j.polskim. Podobnie jak w szachach. Z tym że masz rację Marcinie, polscy szachiści (i nie tylko) raczej mało czytają. Bez znajomości teorii i literatury trzaskają blitze na Kurniku i myślą że to są prawdziwe szachy.
No cóż Polacy nie gęsi i obce języki znają.
Zgadzam sie z tym, ze autorom i wydawcom naleza sie brawa – wiele razy chwalilem ich za to ze cos robia dla rodzimych szachistow. Ale to nei zmienia mojej calosciowej oceny rynku ksiazek szachowych w PL. Tlumaczen mamy malo i dotycza glownei gry srodkowej. Na j polski nie przetlumacozno do tej pory ANI JEDNEJ ksiazki z klasyki np Nimzowicza czy Tarrascha. To ma byc normalna sytuacja? Polska to prawie 40 milionowy kraj. W Czechach mieszka prawie 4 x mniej ludzi a cala klasyke maja przetlumaczona. I duzo wiecej ksiazek tam wychodzi niz u nas. Co jakis czas jestem w Pradze i zawsze kupuje kilka nowych ksiazek – tak przekladow, jak i rodzimych autorow. Co do tego ze ksiazki w innych jezykach tez mozna czytac – po pierwsze w PL wiekszosc zarabia jakies drobne i nie stac jej na wydatek rzedu 15-30 euro (dla niemca to nic, dla wielu Polakow cala dniowka albo i 2 dniowki!), po drugie nie jestesmy malym panstwem na srodku oceanu tylko 40 milionowych panswem w UE. To jaki mamy rynek ksiazki szachowej swiadczy o ogolnym dziadowskim stanie szachow w PL. WE czechach jest wiecej klubow, wiecej turniejow i wiecej ksiazek. I tyle. Arden juz ksiazek chyba nie wydaje, dobrze ze robi to Penelopa bo juz w ogole mlodziez nic by nie miala. Poza tym co mozna powiedziec 10latkowi, ktory jezykow obcych nie zna a chce korzystac z ksiazek? Dlaczego nie ma dla takiego gracza ksiazek po Polsku? Niemcy takie maja, Czesi maja, Hiszpanie maja. A my prawie nie mamy. i to jest wielki problem ktorego nie mozna zamiatac pod dywan. to samo z prasa szachowa – sa 3 pisama, 1 z nich wychodzi nieregularnie, 1 (zwiazkowe) ma badziewny poziom, a 3ciego nei mozna dostac chyba nigdzie poza prenumerata. jeszcze 14 lat temu mozna bylo kupowac te pisma w kioskach ruchu, teraz nie maja ich juz nawet niektore empiki. Nie udawajmy ze jest dobrze. Jest bardzo zle. Ale to sie tyczy stanu szachow w ogole, nie tylko literatury. Jesli Penelopa przestanie wydawac ksiazki, to pewnie nikt w ogole ich nie bedzie wydawal bo poza tym wydawnictwem nie wychodiz nic ciekawego.
Drobna korekta dotycząca Nimzowitscha. W 1995 roku wydawnictwo Marabut wydało polskie tłumaczenie „Mojego systemu”. Nawiasem mówiąc, sporo w nim błędów. Obecnie chyba nie było wznowienia. Przy okazji warto zwrócić uwagę na zmowę niepublikowania materiałów szachowych przez naszych czołowych szachistów-kadrowiczów i trenerów.
„Ksiazka” Marabuta to nie jest nawet ksiazka, tego sie nie da czytac. Ja od ponad 20 lat gram w szachy i nie moge jej zrozumiec, tak dziadowsko zostala przetlumaczona. Jesli chcemy miec wyniki to musimy miec literature. Inaczej to jak bysmy chcieli byc mistrzami swiata w pilce grajac na pastwiskach. Skoro czesi moga, to dlaczego my nie mozemy? Mysle ze ogolny rozklad polskich szachow spowodowany dzialaniami pzszachu w koncu zabije i wydawnictwa zainteresowane szachami. Bo coraz mniej ludzi w szachy gra (coraz mniej klubow, to cora zmniej mozliwosci aktywnej gry) i coraz mniej bedzie kupowac ksiazki.
Jeszcze co do „ksiazki” Marabuta – byl to chyba moj system w praktyce, ktory mial tylko ilustrowac teorie zawarte w ksiazce „moj system”. bez tej drugiej, pierwsza ksiazka jest do niczego.
Co do zmowy – ludzie nie pisza, bo wymaga to czasu a nie ma z tego pieniedzy. Taki np Krasenkow publikuje w chessbase bo mu za to placa (zreszta to jest rosjanin, on przyjechal do polski dla pieniedzy a nie z milosci do kraju, czego sie wiec mozna spodziewac?)
Ostra ocena tłumaczenia „Mojego systemu”. Nie czytałem oryginału, więc nie mam porównania. Mnie denerwowała spora ilość błędów w tym tłumaczeniu. No ale gdyby nie to wydanie, to prawdopodobnie wogóle nie mielibyśmy tej pozycji przetłumaczonej na język polski. Według tytułu oraz informacji w rozdziale „Od Wydawcy” jest to „Mój system”, a książka „…w praktyce” miała być wydana przez Marabut w następnej kolejności. Ale nie wiem czy w końcu ją wydali. PZSzach rozwija stronę biurokratyczną i PR-owską swojej działalności. To mnożenie wiceprezesów, tworzenie jakiś stanowisk Specjalisty ds. Projektów Strategicznych, Managera ds. Projektów Strategicznych – ogólnie ruch w papierkologii ale nie w życiu szachowym kraju. Zobaczmy na ich podstronę poświęconą książką szachowym – pusta strona. Na podstronie z ebookami jest trochę starych pozycji (sprzed 4 lat) w ilości odpowiedniej dla szachowego klubu osiedlowego, a nie dla głównej organizacji szachowej w Polsce. Zwróćmy uwagę że 99,99% literatury szachowej w Polsce jest pisanej i wydawanej poza strukturami PZSzach-u. Tłumaczenie że ludzie nie piszą bo to wymaga czasu jest tylko częściowym wytłumaczeniem – nikt nie ma nadmiaru czasu, a jednak dużo osób coś gdzieś robi, coś pisze, coś publikuje. I to z różnych dziedzin. Sporo z nich robi to w internecie, a to też wymaga dużej ilości czasu i poświęcenia. Przy okazji, ciekawe kiedy w końcu przedstawiciele zarządu PZSzach zdecydują się zamieścić na oficjalnej stronie profesjonalne adresy email z domeną pzszach.org.pl, zamiast tych „od sasa do lasa” założonych na darmowych serwerach pocztowych.
„Mój system” i „Mój system w praktyce” wydane przez Marabuta. Obydwie książki to rzadkość i ich cena na polskim rynku jest wysoka (od 100 do 150 zł za szt.). Chociaż to klasyk ale cieszący się popularnością. W Polsce też wielu innych próbowało zgryźć temat „niszowe książki szachowe” ale poległo np wydawnictwo RM. Jak widać brak wsparcia ze strony prywatnej lub publicznej przynosi trudny stan literatury szachowej.
Obecnie na Allegro jest tylko jeden egzemplarz „…w praktyce”, kosztujący 149,90 zł + koszty wysyłki. A na Chomiku czyli w zasobach „legalnych inaczej” są pdf-y skanów wersji angielskojęzycznej „Mojego systemu”. Może problem niepublikowania żadnych materiałów szachowych przez naszych szachistów-kadrowiczów i trenerów, powinien stać się przedmiotem troski Rady Przyjaciół Szachów?
Ciekawe kto jest autorem tego zamieszania? Rada ma z pewnością inne cele. Jestem tego pewny.
Przyjaciołom szachów powinno zależeć na propagowaniu literatury szachowej, więc cel jak znalazł dla nich.
Na uczelniach jest obowiązek publikowania wyników swoich badań naukowych w specjalistycznych czasopismach. Wzorem tego, PZSzach mógłby wprowadzić dla członków kadry narodowej oraz zakontraktowanych trenerów wymóg publikowania jakiegoś artykułu, np. jednego na pół roku, albo w czasopiśmie MAT, albo w postaci ebooku zamieszczonego na stronie PZSzach-u. Jeden artykuł, powiedzmy na 2-3 strony formatu A4, raz na pół roku, opublikowany jako ebook (pdf), nie powinien stanowić jakiegoś wielkiego obciążenia dla kadrowiczów.
Odnoszę wrażenie że szachy w Polsce to sport ekstremalny przy nich walki w klatce są dziecinna igraszką. A twierdzę tak ponieważ jak już jesteś w klatce to wiesz komu dać w przysłowiowy pysk no i wiesz od kogo dostajesz w pysk. Czego niestety nie można powiedzieć o szachach. Tutaj multum działaczy włazi ci na kark, drugie multum wyciąga ci kasę z kieszeni, a trzecie multum zatyka ci usta byś za dużo nie gadał ,zasłania oczy byś za dużo nie widział no i zatyka usta wiadomo byś za dużo nie usłyszał. W rezultacie tego nie wiesz komu przywalić by normalnie się w szachach działo.
Jest grupa osób na tym blogu, która co rusz podsuwa jakieś pomysły na rozgonienie tych czarnych chmur jakie zebrały się nad szachami w Polsce, ale są oni spychani na margines i traktowani jak najgorsze zło. Ale niech mi ktoś powie czy idiotyczna jest propozycja by ci którzy znają się na szachach i wiedzą jak je ugryźć podzielili się od czasu do czasu swoją wiedzą z innymi. Czy idiotyczny jest pomysł by przetłumaczyć klasykę szachową na język polski. Nie to nie są złe pomysły tylko nie wiadomo do kogo się zwrócić by te pomysły i propozycje zostały zrealizowane.